W całym mieście słychać było krzyki niewinnych palonych na stosach. Wszystko płonęło, z nieba spadały frsngmenty samochodów i tynk. Świat się kończył. A tak naprawdę to nie. Tak na serio to dzieci bawiły się w wojnę czy innego chuja i wrzucaly plastikowych zolnierzykow do ogniska.
- Dzieci kurwa co tak jebie- zapytał ojciec.- O chuj.
Ognisko pierdolnelo w powietrze kiedy jeden z dzieciaków wrzucił do niego dezodorant. Na szczęście wszyscy stali w miarę daleko i nikomu nic sie nie stało. Wtem usłyszeli dźwięk syreny.
- O cholera psy jadą.
- Już was dojechały- powiedzial policjant który właśnie teleportowal sie za patoojca.
- Z DROGI ŚLEDZIE POLICJA JUŻ TU JEDZIE- krzyknął drugi i mocą telekinezy wpakował całą rodzinę do radziowozu. A potem wszyscy zginęli w wypadku.