8.

239 25 23
                                    

Święta zbliżały się wielkimi krokami i dotychczas szare ulice Londynu zostały pokryte grubą warstwą śniegu. Beth stała przed sklepem nerwowo zerkając na zegarek.

Wigilia przypadała już za dwa dni i postanowiła wybrać się z Sally na świąteczne zakupy. W tym roku, święta planowała spędzić jedynie z Johnem, ale nie udało jej się to. Gdy tylko Freddie dowiedział się, że para spędza je razem, od razu się wprosił. Beth i John nie mieli serca mu odmówić, wiedząc, że w innym razie chłopak spędzi Wigilię w towarzystwie swoich kotów. Para postanowiła, że skoro i tak nie będą sami to zaproszą również Rogera i Sally, którzy nie dogadywali się dobrze od czasu wiadomości o ciąży. Beth miała nadzieję, że w świątecznej atmosferze uda im się dojść do porozumienia. Brian nie mógł niestety do nich dołączyć, bo przyjeżdżali do niego rodzice, tak więc, przyjaciele w piątkę mieli razem świętować Boże Narodzenie.

,,Cześć. Nie poznałam się pod tą warstwą ubrań!"- Beth usłyszała głos przyjaciółki, która do niej podeszła. Sally ostatnimi czasy nie bywała w dobrym humorze i Beth zdziwiła się, widząc uśmiech na jej twarzy.

,,Dobrze, że ich tyle założyłam, bo czekałam na ciebie  ponad dwadzieścia minut"- zaśmiała się. Rzeczywiście, była ubrana grubiej niż Sally. Zimy w Bournaville były zdecydowanie łagodniejsze niż te w Londynie i dziewczyna nie była przyzwyczajona do tak niskich temperatur. Podwójne rękawiczki i szal zakrywający pół twarzy stały się jej niezbędnikami w mroźne dni.

Przyjaciółki weszły do sklepu rozmawiając, a Sally wydawała się nie być w rozsypce po raz pierwszy od kiedy dowiedziała się o dziecku. Zakupy mijały im szybko i bawiły się świetnie szukając prezentów. Beth  dla Freddiego wybrała szlafrok z motywem kotów  trzydziestu dziewięciu ras, a dla Rogera płytę ze składanką dźwięków wydawanych przez auta wyścigowe podczas jazdy. Długo zastanawiała się jednak co może kupić Johnowi. Chodziła między sklepowymi alejkami, aż w końcu wypatrzyła prezent tak oczywisty i idealny, że dziwiła się jak mogła na to wcześniej nie wpaść.
Mały, przenośny toster to zdecydowanie coś, z czego John będzie zadowolony. Uśmiechnęła się pod nosem, wyobrażając sobie chłopaka z tosterem w plecaku.

,,Masz już wszystko?"- zapytała Sally, która również miała pełen koszyk prezentów.

,,Tak, ale nawet nie staraj się wypatrzyć swojego. Nie ma go tu" powiedziała Beth, widząc, że Sally zerka dyskretnie do jej koszyka. Prezent dla niej leżał już od dawna przygotowany w szafce, i Beth nie mogła się doczekać, kiedy go jej podaruje.

Przyjaciółki ruszyły do kasy, a Beth zaniepokoiła się, widząc, że Sally nerwowo zerka na dział dziecięcy i uśmiech schodzi jej z twarzy.

,,Wszystko będzie dobrze"- powiedziała łagodnie Beth, próbując pocieszyć przyjaciółkę. Była pewna, że Sally sobie poradzi, ale rozumiała jej obawy. Miała dopiero dziewiętnaście lat, a już miała zamienić imprezy i wyjścia z przyjaciółmi na siedzenie w pieluchach. Poza tym ani ona, ani Roger nie zarabiali wystarczająco dużo, żeby zapewnić dziecku idealne warunki do rozwoju. Najbardziej jednak obawiała się o to, że ojcem jej dziecka jest Roger, który nie wydawał się być w żadnym stopniu gotowy na zrezygnowanie z towarzyskiego życia na rzecz zakładania rodziny i związanych z tym zobowiązywań. Bała się, że po prostu pewnego dnia ją porzuci.

,,Jasne"- mruknęła Sally pod nosem i podeszła pospiesznie z koszykiem do kasy, nie obracając się za siebie.

                                    ***

,,Einstein, nawet o tym nie myśl"- powiedziała Beth, widząc jak kot siedzi od paru minut przed choinką, próbując dosięgnąć łapką najniższej bombki. Przez to złośliwe stworzenie musiała sprzątać dzisiaj szkło z podłogi już siedem razy.

A KIND OF MAGIC  [John Deacon Fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz