Jestem wiedźma

11 0 0
                                    

Od powrotu do domu minęło prawie dwa tygodnie. Przez pierwsze dni codziennie miałam gości, zaniepokojeni sąsiedzi przychodzi odwiedzić mnie i upewnić się czy jestem cała i zdrowa. Nie obyło się bez kazań. Najdłuższe z nich usłyszałam od Pani Corks i Yellow. Staruszki spędziły u mnie cały dzień i nie pozwalały nawet pójść do łazienki. Słyszałam nawet jak zabierały klucze do szopy, ale musiały się pomylić bo one były na swoim miejscu. Oprócz tych dwóch staruszek odwiedzali mnie inni, przynosząc przy okazji pojemniki z jedzeniem. Abym odzyskała siły i szybko wróciła do siebie. Mam cudownych sąsiadów. Jednak najlepszym z nich okazał się nowy sąsiad. Pan Harington. Sympatyczny staruszek, od niespełna roku był na emeryturze. Pracował od lat w policji. Często przesiadywałam u niego, pomagałam mu rozpakować rzeczy, bo jak mi zdradził podczas popołudniowej herbaty, chce tutaj się osiąść na stałe. Wypytywał się dużo o mnie, czym się zajmuje , dlaczego mieszkam na osiedlu dla emerytów. Niektórymi pytaniami potrafił doprowadzić mnie do płaczu, oczywiście ze śmiechu.

Co dwa dni przyjeżdżał Neville. Kontrolował mnie czy nie pracuje, chodził do ogrodu i upewniał się czy czegoś przypadkiem nie wykopałam. Bawiło mnie jego zachowanie. Po jego 3 czy 4 wizycie nie mogłam już usiedzieć w domu i patrzeć na moje biedactwa które zaczynały cierpieć przez brak mojej opieki. Tuż po jego wyjściu zajęłam się moimi maleństwami, na moje nieszczęście pojawił się Moses. Staruszek karcąco pogroził mi palcem, po czym sam podwinął rękawy i pomógł mi zając się ogrodem. I tak spędzaliśmy dni, poranki u mnie w ogrodzie a popołudnia u niego kończąc rozpakowywanie kartonów.

W sobotnie popołudnie czekałam na Nevilla w ogrodzie, siedziałam na schodkach podlewając grządki z kwiatami. Spojrzałam w bok uśmiechając się pogodnie do Longbottoma. Pochyliłam się zakręcając wodę, wstałam otrzepując spodnie i zeszłam po schodkach

- To nie jest ciężka praca, a rośliny muszą mieć wodę – zaczęłam na wstępie aby obronić się

- Hermiono, nie jestem twoim ojcem by na ciebie krzyczeć

- Ale jesteś lekarzem który każe mi leżeć i nie ruszać się

- Dla twojego dobra, ale mogę już znieść ten nakaz. Odebrałem Twoje ostatnie wyniki. Wszystko jest w normie, nie masz żadnych urazów wewnętrznych.

- W takim razie zapraszam na kawę i ciasto – uśmiechnęłam się do niego i weszłam pierwsza do dom. Zaparzyłam kawę , pokroiłam ciasto. Wyjęłam dwa kubki i przyjrzałam się im uważnie. Jeden z nich był biały w kwiaty, drugi natomiast w malutkie ramki z obrazami. Może nie byłoby w nich nic dziwnego gdyby kwiatki nie ruszały się a postacie z obrazów nie machały. Postawiłam je na tacy i zaniosłam do salonu w którym czekał Neville – A jak u ciebie Neville ? Zawsze rozmawiamy o mnie i o tym jak się czuje. A co u ciebie

- Jak to w szpitalu, dyżur dom dyżur dom. I tak w kółko. Niedługo biorę wolne to trochę odpocznę. Ma pojawić się nowy lekarz – powiedział biorąc ode mnie kubek z kawą – Co byś powiedziała na wycieczkę nad morze ? Kilka dni by ci się przydało, zdrowe czyste powietrze.

- Z ogromną chęcią pojadę, ale najpierw muszę zająć się zleceniami z firmy. Wiesz ile mi się ich nazbierało ? Jak uruchomiłam sekretarkę telefoniczną to miałam 8 zleceń. A pracuje sama

- Rozmawialiśmy o tym ostatnio, powinnaś kogoś zatrudnić do pomocy.

- Moses mi proponował pomoc. To ten mój nowy sąsiad, wprowadził się 3 domy dalej. Miał żonę, ale zmarła kilka lat temu. Potrącił ją samochód. Mówił że straszny wypadek. Dzieci mieszkają daleko razem z wnukami. Może faktycznie zgodzę się na jego pomoc. Miałby zajęcie i ja pomoc

Remember youWhere stories live. Discover now