Ten ból brzucha to nie okres

37 5 0
                                    

- Bella wstawaj!
- Już mamo, pięć minut
Zamiast ciszy i spokoju, którego pragnęłam jeszcze przez te pięć minut, poczułam zimno. Moja mama zsunęła ze mnie pościel.
- Nie ma pięć minut spóźnisz się do szkoły - spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek. - Śniadanie masz w kuchni - i wyszła.
Postanowiłam poleżeć jeszcze te pięć minut, ale zimno bardzo mnie drażniło, a po kołdrę nie chciało mi się sięgać. Jestem leniem, wiem. Zwlokłam się powoli z łóżka, po czym podeszłam do szafy. Zważywszy na to, że było dzisiaj dość ciepło, postanowiłam ubrać czarne, welurowe, luźno puszczone spodnie i białą, obcisłą bluzeczkę na ramiączkach. Do tego wzięłam bieliznę i ruszyłam w stronę łazienki. Żeby do niej dojść musiałam wyjść na korytarz, ponieważ nie miałam swojej własnej. Mój dom był skromny, ale nowocześnie urządzony. Rodzice stwierdzili, że skoro jest nas tylko trójka, damy sobie radę.
Po ubraniu bielizny i standardowo - dwóch różnych skarpetek, popsikałam swój dekolt i plecy lekiem, ponieważ wcześniej miałam spory problem z trądzikiem. Teraz na szczęście już się wyleczyłam, ale leki muszę jeszcze stosować. Umyłam zęby oraz twarz - również wyznaczonym płynem, po czym się ubrałam. Chwyciłam ochronną pomadkę i lekko posmarowałam nią moje rzęsy, które później podkręcam zalotką. Czekam chwilę, aż wyschną od balsamu i nakładam na nie tusz. Później rozczesuję moje z natury ciemne brwi, a na usta nakładam ulubiony bezbarwny, ale lekko świecący błyszczyk, który biorę ze sobą do szkoły, podobnie jak tusz. Proste włosy o kolorze jasnego brązu rozczesuję, a gumka zostaje na moim nadgarstku. Kiedy jestem już gotowa, idę do mojego pokoju, składam łóżko i pakuję potrzebne mi dzisiaj książki. Zarzucam plecak na jedno ramię, jak to mam w zwyczaju i schodzę na dół do kuchni.
- Hej - wita się ze mną tata, który siedzi i czyta gazetę. Tak, nie tylko w filmach tak jest. Mój tata ma bzika na punkcie sportu, więc codziennie rano czyta w gazecie o nowych wydarzeniach sportowych, a wieczorami ogląda mecze. Taka tradycja. - Wyspana?
- Pytasz, jakbym codziennie rano wstawała z uśmiechem, bo muszę iść do szkoły - przewracam oczami. - Oczywiście, że nie jestem wyspana.
Tata nie odpowiada, ale w odpowiedzi śmieje się tylko i kręci głową z niedowierzaniem.
Siadam do stołu i zaczynam jeść pyszne kanapki z nutellą. Rzadko ją jem, ale uwielbiam ten smak, który wręcz rozpływa się w ustach. Tak, kiedy jem nutellę włącza się we mnie poeta, mówiący o tym, jak bardzo mu dobrze. Wypijam szybko kawę i kończę swój posiłek. Żegnam się z rodzicami buziakiem w policzek, po czym wychodzę z domu z plecakiem na ramieniu. Jest 7:30, a ja do szkoły mam jakieś piętnaście minut, więc na luzie zdąrzę.
Po kilkunastu minutach docieram do szkoły. Od razu widzę grupkę moich znajomych, do których bez wachania podchodzę. Witam się z chłopakami buziakiem w policzek oprócz Justina, któremu daję buzi w usta, podobnie jak dziewczynom. Nie zrozumcie mnie źle, Justin nie jest moim chłopakiem. Po prostu jest gejem. Może i trochę to typowe, ale tak jest.
