Rozległ się charakterystyczny chrzęst i stukot gdy do żłobu wsypano solidną porcję owsa. Ten sam dźwięk brzmiał jeszcze pare razy zanim wszytkie konie nie dostały jeść. Całą stajnię wypełnił miarowy dźwięk owsa miażdzonego mocnymi końskimi zębami i odgłos ziaren spadających na brukowaną podłogę stajni. Jedynie jedna klacz nie ruszyła się, by choćby spojrzeć na jedzenie. Łeb miała wystawiony przez okienko w tylnej ścianie boksu. To akurat okienko wychodziło na łąki, otaczające stadninę. Nie były to pastwiska, przygotowane do potrzeb koni. Te łąki porastały gęsto kwiaty w wszytkich możliwych kolorach. Niebieskie irysy rosły obok czerwonych maków i żółtych żonkili. Wszystko sprawiało wrażenie jakby łąka mieniła się w słońcu różnymi barwami, błyszczącymi niby kryształy rozsypane po trawie.
Dopiero stukot twardych podeszw sztybletów o podłoże stajni wyrwał Californię z rozmyśleń. Odwróciła się, by ujrzeć Annę. Wysoka dziewczyna ubrana w błękitną koszulę włożoną w czarne bryczesy zatrzymała się przy boksie klaczy. Jej jasne, blond włosy upięła w niskiwgo kucyka, który przykryła czarnym toczkiem. W prawej ręce trzymała błekitno-czarny bat, którym stukała o lśniące sztyblety. Anna, która nigdy nie pozwalała mówić do siebie Ania wpatrywała się w Califronię dziwnie, jakby zastanawiając się nad czymś co miało związek z siwą klaczą. Rzuciła okiem na nietknięty posiłek po czym powiedziała.-Zjedz, a potem zabiorę Cię na trening- głos miała pewny siebie, głośny choć nie na tyle by usłyszał go ktokolwiek poza Californią i końmi w sąsiadujących boksach- i postaraj się nie ubrudzić jeszcze bardziej- dodała wymownie spoglądając na plamy błota wyraźnie odznaczające się na jasnej, niemal białej sierści klaczy
Klacz parsknęła tylko i zabrała się za posiłek, raczej ze względu na głód niż na prośbę Anny. Tak prośbę, nie rozkaz. Bowiem California nie słuchała niczyich rozkazów i niczego nie uznawała za takowy. Dość sprawnie uporała się z jedzeniem i kiedy wróciła wysoka dziewczyna klacz przeszukiwała żłób w nadzieji na znalezienie ziaren. Tym razem Anna przyszła z błekitnym kantarem należącym do Californi. Szybko odblokowała zamek od boksu i weszła do środka. Jednym zręcznym ruchem założyła kantar klaczy, która nie zdążyła odsunąć łba. Wciąż trzymając ją dziewczyna wyprowadziła Californię z boksu i przypięła ją pośrodku przejścią używając dwóch uwiązów. Sprzęt zdążyła przynieść w trakcie posiłku klaczy, więc teraz tylko chwyciła zgrzebłko i podeszła do boku klaczy. Usunęła całe błoto szybkimi, energicznymi ruchami rękami po czym zajęła się kurzem i pyłem, który osiadł na sierści klaczy. Użyła do tego miękkiej szczotki, przy okazji czyszcząc również łeb klaczy. California nie sprzeciwiała się zabiegom i grzecznie podała kopyta gdy przyszedł na to czas. Lubiła być czyszczona. Na koniec Anna starannie rozczesała grzywę i ogon siwej klaczy, by potem zapleść długie białe warkoczyki na szyi Californi. Następnie przyszła pora na siodłanie. Na grzbiecie klaczy wylądował błekitny czaprak, a zaraz po nim czarne, niedawno polerowane siodło. Gdy Anna zapinała popręg pod brzuchem klaczy ta kłapnęła zębami jednak uspokoiła się na dźwięk karcącego głosu dziewczyny. Z ogłowiem Anna poradziła sobie równie zręcznie, skłaniając klacz do otwarcia pyska przy pomocy jedynie słów. Gdy California była gotowa, dziewczyna wyprowadziła ją ze stajni i obie skierowały się ku padokowi. Od kiedy stopnialy śniegu i temperatura wzrosła nie było potrzeby używania zamkniętej hali. Padok był dość duży, otoczony świeżo malowanym białym, drewnianym płotem. Na ogrodzenia w róznych miejscach wymalowano czarną farbą litery służące koniom ujeżdzeniowym zaś tuż obok padoku stały ładnie ustawione przeszkody. Podłoże było wysypane miękkim piaskiem, który