#2 Wypadek

43 2 2
                                    

Pobiegłam do stajni, zostawiłam w siodlarni plecak i wzięłam siodło, ogłowie i ochraniacze. Osiodłałam Wishwish'a i zaprowadziłam go do miejsca gdzie wsiadam. Deborah chwile po mnie przyszła ze swoim koniem i powiedziała, że jedziemy w teren. Wyjechałyśmy tylną bramą i stępowałyśmy w stronę wyspy padok. Miałyśmy właśnie przejechać przez most, ale na środku mostu pękła jedna kłoda. Wishwish się spłoszył i omal nie spadłam. Wałach pogalopował przez most i nie mogłam go zatrzymać. Deborah jechała za mną. Nawet nie wiedziałam gdzie on chce jechać. Ciągnęła za wodze odchylając się ostrożnie, ale on i tak się nie zatrzymał. Przejechaliśmy obok kawiarni w stronę wjazdu do Jarlaheim. Jednak Wishwish nie skręcił, jechał prosto. Potem skręcił w las. Schyliłam się kładąca głowę na szyje konia trzymając się mocno rękami o nią. Zamknęłam oczy, nie chciałam już tego widzieć. Myślałam, że to ostatnie chwile mojego życia. Wjechaliśmy na drogę, a zza zakrętu wyjechał samochód. Nie zdążył się zatrzymać, wjechał w nas. Zemdlałam. Nie pamiętam co się wtedy działo. Obudziłam się w szpitalu, a obok mnie siedzieli rodzice i Allison.
- C-co się s-stało? - zapytałam.
- Jesteś w szpitalu, miałaś wypadek. - wyjaśniła
pielęgniarka.
Z tamtego dnia nic już nie pamiętam. Tylko mnie bolało. Następnego dnia rano czułam się bardzo źle.
- Charlotte? - powiedziała Allison.
- T-tak? - ledwie powiedziałam.
- Dobrze się już czujesz? - zapytała.
- N-nie. - odpowiedziałam cicho.
W tej samej chwili pomyślałam o Wishwish'u.
- A co z Wishwish'em?! - powiedziałam najgłośniej jak mogłam.
- Niestety, chyba już go nie zobaczysz... - odparła smutno Allison.
- Co?! - wzięłam się na siły i krzyknęłam.
Rozpłakałam się, ale nie mogłam wstać, nie miałam sił.
Podbiegły pielęgniarki i lekarz.
- Co się stało?! - zapytał lekarz.
- Jej brakuje konia... - odpowiedziała Allison.
Nie wiem co wtedy zrobili, ale obudziłam się wracając z operacji. Stała obok mnie mama, Allison, Clara, Avery i Ida.
- Dziewczyny, co tu robicie? - zapytałam cichym głosem.
- Twoi rodzice zadzwonili i powiedzieli, że miałaś wypadek, więc przyjechałyśmy. - odparła Clara.
Odpowiedziałam coś w stylu „Miło". Kilka dni później nie mogłam przeżyć bez wałacha. Wyszłam ze szpitala ze złamana nogą i setkami ran. W domu płakałam, aż przyszli rodzice.
- Co się dzieje? - zapytał tata.
- Co z Wishwish'em? - powiedziałam.
- Oh, o to chodzi... - odpowiedział.
- Gdzie on jest?! - krzyknęłam.
- Pojechał do Południowego Kopyta na ranczo ratunkowe. - odparł.
Nie odpowiedziałam. Zasnęłam w smutku. Obudziłam się rano, wtedy gdy mama przyniosła mi śniadanie. Nie byłam w stanie rozmawiać. Wishwish był moim przyjacielem, którego kochałam. Zjadłam w smutku. Ubrałam się w smutku. Wszystko robiłam w smutku. Nawet nie zauważyłam, że Clara, Avery i Ida spały u nas w domu. O 10:00 dziewczyny przyszły ze mną porozmawiać.
- Charlotte, co musimy zrobić, żebyś była szczęśliwa? - zapytały.
- W-w-i-s-h-w-i-s-h. - odpowiedziałam.
- Dobra, pojedziemy do PPK. - odpowiedziały.
- Jak? - zapytałam.
- Za godzinę twoi rodzice z Allison idą na zakupy, więc wykorzystamy okazje. - odparła Avery.
- Jak mam nogę w gipsie? - powiedziałam.
- Damy radę. - odparła Clara.
Jak rodzice z Allison poszli na zakupy poszłyśmy do stajni. Pojechałam z Clarą na Windsoul'u. Jechałyśmy szybko, ale spokojnie.
Dotarłyśmy na ppk. Poszłyśmy w stronę rancza ratunkowego.
- Dzień dobry, przyjechałam się spotkać z moim koniem. - powiedziałam.
- Dobrze, jak się pani nazywa? - zapytał mnie Hugh.
- Charlotte Misthill, a mój koń to Wishwish. - odparłam.
- To w tamtą stronę. - wskazał boks.
Spojrzałam do boksu i zobaczyłam mojego wałacha leżącego z mnóstwami ran.
- Wishwish? - powiedziałam.
-prychną-
- S-słyszysz mnie?
-prychną-
- Chyba pamięta ciebie. - uśmiechnęła się Clara.
Przyszedł Hugh.
- Co z nim jest? - zapytałam.
- No, nie wiem czy jeszcze kiedyś stanie na nogi... - odparł.
- Ale, jak będziesz go kochać i się nim tutaj opiekować, to są małe, ale są szanse nastaniecie na nogi. - odpowiedział.
- Dobrze, spróbuje przyjeżdżać tu. - odparłam.
Wróciłam zapłakana do domu. Usiadłam w salonie na fotelu i tak jak zawsze przeglądałam czapraki.

|Kontynuacja| Historie życia Charlotte. [zawieszone]Where stories live. Discover now