- Witaj karzełku - uśmiechnął się Justin, jak to miał w zwyczaju nazywać mnie karzełkiem, ponieważ mam tylko 1.55 wzrostu, które przy jego 1.83 wyglada dość śmiesznie. Mimo mojego niskiego wzrostu, nie wyróżniam się jakoś bardzo, ponieważ dziewczyny z naszej grupki też nie były jakoś bardzo wysokie. Najwyższa była Katie, która mierzyła 1.63, więc wcale nie tak dużo.
- Witaj pedale - uśmiechnęłam się jak najbardziej sztucznie, bo wiedział, że nie lubię mojego wzrostu. Na przezwisko, którym został przeze mnie nazwany zachichotał.
- Milutka - dopowiedział pod nosem.
Później zaczęła się rozmowa, ale ja jakoś nie bardzo się w nią włączyłam. Przebudziłam się dopiero, kiedy usłyszałam znajomy głos zza pleców.
- Cześć, słonko - wszyscy spojrzeli w tamtą stronę, a ja zerknęłam na Justina, który przytaknął głową na znak, że nie pomyliłam osoby. - Ślicznie wyglądasz.
- Czego chcesz? - odwróciłam się do niego przodem i zadarłam głowę do góry, żeby móc spojrzeć w jego zielone oczy. - Naprawdę mam dość zaczepek, najzwyczajniej w świecie mnie to nie bawi.
Na moje wyznanie zmrużył oczy, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Przyszedłem się tylko przywitać - uśmiechnął się tak, jak kiedyś uwielbiałam, po czym schylił się do mojego ucha i musnął delikatnie mój policzek ustami. Przeszły mnie nieprzyjemne ciarki. Odsunął się zadowolony i odszedł. Natychmiast odwróciłam się w stronę znajomych, a Justin już stał naprzeciwko mnie tak, że nasze twarze były na tym samym poziomie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale on nie odpowiedział, tylko zaczął lizać mój prawy policzek, na którym kilka sekund temu były usta Blake'a.
- Co ty robisz debilu!? - odskoczyłam jak oparzona, a on uśmiechnął się dumnie.
- Chciałem zmyć ślad, który zostawił Blake.
- Ty jesteś nienormalny - Jessi puknęła palcem wskazującym swoje czoło.
- Przyznaj, że po prostu też byś tak chciała - Justin zaczął podchodzić do przyjaciółki, a ta zaczęła uciekać. Chłopak za nią pobiegł.
- Jak dzieci - skwitował Jake, który magicznym sposobem siedział teraz obok mnie na murku. Delikatnie złapał moją dłoń - Co tam? Jesteś jakaś nieobecna.
- Jestem po prostu niewyspana - uśmiechnęłam się uspokajająco, on pokiwał głową na znak, że rozumie. - A u ciebie?
- Mam dzisiaj sprawdzian z biologii - wypuścił ciężko powietrze.
- Uczyliśmy się do niego razem, wszystko umiesz.
- Niby tak, ale mam wrażenie, że wszystko zapomniałem.
- To tylko przeczucie, zobaczysz, dobrze ci pójdzie - musnęłam ustami jego policzek, na co uśmiechnął się pod nosem.
Przyznam, że Jake trochę mi się podoba. Wydaję mi się, że on też jest mną zauroczony, ale nic z tym nie robi. Na razie podoba mi się tak, jak jest. Nie miałabym jednak nic przeciwko temu, gdyby poszło to dalej.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy jeszcze kilka minut dopóki nie zadzwonił dzwonek. Ja, Jessi, Katie byłyśmy w jednej klasie, więc poszłyśmy na historię. Justin był w tym samym wieku, ale chodził do innej klasy, a Jake, Luke i Brian byli rok starsi.