nie ranił końskich kopyt. Anna otworzyła furtkę i wpuściła Californię nie wypuszczając z rąk wodzy gdy zamykała padok. Zaprowadziła klacz na środek padoku i po zarzyceniu jej wodzy na szyję wsunęła lewą stopę w strzemię. Była wystarczająco wysoka, by wsiadać na konia bez urzycia drewnianych schodków. Kiedy już usadowiła się w siodle, włożyła drugą stopę w strzemię i zebrała wodze cmoknęła jednocześnie ściskając boki klaczy łydkami. California posłusznie ruszyła stępem, wciąż jeszcze próbując ułożyć wędzidło w pysku. Czując mocniejszy sygnał przyspieszyła. Wiedziała, że przy Annie nie można się leniwić. Nie należała do koni ospałych czy wiecznie człapiących jednak podobnie jak większość zwierząt wykorzystywała każdy moment, by odpocząć. Pięć lat doświadczenia pod siodłem nauczyło ją dostrzegać każdy moment pozwalający na odpoczynek. Jednak nie zawsze zwalniała, gdyż lubiła biegać jak i kochała skakać. Po paru kółkach energicznego stępa, Anna kazała jej kręcić wolty, koła, zmieniać kierunek, toteż kiedy przyszła pora na kłus klacz była już całkowiecie rozbudzona. Ryszyła żwawo przez chwilę jeszcze zarzucając łbem. Choć nie żywiła sympati so Anny, lubiła kiedy dziewczyna na niej jeździła. Miała bardzo dobry dosiad, nie ciągnęła jej wodze, ani nie kopała. Dziewczyna jeździła na koniach już dwanaście lat, a w stadninie Californi pięć, toteż miała duże doświadczenia jak i talent. Miała rękę do koni, świetnie jeździła, nigdy nie krzywdziła koni i gardziła każdym kto tak robił, a jednak klacz wciąż nie mogła się zmusić by polubić dziewczynę. Miała wrażenie, że wpływa na to jej wyniosły i arogancki sposób bycia. Z zamyśleń wyrwała ją mocniejsza łydka Anny gdyż przyszła pora na galop. Jak zwykle pierwszy miał być na prawą stronę, ze względu na to, że była to lepsza strona klaczy. Oczywiście nie miała zbytnich problemów z galopem na drugą stronę. Po przegalopowaniu kilku okrążeń Anna nakazała jej zmienić kierunek i zagalopować na drugą stronę. Califronia poradziła sobie z nią równie dobrze. W trakcie obu galopów dziewczyna kazała jej kręci koła i wolty, żeby klacz się rozciągnęła przed skokami. Dziewczyna pozwoliła jej zwolnić do kłusa, a następnie do stępa. Kiedy klacz odetchnęła, dziewczyna zeskoczyła z siodło i przywiązała wodze do ogrodzenia. Podczas gdy California stała przy płocie, Anna ustawiła mini parkur złożony z niskiej stacjonaty, koperty, a również podwójnego okseru, który był tutaj najtrudniejszą przeszkodą. Dziewczyna odwiązała klacz i ponownie usiadła w siodle. Klacz wyczuwała ekscytacje dziewczyny choć nie dało się tego wychwycić w zachowaniu Anny gdy poganiała Californię. Klacz ruszyła przed siebie energicznym kłusem, by zaraz przejść do galopu. Kierowana wodzami, łydkami i dosiadłem dziewczyny biegła prosto na przeszkodę. Stacjonata z każdą chwilą rosła gdy California się zbliżała. Tuż przed przeszkodą Anna przeszła do półsiadu skracając wodze i lekko wysuwając ręce do przodu. Klacz wybiła się mocnymi tylnymi nogami i ładnie podwijając nogi poszybowała nad drążkiem. Zgrabnie wylądowała po drugiej stronie, a dziewczyna pogoniła ją na kolejną przeszkodę, jaką była koperta. Reszta parkietu poszła im równie sprawnie, więc już po chwili California stępowała z długimi wodzami wokół padoku. Trening był męczący, ale nie tyle, żeby klacz dyszała z wysiłku. posłusznie szła przed siebie raczej energicznie niż odpoczywając. Mimo wszytko nie mogła się już doczekać kiedy będzie mogła odpocząć na pastwisku.
CZYTASZ
Niezwykłe Marzenia
Short StoryNiezwykłe marzenia zupełnie zwyczajnego konia... a może niezwykłego.... California jest klaczą skokową w małej rekreacyjnej stadninie. Zawsze marzyła o czymś innymi, a jednak życie sportowego konia ją przeraża. Nudzi ją codzienna, nieprzerwana rutyn...