Wielokrotnie słyszałam: „Po co się tak przemęczasz, przecież masz od tego ludzi". Ciągle powtarzające się teksty abym dzień w dzień nie musiała wylewać ostatnich potów, wynikały tylko i wyłącznie z miłości i troski jaką darzył mnie Konrad. A co ja mogłam poradzić na to, że kochałam to, co robiłam. Znów zapomniałam okularów przeciwsłonecznych co znacznie utrudniało mi jazdę. Na dodatek ten niewielki, ale jakże efektowny kamień na moim palcu mienił się tak mocno i efektownie, że momentami traciłam wzrok, a pole widzenia wypełniały czarne plamy. Dokładnie rok po moim przylocie do Wenecji, Konrad oświadczył mi się, a ja odwzajemniałam jego uczucie. Próbowałam zwolnić, gdy rozpędzona wjechałam na brukowaną dróżkę, prowadzącą do miejsca, które między innymi było moim codziennym celem wyprawy. Byłam przed czasem, więc pozwoliłam odrobinę odpocząć swoim nogom, wyciągając je przed siebie i unosząc do góry. Mój różowy jednoślad sunął z górki niczym rakieta. Przez ułamki sekund słyszałam miłe powitania znajomych osób, które mijałam. Rower był dla mnie najszybszym środkiem transportu, zwłaszcza, że większość tras, które przemierzałam, to wąskie, a zarazem urocze i bardzo sentymentalne uliczki, zadziwiające mnie na nowo każdego kolejnego dnia. W szybkim tempie opanowałam wszystkie skróty i zakamarki swojej dzielnicy. Wystarczyło kilka dni na wyprawy bez mapy, dzięki czemu poznałam wielu ciekawych ludzi i przy okazji sporo przyszłych klientów.
Z piskiem opon zatrzymałam się przed restauracją „La Cavarella", przed którą zawsze czekał na mnie właściciel, a zarazem szef kuchni, bardzo miły i sympatyczny facet, który kochał gotować i kochał ludzi dla których mógł to robić. Taka pozytywna dusza. Chwilę zajęło mi zatrzymanie się, bo wypełniony po brzegi wózek, który ciągnęłam za sobą pchał mnie jeszcze dalej. Ale Bernardo zawsze był w gotowości, chwytając pośpiesznie kierownicę, pomagał zatrzymać mój składak. Codziennie przywoziłam do jego restauracji świeże kwiaty. Osobiście układałam je w niewielkich, kryształowych wazonikach, które ozdabiały każdy stolik wewnątrz restauracji jak i pod gołym, słonecznym niebem ogromnego dziedzińca. Nie musiałam tego robić, ale moja zawodowe zboczenie uważało, że nikt nie zrobi tego lepiej niż ja. Uważałam się za profesjonalistkę w swoich fachu, dlatego jak już postanowiłam coś zrobić, to do samego końca. Tym zajmowałam się całe dnie, czyli robiłam to, co zawsze kochałam. Nigdy nie miałam wątpliwości co chce robić w życiu. Miałam jeden cel, który przy pomocy i ogromnym wsparciu narzeczonego udało mi się zrealizować w stopniu przekraczającym moje najśmielsze oczekiwania.