Lekcja historii była nudna, jak zawsze. Gdybym mogła usunąć jakiś przedmiot szkolny, to właśnie historię. Inne lekcje minęły mi dobrze. W końcu nadeszła przerwa na lunch. Niektórzy wyszli na zewnątrz, a reszta, w tym my, na stołówkę. Dzisiaj postanowiłam zrezygnować ze szkolnego jedzenia, więc wyciągnęłam swoje kanapki z nutellą, które zrobiła mi moja mama. Mówiłam już, że ją kocham?
Obok mnie usiadł Jake i Jessi, a naprzeciwko Justin.
- Jak tam sprawdzian? - zapytałam Jake'a. Wszyscy się zainteresowali.
- Emm... Chyba dobrze - powiedział, ale jakby nie skończył swojej odpowiedzi. - Znaczy tak myślę. Poszło znośnie - uśmiechnął się w moją stronę, co odwzajemniłam.
Zabrałam się na jedzenie. Jake ułożył swoją dużą dłoń na moim kolanie, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Chłopak chyba to poczuł, bo uśmiechnął się pod nosem.
- Co powiedziałeś!? - usłyszałam krzyk. To Cody. Jest rok starszy i chciałabym nie być typowa, ale niestety. Może nie jest to takie oczywiste, ale jednak trochę przewidywalne. Nie można powiedzieć, że Cody jest grzecznym chłopcem, bo nie jest. Nie można powiedzieć, że nie jest popularny, bo jest, chociaż nigdy się o to nie prosił. Nigdy nie prosił się o poświęcanie mu swojej uwagi, z tego co wiem, to nigdy tego nie chciał. Znany jest z bycia kapitanem szkolnej drużyny kosza i z bójek, a nie z tego z iloma dziewczynami spał. Jest przystojny. Cholernie przystojny. Byłabym nienormalna, gdyby mi się nie podobał, ale zauroczona jestem w Jake'u, który tez jest przystojny, ale w ogóle nie przypomina Cody'ego. Cody ma coś około 1.90 wzrostu i jest wysportowany. W dodatku ma brzozowe loki które opadają mu na czoło. Nic więcej nie mogę o nim powiedzieć, bo nigdy z nim nie rozmawiałam. Zawsze unikałam go jak ognia. Najzwyczajniej w świecie mnie przerażał.
- Słyszałeś - rzekł Blake z cwanym uśmiechem. Był zadowolony, że udało mu się rozzłościć Cody'ego. Kiedy chodziłam z Blake'em nie za bardzo się lubili. Z tego co widzę, to się nie zmieniło.
- Powtórz! - Cody wstał i widać było, że jest gotowy zadać pierwszy cios.
- Twoja matka jest... - nie dane było mu skończyć, ponieważ duża pięść Cody'ego zderzyła się z lewym policzkiem Blake'a. Wstrzymałam oddech.
Blake nie był dłużny swojemu rywalowi, jednak widać było, że Cody jest silniejszy, więc z łatwością obrócił przeciwnika na plecy i zaczął okładać go pięściami. Ludzie zamiast zareagować, skandowali na zmianę dwa imiona, Blake albo Cody. Mimo że bardzo bałam się cokolwiek zrobić, wstałam i ruszyłam w ich stronę. Widok krwi zawsze przyprawiał mnie o mdłości, a tutaj jej nie brakowało. Nie lubiłam Blake'a, ale nie chcę, żeby coś mu się stało. Miło tego, co mi zrobił spędziłam z nim wiele wspaniałych chwil, a Cody jest w stanie go zabić.
Słyszałam, że wszyscy z mojego stolika próbowali mnie zatrzymać, ale nie zwracałam na to uwagi. Podeszłam do nich i na początku próbowałam przemówić do Cody'ego, ale na nic, więc złapałam za jego łokieć i z całej siły zaczęłam ciągnąć w swoją stronę. Próbowałam tak kilka razy, aż nagle poczułam coś ciężkiego na brzuchu. Ogromny ból. Upadłam na podłogę. Wszyscy ucichli. Dopiero teraz zorientowałam się, że Jake, Justin i Jessi trzymają mnie mocno. Chyba próbowali odciągnąć mnie od całego zdarzenia, ale najwyraźniej byłam tak skupiona, że tego nie poczułam. Zabawne.
