Rozdział 1

30 3 5
                                    


Była lekcja matematyki. Siedziałam w ławce i patrzyłam na zegarek. Lekcja trwała jakby w nieskończoność. Chciałam już wyjść ze szkoły i pójść do szkoły muzycznej.

-Spokojnie, jeszcze 17 minut do końca lekcji.- powiedziała Julia, moja przyjaciółka, która na matematyce zawsze siedzi ze mną w ławce.

-O 17 minut za dużo.- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.

-Widzę Sarah, że masz dużo do powiedzenia. Zapraszam do tablicy, rozwiążesz zadanie 5 ze strony 79.- powiedziała do mnie nauczycielka.

Nigdy nie miałam problemów z nauką. Bardzo lubiłam matematykę i nie sprawiała mi większej trudności. Rozwiązałam to zadanie bardzo szybko i wróciłam do ławki.

-Bardzo dobrze Sarah, dostajesz piątkę.- usłyszałam, zanim zdołałam usiąść.

-Dziękuję.- rzekłam z uśmiechem.

-Nie wiem, jak ty to robisz, że ze wszystkiego ci tak dobrze idzie. Matematyka pięć, trudny sprawdzian z biologii minus pięć. Jak ty to robisz?- zapytała Julia.

-Tak jakoś.- odpowiedziałam.

-Musisz mi wytłumaczyć ten dział. Może wpadniesz do mnie w sobotę?-

-Dziewczyny z trzeciej ławki, nie rozmawiajcie!- upomniała nas nauczycielka.

-Dobrze, przepraszamy.- powiedziałam.

Zadzwonił dzwonek. Wszyscy wyszli z klasy i ruszyli w stronę szatni, żeby przebrać buty i założyć kurtki.

-To jak z tą sobotą? Przyjdziesz?- usłyszałam.

-Napiszę do ciebie wieczorem. Przepraszam, ale się spieszę na lekcję fortepianu. Do jutra!-

-Do zobaczenia!- przytuliła mnie i się rozeszłyśmy.

Lekcja się zaczynała za parę minut, ale nie miałam daleko do drugiej szkoły. Przyszłam 3 minuty przed czasem i czekałam pod salą wsłuchując się w dźwięki skrzypiec, wiolonczeli i fortepianu z sal obok. Niby byli osobno, a jednak wszyscy grali w jednym tempie i tworzyli ładne współbrzmienie. Gdy ktoś kto grał na skrzypcach się pomylił, sprawdziłam która godzina na zegarku. Niby jeszcze minuta, ale pukam do drzwi.

-Dzień dobry.-mówię.

-Cześć Sarah, wchodź!- usłyszałam, zamykając drzwi.

Położyłam plecak na podłodze, wyciągnęłam teczkę z nutami i zdjęłam zegarek, bo nie lubię grać z czymś na nadgarstku. Usiadłam przy fortepianie i spojrzałam na klawisze.

***

Miałam 6 lat, gdy pewnego dnia odwiedziliśmy z rodzicami wujka, który grywał na weselach wraz ze swoim zespołem. Miał w domu pianino do którego mnie zaprowadził i pokazał jak się na nim gra. Pierwszy raz wtedy miałam kontakt z jakimkolwiek instrumentem. Zaczęłam naciskać klawisze i po około godzinie ze słuchu zagrałam jedną z prostych piosenek, których uczyliśmy się w przedszkolu. Grałam tak trzy godziny, dopóki moi rodzice nie powiedzieli, że idziemy do domu.

Po tygodniu mama powiedziała, że musimy pojechać na zakupy. Wsiadłam do samochodu i ruszyłyśmy. Jednak, zamiast do sklepu pojechałyśmy do szkoły muzycznej, w której odbywały się zajęcia dla dzieci, które chciałyby się zapisać do tejże szkoły. Nauczyciele pokazywali i opisywali każdy instrument. Po zajęciach, gdy wszyscy się rozeszli, podeszłam do fortepianu, który stał na środku sali. Był cały czarny i miał otwartą klapę. Obeszłam go dookoła uważnie oglądając każdy szczegół. Potem odwróciłam się do mamy, która rozmawiała ze znajomą nauczycielką i powiedziałam: „Mamo, ja chcę grać na fortepianie".

