- Turururururu~ - Szłam sobie klatką schodową nucąc sobie jakieś losowe dźwięki pod nosem, wyjątkowo od dłuższego czasu nie czułam depresyjnej aury która na co dzień roztaczała się wokół mnie.
Mojego rozpromienionego humoru nie popsuł nawet poranny busz na głowie, którego szczerze mówiąc nawet nie ogarnęłam. Wyszłam z domu z szopą na głowie. Oczyma wyobraźni widziałam tą błyszczącą, kwiecistą aurę roztaczającą się wokół mnie zamiast codziennych burzowych chmur.
Idąc chodnikiem pląsałam w rytm nieznanej nikomu melodii przez co mijający mnie ludzie wgapiali się we mnie. Cóż, raz można.
Więc tak sobie tańczyłam aż na kogoś wpadłam.
- Znowu? - zapytałam sama siebie wstając z nieznajomego. - Przepraszam. - powiedziałam podając jemu dłoń by pomóc wstać do pionu z czego skorzystał.
Stojący przede mną osobnik był blondynem o jasnych oczach, nie był jakoś ponadprzeciętnie przystojny, jednak nie zwróciłam na to uwagi. On miał długie włosy! Od zawsze uwielbiałam ładnych chłopców o długich włosach więc postanowiłam się z nim zapoznać. No bo długie włosy, no i był na swój sposób całkiem uroczy.
- Jestem Nithael. - przedstawiłam się z delikatnym uśmiechem którego nie ujrzał, gdyż nie pozwoliła mu na to maseczka.
- Mateusz... - przedstawił się zdezorientowany odrobinę chłopak.
- Miło mi poznać imię panicza. - zaśmiała się lekko, nie miałam obiekcji ku temu żadnych, więc czemu nie? Chłopak w odpowiedzi spojrzał na mnie dziwnie. Nie wiedziałam w tamtym momencie czemu, ale mój dobry humor uleciał ze mnie, zupełnie nagle co powietrze z przebitego balona. Co było tego powodem? Nie wiem. Najprawdopodobniej jakieś podświadome wspomnienie.
Podniosłam wzrok na chłopaka, tyle że teraz dla odmiany był on teraz chłodny, nie ten roześmiany i wesoły co jeszcze przed chwilą.
- Musze już iść... - powiedziałam jakby speszona spoglądając w bok po czym oddaliłam się od chłopaka. Uciekłam? Można tak powiedzieć. Możliwe, że tak to wyglądało.
Szłam przed siebie nie wiedząc dokąd. Po prostu szłam. Nie chciałam jeszcze wracać. Będąc na zewnątrz nie czułam się tak przybita jak wtedy gdy byłam w mieszkaniu. Czułam się dobrze. Jednak musiałam kiedyś wrócić. Dlatego też mimo jakichś wewnętrznych oporów wróciłam. Jakoś samotność przybijała mnie na swój sposób, ale przecież zawsze tak było, nie wiedziałam dlaczego tak nagle zaczęło mi to dokuczać, może to przez stan pseudo-depresyjny w jakim trwałam? Może coś innego? Szczerze nie miałam pojęcia.
Pusty wzrok jaki wlepiałam w szare ściany niejednego by przeraził, jednak nie interesowało mnie to, byłam sama. Nie miałam na kogo liczyć, dlatego liczyłam na samą siebie... szkoda, że nawet sama siebie czasem potrafiłam zawieść...
Nagły powrót depresyjnych stanów nie jest wcale rzeczą przyjemną. Odczuwasz wtedy wszystko jeszcze mocniej niż przed tym. Pamiętam jak okazjonalnie słyszałam wtedy szepty. Jakby cienie mnie otaczające posiadały zdolność mowy i próbowały przekonać mnie do dołączenia do nich poprzez śmierć, w tym wypadku samobójczą śmierć. Z jednej strony pragnęłam się uwolnić od tego wszystkiego, chciałam być wolna, jednak mimo tych pragnień przy życiu trzymali mnie rodzice, nie chciałam przysparzać im problemów i zmartwień. Byli dla mnie największym skarbem, to oni nauczyli mnie tego wszystkiego. Wszystkiego co potrzebowałam i z czego byli dumni.
Rodzice są moim skarbem, nie chcę ich martwić tym wszystkim.
CZYTASZ
Read description | Eleven | Tymczasowo zawieszona
FanfictionOdkąd pamiętała była wyrzutkiem społecznym, dostawała od ludzi ją otaczających, nagrywała filmy i wstawiała je na YouTube dla czystej przyjemności, rysowała z pasją i śpiewała dla odstresowania się, nigdy nie spodziewała się takiego obrotu zdarzeń.