Dedykuję dla wszystkich aseksualistów
Syriusz doskonale pamiętał moment, gdy po raz pierwszy zrozumiał, że coś jest z nim ,,nie tak''. Że nie działa w taki sposób, jak inni. Od kiedy pamiętał, James leciał na tą ładną rudą, która chodziła z nimi na chemię, ala Syriusz nigdy się nad tym nie zastanawiał. A przynajmniej nie do czasu kiedy...
-Hej Łapo o kim ty myślisz,kiedy walisz sobie konia?
-Co?
-O kim myślisz?
-Ja nie...-odpowiedział zdezorientowany Syriusz
-Jak to ,,ty nie''- ze śmiechem wtrącił Peter- Każdy o kimś myśli. No dalej, nie wstydź się.
-Nie... nie to miałem na myśli- powiedział Syriusz, czując się nagle bezbronny.- Ja nie... ze zdenerwowaniem oblizał suche usta. Miał taki nawyk od lat.-Ja... tego nie robię.
Peter wyglądał na oszołomionego, a oczy Jamesa rozszerzyły się, gdy ten zrozumiał, co Syriusz miał na myśli. Syriusz z kolei poczuł się paskudnie, był niespokojny, a nawet zawstydzony. Bo niby dlaczego on tego nie robił, skoro najwyraźniej wszyscy inni to robili. Syriusz nawet nigdy nie czuł potrzeby, żeby to zrobić, bo niby po co? Tylko co to mówiło o nim?
Że był inny, dziwny,wybrakowany.
Po niezręcznie rozmowie z Jamsem, który zapewnił go, że to, że się nie masturbuje, ani nie myśli o nikim w taki sposób jest w porządku( w co Syriusz nie uwierzył,bo w oczach Jamesa nadal było widoczne zaniepokojenie, a Peter ciągle wyglądał na zdziwionego),Syriusz,w zaciszu swojego pokoju, próbował. Naprawdę próbował. Ale żadne ruchy ręku w pobliżu krocza, żadne pocieranie tej delikatnej (choć nadal obojętnej) części jego ciała nie sprawiało, że czuł się dobrze - przeciwnie czuł się strasznie niekonfortowo i po prostu źle.
Syriusz nie chciał przyznać się, że coś jest z nim nie tak. Że jest zepsuty. Że nie działa właściwie. Nie rozumiał, dlaczego nie czuje tego, co inni. Nie potrafił nawet zrozumieć, czego tak dokładnie mu brakuje. Bo on widział tych wszystkich pięknych ludzi i potrafił podziwiać ich piękno. Ale obserwując ich, wiedział też z całą pewnością, że robienie z nimi czegokolwiek, co wykracza poza całowanie go obrzydza. Nigdy nie czuł pożądania, a jakaś jego część pragnęła to poczuć. Nawet jeśli było to dla niego coś tak odległego i niekonfortowego.
W końcu - jednego niesamowicie krępującego dnia- zebrał się na odwagę, żeby zapytać Jamesa, co właściwie mu umka. James jąkając się i rumieniąc, w końcu opowiedział mu o tym uczuciu ciepła zbierającego się w podbrzuszu, o pożądanu sprawiające, że jego penis zaczyna niekontrolowanie robić się twardy, o uczuciu jakby prąd przechodził przez jego kręgosłup. Ale było też coś więcej niż to;podświadoma, naturalna chęć - a nawet potrzeba którą odczuwał. Z każdym słowem (każdym wypowiedziane w dobrej intencji słowem) do Syriusza docierały coraz bardziej, że jest z nim coś bardzo nie tak.
Na początku było mu ciężko. Naprawdę cholernie ciężko. Były noce, gdy Syriusz przeklinał siebie i to, że jest zepsuty. Gdy płakał. Gdy modlił się do Boga by dał mu to, czego mu brakuje. Wszystko czego chciał, to być normalnym. Ale tak się nigdy nie stało. Nigdy nic się nie zmieniło. Nadal był zepsuty.
Wtedy Syriusz zaczął się uczyć. Uczył się jak udawać, że posyłane mu spojrzenia sprawiają mu przyjemność. Uczył się jak powstrzymać dreszcz gdy, czyjaś ręką zawędrowała zbyt nisko. Wymuszał uśmiechy, odwzajemniał mrugnięcia i skrupulatnie kopiował zachowanie Jamesa filtrującego z dziewczynami przy barze, do czasu aż stał się w tym kimś w rodzaju eksperta. Dowiedział się, czego ludzie się spodziewają, ale nigdy tego nie czuł. Wiedział tylko, że to jest ważne. Że bez tego nie jest kompletny. Że jest zepsuty.