I tak się zaczęło. Przyszłam na egzaminy wstępne. Po przesłuchaniu powiedzieli, że wyniki będą wkrótce wywieszone na tablicy ogłoszeń. Codziennie po przedszkolu prosiłam mamę, żebyśmy poszły sprawdzić, czy jest już lista przyjętych. Gdy pewnej środy przyszłam do tej szkoły i zobaczyłam, że na tablicy jest duża kartka z nazwiskami od razu wiedziałam, że to wyniki przesłuchań, na które tak czekałam. Podbiegłam i szybko poszukałam kategorii fortepian. Pod numerem 5 było moje nazwisko. Gdy tylko przeczytałam „Sarah Miller" pobiegłam do mamy i ją przyprowadziłam za rękę pod tablicę. Nie mogłam uwierzyć, bo wiedziałam, że dostaje się około 50% zdających. Mama od razu zadzwoniła do taty i powiedziała mu tą dobrą nowinę.

***

Skończyła się lekcja, więc poszłam usiąść sobie przy stoliku na korytarzu, żeby zjeść jabłko i trochę poczytać. Lubię podczas czytania słuchać przez słuchawki utworów. Podłączyłam więc je do telefonu i włączyłam Walc a-moll Fryderyka Chopina. W trakcie czytania podeszła do mnie moja przyjaciółka, żeby się ze mną przywitać.

-Hej! Co tam słuchasz?- zapytała Emily.

-Chopina.-

-Mogę posłuchać?-

-Pewnie.- odparłam dając jej jedną z słuchawek.

-Też bardzo lubię ten utwór, ale mam lekcję i muszę iść. Widzimy się potem?-

-Jasne.-

Kontynuowałam czytanie i słuchałam kolejnych utworów. Gdy skończyłam czytać kolejny rozdział książki popatrzyłam w stronę drzwi, które się otworzyły. Zobaczyłam jak wchodził Henry, mój przyjaciel, którego znam od dziecka. Miał brązowe oczy i czarne włosy. Był nieco wyższy ode mnie oraz delikatnie umięśniony. Podchodzi do mnie i przytula mnie na przywitanie.

-Cześć Sarah! Co tam?-

-Hej, u mnie nic nowego. A u ciebie?-

-Też po staremu. Widzę, że znowu czytasz tą samą książkę. I niech zgadnę, słuchasz Chopina?-

-Skąd wiedziałeś?-

-Bo znam cię jak własną kieszeń Sarah.- rzekł, po czym się uśmiechnął.

Mówiłam mu o wszystkim, tak jak on mi. Byliśmy ze sobą bardzo blisko. Codziennie rozmawialiśmy przez telefon, albo pisaliśmy wiadomości. W prawie każdą sobotę, przychodziłam do niego, albo on do mnie i oglądaliśmy filmy oraz rozmawialiśmy. Bardzo mu ufałam i cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak on.

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez następne pół godziny o szkole, wspomnieniach i wielu innych. Później dołączyła do nas Emily, która skończyła swoją lekcję. Po godzinie przyjechał po mnie tata. W domu jak zwykle zjedliśmy wspólny obiad opowiadając co się wydarzyło w ciągu całego dnia. Na jednej z lekcji w szkole podstawowej, w której uczyła mama zemdlało dziecko i musiało pojechać do szpitala. Tata zaś przeprowadził sześciogodzinną operację. Gdy wszyscy zjedli pozbierałam naczynia, włożyłam je do zmywarki i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, ale uznałam, że lepiej będzie, jak teraz odrobię zadanie domowe, bo potem usnę ze zmęczenia. Po jakiejś godzinie skończyłam i poszłam wziąć szybki prysznic. Zawsze jak się myłam lubiłam słuchać muzyki, więc włączyłam swoje ulubione utwory, w tym Beethovena, Haydna i Mendelssohna.

Po kąpieli położyłam się do łóżka. Miałam już zasypiać, gdy przyszedł do mnie SMS. To był Henry. Napisał, że stoi pod moim oknem i że musi mi coś powiedzieć. Zdziwiłam się, bo jeszcze nigdy nie przyszedł do mnie o tej porze w środku tygodnia. Wstałam szybko z łóżka i wyjrzałam przez okno. Otworzyłam następnie balkon i wpuściłam go do środka. Nie było to problemem, gdyż zaraz obok domu leżała mała przenośna drabinka, po której wszedł na balkon.

-Cześć.- powiedział.

-Hej. Co ty tu robisz o tej godzinie?-

-Nie mogę spać dziś w domu. Mógłbym u ciebie przenocować? Kiedy indziej ci wytłumaczę dlaczego.- odparł.

-Pewnie, mam nadzieje, że się zmieścimy na jednym łóżku.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

-Myślę, że tak.-

Oboje byliśmy zmęczeni, więc położyliśmy się do łóżka. Zamknęłam już oczy, gdy Henry ucałował mnie w czoło i wyszeptał: „Dziękuję". Nic nie odpowiedziałam. Usnęłam z myślą, że mam szczęście, przyjaźniąc się z kimś takim jak on.

From under my fingersWhere stories live. Discover now