Przez dwa pierwsze miesiące pobytu w San Marco borykałam się z problemami przeszłości. Nie było dnia, żebym choć przez sekundę nie pomyślała o panu W.(tak nazywałam go w myślach, bo na głos już nigdy więcej nie wypowiedziałam jego imienia). Potem codzienna obecność Konrada, jego wsparcie i miłość, którą już od dawno do mnie czuł, sprawiła, że zaczęłam czuć do niego to samo. Stawaliśmy się sobie coraz bliżsi, aż w końcu teraz nie możemy bez siebie żyć. Oboje przeszliśmy wiele – ja trudną miłość, Konrad utratę dziecka, ale podnieśliśmy się z tego i postanowiliśmy dalej razem iść przez życie. Byłam tu szczęśliwa i choć zawsze marzyłam o tym by mieszkać w Polsce, to byłam pewna, że znalazłam swoje miejsce na ziemi u boku właściwego mężczyzny. Obecnie byłam właścicielką dwóch kwiaciarni w San Marco i dwóch w Cannaregio. Mieszkańcy Wenecji szybko docenili mój talent i bardzo mnie wspierali. Ale to dzięki mojemu Kondziowi udało mi się to wszystko osiągnąć. To on mi pomógł finansowo i to on biegał ze mną w poszukiwaniu odpowiednich lokali, doradzał w sprawie reklamy i promocji. Doceniałam jego dobre serce i szanowałam za to, jakim był człowiekiem. Był po prostu dobrym człowiekiem. Mimo że mieszkaliśmy w San Marco, bo Konrad miał dwa kroki do swojej pracy i uwielbialiśmy tutejsze miejsca i przepiękne zabytki, to ubóstwialiśmy dzielnicę Cannaregio. Ciągnęły mnie do niej nie tylko interesy, bo mając cztery kwiaciarnie nie mogłam być wszędzie i na szczęście nie trudno było mi znaleźć zaufane osoby, na których mogłam polegać i odwiedzać to miejsce dla własnych przyjemności. Fantastyczna dzielnica Wenecji, gdzie można spotkać prawdziwych Wenecjan, zobaczyć jak żyją, podziwiać ich piękne domy, dbałość o otoczenie, zaznać ciszy i spokoju, odpocząć podziwiając uroki tego miejsca. Uwielbialiśmy spacerować wzdłuż Canale Grande odwiedzając różne kafejki, restauracje, czy pracownie. Było nam cudownie. W listach dzieliliśmy się swoim szczęściem z przyszłą teściową i Teklą. Pani Teresa odkąd dowiedziała się, że zostanę jej synową nie może doczekać się wnuków. Niestety praca nie pozwalała nam odwiedzić jej, a on sama panicznie bała się latać i w żaden sposób nie mogliśmy przekonać jej do odwiedzenia Wenecji. Nawet matczyna tęsknota nie zmusiła jej do próby wzbicia się w powietrze. Na szczęście mogłam liczyć na swoją ukochaną przyjaciółkę. Razem z Oliwierem odwiedzali nas co kwartał. Ale i tak było mi mało. Bardzo tęskniłam za nimi, a ich krótkie wizyty tylko jeszcze bardziej pogłębiały ten stan. Czekałam aż w końcu staną na ślubnym kobiercu, bo choć zaręczyli się kilka miesięcy przed nami, to ich ślub był tematem tabu. Mogłam tylko domyślać się, co było tego powodem. Bardzo się kochali, byli parą idealną, ale w jednej sprawie nie mogli dojść do porozumienia. W tym wyjątkowym dniu każde z nich chciało mieć przy boku swojego najlepszego przyjaciela, a to niestety było niemożliwe. Bardzo źle się z tym czułam. Tak jakbym stała na drodze do szczęścia moich najbliższych, ale nie mogłam nic zrobić. Niektórych wydarzeń w naszym życiu nie da się zapomnieć. Można się z nimi pogodzić, oswoić i nauczyć się dalej żyć, ale nie da wymazać się z pamięci. Każda młoda para chce otaczać się najbliższymi osobami, ale ja nie zamierzałam oglądać pana W., więc mimo wyrzutów sumienia nie mogłam postąpić wbrew sobie, własnemu spokojowi duszy i co najważniejsze własnemu szczęściu. Nie dopytywałam o prawdziwy powód, ponieważ nie chciałam by rozmowa zeszła na niewłaściwy tor. Nauczyłam się żyć własnym życiem i czerpać z niego jak najwięcej. W końcu znalazłam mężczyznę u boku którego byłam szczęśliwa i kochana, i to był właśnie ten czas, aby zadbać o siebie i o uczucie, aby nigdy nie wygasło.
CZYTASZ
USYCHAJĄCA MIŁOŚĆ
Romance"Usychająca miłość" to kontynuacja burzliwej historii Viktorii i Adama, połączonych niesamowitym i głębokim uczuciem, które nie miało szans na przetrwanie. Czy kolejne decyzje i wybory życiowe połączą ich na nowo? Viktoria w niczym nie przypomina ko...