S.H.I.E.L.D. nie posiada kogoś danych?

95 16 8
                                    

Stuku puku dzyń dzyń dzyń! Witam was serdecznie! Jestem Evans Rogers i jestem zapomnianą córką Steve'a Rogersa, Kapitana Ameryki. Moja mama to Karine Esme, prowadzi salon kosmetyczny. Jestem jedynaczką, w sumie nic dziwnego, po opuszczeniu Steve'a mama musiała wychowywać mnie samodzielnie. Mam już 16 lat, a mój ojciec dalej nawet nie wie o moim istnieniu... Fajnie, no nie?
To ja:

Ciemne blond włosy, szare oczy, średnio wysoka (172cm)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ciemne blond włosy, szare oczy, średnio wysoka (172cm). Moje ulubione sporty to biegi przełajowe i pływanie.
Właśnie szłam ulicą, gdy zobaczyłam jakiegoś mężczyznę z czarną opaską na jednym oku. Walczył z kilkoma facetami ubranymi na czarno. Wtem ktoś uderzył mnie w tym głowy i upadłam. Obudziłam się w jakiejś sali przypięta do kroplówki. Szybko wstałam i już chciałam wyjść, gdy usłyszałam głos:
-A ty to dokąd?
-Kim jesteś?-zapytałam tego samego mężczyznę z czarną opaską na jednym oku.
-Nicholas Fury, dyrektor organizacji S.H.I.E.L.D.u. A ty jesteś?
-Evans.
-To nazwisko?
-Nie, imię.
-Acha. A w takim razie jak masz na nazwisko?
Milczałam. Nie powiem mu. Wtem do sali wparował jakiś doktor.
-Nick, dziwna sprawa, nie ma jej w bazie... Ale sprawdziłem jej DNA i... no... em... sam zobacz...-podał dyrektorowi kartki z wynikami moich badań. No to super.
-Rogers! Do mnie!-krzyknął pan Fury, a ja instynktownie odwróciłam głowę w jego stronę. Na szczęście tego nie zauważył. Do sali wparował Kapitan Ameryka. Ocho. Robi się niebezpiecznie...
-Wyjaśnisz mi, coś ty do cholery nawyprawiał?!-zapytał go zbulwersowany Nicholas. Skorzystałam z okazji i niepostrzeżenie zwiałam z sali. Po drodze zauważyłam dziwnego mężczyznę w szklanej puszce.