- Nic Ci nie jest? - zapytała Jessi.
Nie odpowiedziałam, bo nie mogłam. Dostałam w brzuch tak mocno, że nie jestem w stanie się odezwać.
- Gnoju! - Jake podszedł do Cody'ego pchnął go, jednak na pierwszy rzut oka było widać, że Jake jest niższy i drobniejszy od Cody'ego, więc chłopak nawet nie zatoczył się do tyłu. Dopiero teraz zauważyłam, że oni również zaprzestali swojej walki. Może jednak się opłacało.
- Nie moja wina, mogła nie podchodzić - prychnął Cody.
- Trzeba się było nie bić na środku stołówki - odpyskowałam pod nosem, ale Cody chyba to słyszał, bo spojrzał na mnie z uniesioną brwią, ale nic już nie odpowiedział. Jake zwrócił się do mnie :
- Chodź, pójdziemy do pielęgniarki - i wyciągnął ręce, żeby pomoc mi wstać. Chwyciłam je i z łatwością podniosłam się z ziemi.
- Co się tak gapicie? Koniec przedstawienia! - krzyknął Justin, po czym każdy wrócił do swoich zajęć. Ostatni raz spojrzałam na Cody'ego, który jak się okazało, cały czas się na mnie patrzy. Nie okazał się być tym skrępowany, utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Ja jednak speszyłam się i odwróciłam głowę w inną stronę, po czym wyszłam ze stołówki.
Razem z Jakie'em udaliśmy się do pielęgniarki. Jak się okazało, nic takiego mi się nie stało, jedyne co, to spory siniak na środku brzucha. Przeżyję.
Teraz siedziałam z Jake'em na ławce na korytarzu. O dziwo nie rozmawialiśmy. Ze spokojem i w ciszy czekaliśmy na dzwonek na lekcję. Kiedy w reszcie zadzwonił jedyne co Jake powiedział to :
- Uważaj na siebie, jakby coś to dzwoń - pocałował mój policzek i nie czekając na moją odpowiedź, odszedł.
Reszta lekcji minęła normalnie. Całe szczęście. Pożegnałam się ze znajomymi i wyszłam ze szkoły szybko i sama. Po przyjściu do domu od razu poszłam do swojego pokoju. Nie miałam zamiaru mówić rodzicom o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Zaczęliby przesadnie się martwić, a Cody'ego wsadziliby od razu za kratki. Po prostu wolę to przemilczeć.
W pokoju jak zwykle znalazłam pogniecioną kartkę papieru. Od Blake'a. Odkąd się rozstaliśmy, codziennie wrzuca je przez moje okno. Nie wiem dlaczego nigdy go nie zamknęłam. W każdym bądź razie jego listy przestałam czytać przy dwunastym, więc tradycyjnie nie odwijam kartki, a jedyne co z nią robię, to wrzucam do kosza obok biurka.
Siadam na kanapie, którą mam w pokoju i włączam telefon. Nie brakuje zdjęć z dzisiejszego zdarzenia. Wcale mnie to nie dziwi, co więcej, spodziewałam się tego. Najwięcej jest ich na snapie. Po odczytaniu wszystkich wiadomości, odkładam telefon i biorę się za lekcje i naukę do jutrzejszego sprawdzianu z matematyki, której szczerze nienawidzę.

***
Jest godzina 20:32, a ja właśnie skończyłam się uczyć. Jestem wyczerpana, więc jedyne co robię, to jem kolację i idę się umyć. Dokładnie o godzinie 22:48 kładę się spać. Jestem zmęczona tak bardzo, że po zaledwie pięciu minutach odpływam do krainy morfeusza.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 12, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

From tomorrow, i swearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz