Elena's POV
Ostatnia podróż mojego życia była pamiętna i nieprzyjemna. Siedziałam, patrząc przez okno na mijane budynki w śródmieściu Demisewood Creak. Całe miasto było skorumpowane i skażone. Mogłam tylko marzyć o miejscu z małymi chatkami i polami lilii. Słyszałam, jak dwóch Szlachciców (zapamiętałam ich imiona: Filip i Arnold) dyskutowała o następnej aukcji w Trisumber. Mój oddech zwolnił, gdy usłyszałam, jak Arnold powiedział, że to już za 6 dni. To mniej niż tydzień. Mam mniej niż tydzień zanim najbogatsi mężczyźni w państwie przyjdą mnie obserwować.
Próbowałam skupić swoją uwagę na drapaczach chmur, podczas gdy dwóch niezamężnych Szlachciców rozmawiało o tym kogo chcieliby poślubić. Na szczęście moje imię nie padło z ich ust w trakcie rozmowy. Może nikt się mną nie zainteresuje i będę mogła odejść wolna? Wzdychając, powróciłam wzrokiem do przyciemnionego okna. Nikt nigdy nie opuścił Trisumber. Chyba, że weźmiesz ślub albo umrzesz.
- Pan Styles jest z powrotem w mieście ze swoją rodziną. Odkupił swoją nieruchomość - głośny i specjalnie francuski akcent Filipa zabrzmiał w samochodzie. Kim są Stylesowie? Pewnie kolejną bogatą rodzinką. Prawidłowym pytaniem jest: dlaczego oni tutaj wrócili?
- Świetnie! Kolejna osoba, której musimy być posłuszni - zadrwił Arnold, łatwo dało się usłyszeć sarkazm w jego głosie. Chciałam zapytać o tę rodzinę, ale także o mój los i przeznaczenie. Niestety wiem, że będą kazali mi się zamknąć albo uciszą siłą. Wszyscy zawsze tak reagowali.
- Jego synowi też. Najwidoczniej Desmond chce go za niedługo ożenić - wyjaśnił Filip bardziej Arnoldowi, ale to moje ciało się zatrzęsło.
Co jeśli ten Desmond przywiózł swojego syna do Trisumber i zostanę teraz wydana za niego? No, wiem że i tak ewentualnie to się stanie. Jednak nie mogłam sobie wyobrazić bogatego mężczyzny interesującego się mną. Nie jestem specjalna. Mam brązowe włosy i oczy jak większość dziewczyn w mieście. Nie jestem inna ani oryginalna. Jestem zwyczajna.
W końcu samochód zatrzymał się i Szlachcice wjechali do Trisumber. Moje serce zaczęło bić mocniej, jakby zaraz miało mi wyskoczyć, gdy spojrzałam na ten stary budynek. Chodziły plotki, że w 2000 roku było tutaj więzienie. To dlatego jest tutaj tyle cel, w tym za niedługo i dla mnie. Myślenie o byciu zamkniętą w celi tak długo, aż ktoś mnie nie poślubi albo umrę - było najgorszą częścią. Życie nie polega na byciu ograniczonym, ono polega na życiu.
Dwóch Szlachciców wysiadło z auta. Filip podszedł do mnie i otworzył drzwi. Skuliłam się zdala od niego, ale moje mankiety znikły po chwili w jego dłoni. Uśmiechnął się do mnie złowieszczo.
- Dalej, skarbie. Bądź miła. Inaczej mój przyjaciel zrobi się niemiły - wykrzywił usta, ale wciąż próbowalam sie wyrwać, przesuwając się na drugą stronę. Filip westchnął, po czym skinął na Arnolda. Nagle drzwi przez które się wychylałam znów się otworzyły, a ból przeszył moje ramię. Podskoczyłam z bólu, a po chwili igła strzykawki została wbita w moje ramię. Chciałam podnieść ręce, ale moje ciało zaczęło słabnąć, a powieki zrobiły się ciężkie. Próbowałam krzyknąć, ruszyć się, ale straciłam kontrolę nad ciałem. Po chwili wpadłam w ciężki, niekomfortowy sen.
__________
Moje zamglone, ociężałe oczy otworzyły się na nowe otoczenie. Rozejrzałam się, próbując ustalić gdzie jestem. Pokój był szary, nie było okien, a drzwi były daleko po prawej. Próbowałam usiąść, ale moje ciało wciąż było zbyt ciężkie. Położyłam się ponownie, wzdychając głośno. Gdzie ja jestem? Leżę na łóżku operacyjnym w bardzo okropnym pokoju.
- Halo? - krzyknęłam, modląc się, że ktoś mnie usłyszy i wypuści wolno z Trisumber.
Nagle drzwi otworzyły się, uderzając o ścianę. Kobieta ubrana w czarną, koktajlową sukienkę przeszła dumnie przez próg. Uśmiechnęła się, patrząc na mnie złowieszczym spojrzeniem przez swoje lodowate niebieskie oczy.
- Wygląda na to, że nasza nowa dama się obudziła. Zakładam, że jazda przebiegła dobrze? - jej głos odbił się echem po pokoju sprawiając, że rozbolała mnie głowa.
- Kim jesteś? - ledwo opowiedziałam. Kobieta założyła swoje długie blond włosy za ucho i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Jestem twoją Tri-Matką - dalej się uśmiechała.
Czułam, jak krew odpływa z mojej twarzy. To wszystko jest nierealne. To wygląda, jakby matka czytała swojemu dziecku bajkę przed snem albo jak stary horror z lat 80. Wydaje się realne, ale takie nie jest. Niestety to nie jest przypadek, to jest teraz moja rzeczywistość.
- Dlaczego nie mogę się ruszyć? - wymamrotałam, próbując ponownie usiąść, jednak znów nędznie upadłam. Moja Tri-Matka przytrzymała mnie.
- Nie ruszaj się. Nasza Szlachta podała ci leki. Za niedługo odzyskasz kontrolę nad ciałem, ale teraz pozwól przemianie się zakończyć - uśmiechnęła się i po raz pierwszy był to prawdziwy uśmiech.
Zrelaksowałam sie odrobinę, wystarczająco by moje ciało się odprężyło. Moi przyjaciele, którzy wracali do domu, zawsze mówili o przemianie. To jedyna dobra część bycia w Trisumber. Przychodzi wtedy zespół odpowiedzialny za urodę i "robi cię" na bóstwo. Nie przeszkadzał mi mój wygląd. Sprawiał on, że byłam sobą, ale przemiana była tutaj obowiązkowa.
- Mogę cię zapytać o imię? - moja Tri-Matka spojrzała na mnie w dół w taki sposób, że poczułam się jakbym ją obraziła. Szybko jednak na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Shannon. I nie martw się, Eleno. To nie pierwszy raz, gdy się spotkałyśmy.
CZYTASZ
Caged - tłumaczenie II h.s.
FanfictionKiedy biedna dama z Demisewood Creak skończy 18 lat, zostaje zabrana do skorumpowanego miejsca zwanego Trisumber. Trisumber to miejsce, gdzie kobiety żyją w celach. Przetrzymywane są dla zamożnych mężczyzn z miasta, którzy sami wybierają dla siebi...