 Po drodze zauważyłam dziwnego mężczyznę w szklanej puszce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem. Nie spuścił ze mnie wzroku dopóki nie zniknęłam za rogiem. Miałam wrażenie, że przeszył mnie na wylot, w kilka sekund wiedział o mnie wszystko! Przerażające uczucie... Uciekłam do domu, wyjaśniając mamie, że miałam wypadek i muszę odpocząć od tego miasta i czy mogłabym wyjechać na pewien czas na wieś. Mama oczywiście się zgodziła, a ja jeszcze tego samego dnia pojechałam na farmę mojej cioci Laury. Jest ona żoną Clinta Bartona, ale nikt o tym nie wie. Oprócz mnie i tego irytującego dyrektora Nicholasa. Na szczęście jej męża nie było, pewnie był na misji znalezienia mnie. Ciocia Laura pozwoliła mi przenocować kilka dni. Któregoś ranka, gdy oglądałyśmy telewizję zobaczyłam wiadomości o tym, że kosmici atakują Nowy Jork. Przewodniczył im ten gostek ze szklanej puszki. Avengers walczyli przeciwko niemu. Od razu pobiegłam do NY. Tak, pobiegłam. Mam superkondycję i wytrzymałość, zapewne po ojcu. Gdy byłam na miejscu zobaczyłam m.o.j.e.g.o. o.j.c.z.u.l.k.a. W pewnym momencie jakiś kosmita zaatakował moją mamę, a on zamiast jej pomóc tylko spojrzał i odbiegł. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Kosmita wbił mojej mamie dziwne coś w brzuch. Mama krzyknęła. Rozlała się krew. Mama upadła. Już nie oddychała. Pobiegłam do niej. Zaczęłam płakać. Ściskałam bezwładne ciało. O dziwo nie czułam bezradności, a wściekłość. Wściekłość na mojego cholernego ojca, który właśnie pozwolił zginąć mojej matce. Tego było za wiele. Za wiele problemów. Brak ojca, szyderstwa w szkole, zdrada przez przyjaciół, a teraz jeszcze śmierć mamy?! Czemu?! Czemu akurat ja?! D.l.a.c.z.e.g.o?!
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Zimno od niej bijące przeszło przez materiał tak, że bardzo wyraźnie poczułam je na skórze.
-Pomóc?-usłyszałam tyle znaczące, jedno słowo, wypowiedziane szeptem, chłodnym, lecz aksamitnym głosem. Chłód bijący od warg przy moich ustach był bardzo podobny do tego, który czułam na ramieniu. Po raz ostatni spojrzałam na ciało mamy.
-Kim jesteś?-zapytałam.
-To kim jestem, nic ci nie powie.-odparł mi głos, a dłoń zaciskająca się na moim ramieniu obróciła mnie tak, że stałam twarzą w twarz z moim rozmówcą. Pierwsze co ujrzałam to szmaragdowe tęczówki oczu wypełnionych współczuciem i miłością ojcowską, której nigdy nie doświadczyłam. Przede mną kucał mężczyzna, któregoś skądś na pewno znałam.
Opisane już wcześniej zielone oczy.
Blada, zimna skóra.
Wąskie, wręcz bezbarwne usta.
Przylizane czarne włosy, sięgające nieco za uszy.
Złoty hełm z długimi, zawiniętymi do tyłu rogami.
Zielono, złoto, czarny strój.
Złota laska z niebieskim kamieniem w środku.
No tak! To był ten facet ze szklanej puszki!
-Pomóc?-powtórzył pytanie wstając. Ja zrobiłam to samo. Był ode mnie wyższy dobre 10cm. Wyciągnął do mnie smukłą dłoń. Tym razem się nie wahałam. Położyłam swoją dłoń na jego.
-Tak.-odpowiedziałam, a on posłał mi lekki uśmiech. Dookoła nas zrobiło się szaro-niebiesko i znaleźliśmy się w jakimś państwie pokrytym śniegiem i lodem. No nie wiem, Rosja, Grenlandia?
-Jotunaheim.-powiedział z błyskiem rozbawienia w oku.
-Co?-niezrozumiałam.
-Odpowiadam na twoje pytanie.
-Ale nic nie mówiłam...-zaprotestowałam bezradnie.
-Ale myślałaś.
-Czytasz w myślach?
-Tak. Inteligentna jesteś jak na Midgardkę.-powiedział, po czym dookoła zapadła cisza. Rozmyślałam nad tym co powiedział. Że jestem inteligentna? Jescze nikt mnie nie pochwalił w taki sposób. W końcu nie wytrzymałam tej ciszy i postanowiłam ją przerwać.
-Zimmno mii...-powiedziałam szczękając zębami.
-Ach, no tak! Zapomniałem! Przepraszam.-machnął dłonią, a zamiast mojej lekkiej skórzanej kurtki pojawiło się ciepłe futro.
-Lepiej?-zapytał z troską.
-Tak. Dziękuję.-odpowiedziałam i dalej podróżowaliśmy w milczeniu. W końcu naszym oczom ukazał się wielki zamek z lodu. Wszystko dookoła było zniszczone i nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że jest to związane z moim towarzyszem.
-I masz rację. To ja zniszczyłem tak to miejsce. Ale te historię opowiem ci kiedy indziej.-znowu czytał mi w myślach! No, ale cóż, nic na to nie poradzę, przecież nawet jakbym mu kazała spierdalać to by nie posłuchał, to ja jestem tu na jego łasce, a nie on na mojej.
-Mądre.-skomentował ponownie moje myśli. Ugh, to już się robi irytujące. Weszliśmy do zamku i...


____________

New storie people! Jeżeli ktokolwiek to w ogóle czyta, to zostawiajcie gwiazdki, bo inaczej nie mam motywacji...
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 01, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Onyx Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz