- Kochanie! - krzyknął ucieszony Lucas.
- Co się stało? - zapytała wkurzona Rose po całym dniu pracy, po czym poszła do pokoju, w którym przebywa aktualnie Lucas.
- Mam dla ciebie niespodziankę, wszystko już załatwiłem. Musisz się tylko spakować tylko na 2 tygodnie. Jutro wstajemy o 4:30 bo o 6:40 mamy lot, zanim zapytasz nie powiem ci gdzie jedziemy, przekonasz się na miejscu gdzie jesteśmy. - powiedział rozbawiony chłopak i pocałował Rose.
- Dobra... - powiedziała podejrzanie dziewczyna - to powiedz tylko czy jest tam ciepło czy zimno? - spojrzała na chłopaka podejrzanie
- Nie mogę ci za dużo powiedzieć ale raczej jest ciepło, więc szybko idź się pakować bo nie mamy za dużo czasu - powiedział Lucas śmiejąc się równocześnie na co dziewczyna szybko wybiegła z pokoju się pakować na wyjazd.
*Rosaline*
Szybko poszłam się pakować, aby jeszcze się wyspać przed jutrzejsza niespodzianką. Domyślam się w sumie gdzie możemy jechać, lecz wole nie drążyć tego tematu z Lucasem, ponieważ bardzo szybko się denerwuje i nie chce mu tym zepsuć wyjazdu.
Miałam lekki problem ze zmieszczeniem się w wyznaczonym bagażu, ponieważ maksymalnie mogę zabrać 23 kg a wychodziło na wadze ponad 35 kg, ale po lekkim przepakowaniu wreszcie udało mi się zmieścić w wyznaczonym przedziale wagowym. Niestety nie mogę wziąć niektórych ubrań, które bym chciała, ale tam gdzie jedziemy powinny być też sklepy, a przecież muszę mieć jakąś pamiątkę po wyjeździe.
Jutro rano napiszę jeszcze mojej siostry Albiny, że wyjeżdżam i powinnam być za 2 tygodnie w domu. W sumie trochę mi smutno, że nie będę mogła z nią jechać, ale przecież poradzi sobie sama, a wreszcie też mogę spędzi czas sam na sam z moim chłopakiem.
Przygotowałam już wszystko co jest mi potrzebne na podróż i spakowałam bagaż podręczny, zostało mi tylko iść się wykapać i położyć się spać. Tak też zrobiłam.
*następny dzień rano godzina 5:45*
- Kochanie musimy już się zbierać na lotnisko bo nie zdążymy na nasz lot, masz wszystko spakowane? - zapytał się szybko brunet wynosząc już walizki do stojącego przed domem ubera
- Tak, poczekaj już schodzę i będziemy mogli jechać tylko sprawdzę jeszcze raz czy wszystkie okna są pozamykane i zakluczę dom - powiedziała dziewczyna wchodząc do sypialni i sprawdzając czy okna są pozamykane
- Dobra, czekam na dole w aucie pospiesz się proszę! - krzyknął już z dworu Lucas
Po 15 minutach byliśmy już na lotnisku. Wypakowaliśmy bagaże z auta i podziękowaliśmy kierowcy za podwiezienie nas. Następnie poszliśmy odprawić się i oddać bagaże, na szczęście nie było żadnych problemów z odprawą i wszystko poszło bardzo szybko i sprawnie.
Czekamy na lot który będzie za 25 min. Za chwilę będziemy mogli wchodzić na pokład samolotu. Zaczynam się trochę stresować, że coś się stanie, ale samolot to przecież najbezpieczniejszy środek transportu. Będę pierwszy raz leciała samolotem, ale lecę z Lucasem to nic nie może być nie tak, z nim wszystko jest idealne, nawet jak się wydaję, że jest bardzo źle.
Nadal nie mam pojęcia gdzie mnie zabiera, ale się cieszę, że to on właśnie mnie gdzieś zabiera. Mam tylko nadzieję, że nie jedziemy na jakieś odludzie i będę miała zasięg, żeby się kontaktować z moją siostra.
Właśnie wywołali nasz lot. Możemy wchodzić do samolotu. Stresuje się coraz bardziej, nawet nie lotem, a samym startem. Wszystko będzie dobrze, powtarzam sobie cały czas w myślach, bo przecież będzie, nic strasznego nie może się przecież stać.
Usiadłam wygodnie na moim miejscu przy oknie zaraz obok Lucasa. Pilot nawet mówił gdzie lecimy, ale jestem tak zestresowana, że nawet nie zdążyłam zarejestrować co on mówi. Dowiedziałam się jedynie od Lucasa, że będziemy na miejscu za jakieś 5 godzin.
Nagle poczułam straszne wgniatanie w fotel, momentalnie zrobiło mi się nie dobrze, ale dałam rade wtrzymać. Samolot wystartował jakoś już 5 minut temu a ja nadal czuje jakbyśmy byli jeszcze na ziemi, ale tak nie jest. Lucas przytula mnie mocno i nie jest tak źle jak było na początku, gdy startowaliśmy. Nienawidzę latać samolotami i teraz przekonuję się o tym po raz kolejny i jeszcze mocniej niż wcześniej.
Po 30 minutach lotu zasnęłam i spałam cały lot, aż nie poczułam jak ktoś mnie lekko szturcha w lewe ramie. Okazało się, że to mój chłopak budzi mnie bo zaraz będziemy lądować. Lekko się wyciągnęłam i usiadła wygodnie w fotelu. Jeszcze nie wiem do końca co się dzieje, ale cieszę się, że mam to już za sobą i zaraz będziemy mogli w końcu po tak długim czasie wysiąść.
Wylądowaliśmy, nadal jestem strasznie zaspana, ale na szczęście mam Lucasa, który cały czas mnie prowadzi. Stoimy właśnie przed taśmą, na której wyjeżdżają nasze bagaże z bagażnika samolotu. W oddali zauważyłam moja walizkę, a zaraz obok widzę walizkę mojego chłopaka. Proszę go, więc żeby poszedł je zabrać i byśmy mogli wreszcie jechać do hotelu.
W międzyczasie orientuję się mniej więcej, gdzie możemy się znajdować, więc szybko uruchamiam telefon i sprawdzam na mapie, gdzie dokładnie się znajdujemy. Na napie widzę napis ,,Meksyk''. Uśmiecham się sama do siebie nieświadomie i odchodzę do Lucasa, aby pomóc mu w noszeniu walizek. Zaraz po tym mówię uśmiechnięta gdzie się znajdujemy i proszę go o adres naszego hotelu, abym mogła zamówić taksówkę.
Po chwili znajdujemy się już przed lotniskiem czekając na nasz taksówkę, która zamówiłam niecałe 10 minut temu z informacja, że taksówkarz powinien być na miejscu za 15 minut. Czekając na naszego kierowcę postanowiłam napisać do siostry sms'a, że wylądowaliśmy i że wszystko jest dobrze. Gdy chowam telefon do bluzy podjeżdża nasz kierowca, więc podchodzimy do niego i pakujemy walizki do środka auta, a sami siadamy na miejsca pasażerskie.
Widząc na nawigacji, że na miejscu powinniśmy być za niecałą godzinę. Wtulam się w Lucasa i rozmawiamy o jakiś największych głupotach.
YOU ARE READING
All went wrong in 2037
Teen FictionLucas - posiada własna bardzo dobrze prosperującą firmę, tajemniczy, asertywny, uparty, przystojny, oschły, z problemami, znany i popularny w tajemniczym dla Rosie środowisku, bardzo kocha swoja dziewczyn Rosalie i ufali sobie bezgranicznie, lecz Lu...