CZĘŚĆ 1

60 2 0
                                    


-Dzień dobry.- obudził mnie ciepły głos ojca.- Czas wstawać, bo inaczej spóźnisz się na pociąg.

-Muszę tam jechać?- zapytałam zaspanym głosem nie otwierając oczu. –Nie mogę dalej się uczyć w domu?

-Musisz jechać.- na jego słowa jęknęłam. – Destiny, masz bardzo ważne zadanie. Nie możesz się wycofać.

-Wiem, ojcze.- powiedziałam, kiedy tata wychodził, a następnie powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, tak, że widziałam całą swoją sypialnię.

Była ona utrzymana w barwach zieleni, srebra i czerni. Tak jak cały dom. Właściwie, dom to złe określenie, ponieważ mieszkając w ogromnej rezydencji rodowej, która ma trzy piętra, pięć sypialni, dwie kuchnie, osiem łazienek, ogromną salę balową, wielką jadalnię, dwie olbrzymie biblioteki, ciężko nazywać ją domem, a nie pałacem jakiejś arystokratycznej rodziny. Bo w sumie taką jesteśmy. A przynajmniej od wielkiego powrotu taty dwa lata temu.

Wcale mi to nie przeszkadza, ponieważ wcześniej musiałam mieszkać tutaj tylko i wyłącznie ze skrzatami domowymi lub wujkiem Severusem, ewentualnie raz na jakiś czas z Malfoy'ami . Teraz jednak, pomimo, że moja mama siedzi w Azkabanie już od bardzo dawna, czuję, że mam prawdziwą rodzinę. Pewnie wiele osób może się zastanawiać, dlaczego sam Lord Voldemort w wieku prawie siedemdziesięciu lat może mieć córkę w wieku szesnastu. Już wytłumaczę to wszystkim tym, którzy tego nie rozumieją. Wystarczy jedno nazwisko: Bellarix Lestrange. Tak, to moja matka, której nie było mi dane poznać, bo trafiła do tej potwornej dziury, jaką jest Azkaban. Za co? Za to, że popierała słuszną ideę! Chyba nigdy nie zrozumiem, co z tymi w ministerstwie jest nie tak...

Jednak czas wracać z Krainy Marzeń do Riddle Marnor. Przeciągnęłam się i przetarłam swoje wciąż jeszcze zaspane oczy. Promienie słoneczne delikatnie mnie pobudziły, dlatego wzięłam głęboki wdech i wyszłam spod pościeli, wkładając stopy do miękkich kapci. Następnie stanęłam na równych nogach i udałam się do łazienki. Gdy z niej wyszłam, podeszłam do swojego ulubionego szarego fotela, na którym leżały przygotowane przeze mnie poprzedniego wieczora czarna spódniczka i luźny zielony top. Dodatkowo postanowiłam dobrać do tego czarny płaszcz i szpilki na niewielkim obcasie tego samego koloru. Gdy już byłam ubrana, zrobiłam sobie naturalny makijaż, a włosy uczesałam w eleganckiego, ale jednocześnie luźnego koka. Następnie na ręce zapięłam swoją ulubioną, srebrną bransoletkę z szmaragdami oraz wisiorek z tego samego zestawu. Na uszy postanowiłam założyć delikatne kolczyki w kształcie lecącego stada motyli, zaś mój palce zdobił pierścionek, który wyglądał jakby niewielki wąż owijał się wokół mojego palca. Spojrzałam w lustro stojące przy mojej szafie. Byłam gotowa na te męki, jakie czekały na mnie w tym okropnym miejscu, jakim dla mnie będzie Hogwart, więc zawołałam jednego ze skrzatów.

-Brygotko!- zawołałam donośnie, a skrzatka szybko zjawiła się w komnacie

-Czym mogę służyć, panienko?- zapytała, kłaniając mi się nisko.

-Zabierz mój kufer i torebkę na dół. Za ile przyjdą Malfoy'owie?

-Państwo Malfoy powinni być w rezydencji za chwilkę.- odpowiedziała Brygotka

-Dobrze. Zabierz moje bagaże do holu. Szybko.- zakończyłam dyskusję grobowym tonem.

Skrzatka ponownie nisko się skłoniła i zniknęła zabierając ze sobą moje rzeczy, a ja w tym czasie postanowiłam pożegnać się z tatą. Tym razem tak naprawdę, bez tej całej powierzchniowej „etykiety". Wyszłam ze swojego skrzydła rezydencji, zmierzając w stronę skrzydła zachodniego, gdzie mieścił się gabinet ojca, w którym zapewne przebywał, snując plany jak oczyścić plamę na rodzie Slytherina. Szłam jakieś pięć minut, bo w końcu od czego są tajne przejścia na skróty? Kiedy stanęłam przed drzwiami do gabinetu taty, zapukałam.

-Wejść!- nakazał, co też zrobiłam, a gdy zamknęłam drzwi spojrzał na mnie.- Och, to ty córeczko. Jeśli chcesz ponownie negocjować w sprawie twojego wyjazdu do Hogwartu...

-Nie przyszłam w tej sprawie, tato. – przerwałam mu, a on spojrzał na mnie z wyrzutem, że śmiałam mu przerwać.- Chcę się tylko pożegnać. Malfoy'owie zaraz będą.- dokończyłam swoją wypowiedź

-No tak. – powiedział wstając o podchodząc do mnie, by mnie przytulić. –Będę za tobą tęsknić.- dodał dalej trzymając mnie w swoich ramionach.

-Ja za tobą też –odpowiedziałam krótko.

-Pamiętaj: uważaj na siebie, pilnuj żeby młody Malfoy zrobił to co do niego należy, nie używaj zbyt dużo Czarnej Magii, skup się na nauce, trzymaj się z daleka od szlam i zdrajców krwi, pisz często.- ponownie wyjaśnił mi główne zasady mojego funkcjonowania w Hogwarcie.

-Dobrze.- odpowiedziałam, odklejając się od rodziciela, a z jednego z moich oczu, spłynęłam pojedyncza łza, którą ojciec szybko starł dłonią.

-Zejdźmy już do holu.- odparł po chwili milczenia, na co przytknęłam.

Chwilę później znaleźliśmy się w holu, gdzie czekali już na nas państwo Malfoy wraz z Draconem. Gdy zauważyli, że schodzimy ze schodów, ukłonili się ojcu, a następnie mnie ( w końcu jestem tak jakby „księżniczką").

-Witajcie.- powitał gości swoim lodowatym tonem tata.

-Witaj, Panie.- opowiedzieli chórem Malfoy'owie.

-Mam nadzieję, że Dracon odpowiednio pokarze mojej następczyni to plugawe miejsce jakim jest Hogwart i pomoże jej się tam zadomowić.- ponownie zabrał głos ojciec.

-Tak, panie. Uczynię wszystko co w mojej mocy. – odpowiedział mu młody Malfoy, nie patrząc mu prosto w oczy.

-Doskonale.- skomentował jego wypowiedź tata.- Zatem, do widzenia, Destiny.

-Do widzenia, ojcze.- powiedziałam równie grobowym tonem co mój rodziciel, po czym skinęliśmy ku sobie głowami. Po tych słowach zarzuciłam torebkę na ramię, a Lucjusz wziął moje bagaże. Następnie chwyciłam rękę ciotki Narcyzy i razem z pozostałymi Malfoy'ami teleportowałam się na dworzec King's Cross, na peron 9 i ¾. 

Princess of the darkWhere stories live. Discover now