Rozdział 2

27 0 1
                                    

Dziewczyny spotkały się naprzeciwko wejścia do Muzeum Historii Naturalnej, po drugiej stronie ulicy. Przyjaciółki czekały na Meredith siedząc na ławce, po prawej stronie wejścia do Central Parku. Często tutaj biegały. Park jest wykorzystywany do rekreacji przez wielu Amerykanów, jednak w porannych godzinach było mniej osób. I chłodniej.

 Kylie pierwsza rzuciła się do przytulenia przyjaciółki. Z piskiem uścisnęła Meredith. 

-Meri!!!-krzyknęła i wpadła w objęcia dziewczyny. Miała na sobie błękitny sportowy top  oraz szare legginsy. Długie blond włosy związała w wysoki kucyk.

-Już myślałam, że nie przyjdziesz-powiedziała Jasmin i uściskała nastolatkę. Była ona o  rok starsza od pozostałej dwójki dziewczyn. Była Afroamerykanką. Jej ciemna skóra błyszczała w świetle porannego słońca. Miała na sobie czarny sportowy top z Nike'a oraz legginsy tego samego kolory. Na głowie nosiła niebieską opaskę, dzięki której jej długie, brązowe włosy nie przeszkadzały podczas treningu. 

-Miałyśmy już pobiec, ale przyszłaś w ostatniej chwili-rzekła Afroamerykanka.

-Aż tak się spóźniłam?!

-Żart. W rzeczywistości jesteś 10 minut za wcześnie.  Cieszę się, że twoja macocha cię puściła.

-Olivia? Ona z wielką chęcią pozbyłaby się mnie na całą noc. A nawet na dłużej.

-Znowu coś ci dzisiaj gadała?

-Nie, z wyjątkiem spojrzenia jakby chciała mnie udusić.

-Nie przesadzaj, na pewno nie jest aż tak źle. - powiedziała Kylie-Lepiej chodźmy pobiegać.

-No, lepiej chodźmy już. Pozbędziesz się tej całej złej energii i poopalasz przy okazji. Jesteś strasznie blada- powiedziała murzynka , kładąc rękę ramieniu przyjaciółki.-Wyglądasz jak jakiś duch. Dziwię się, że jeszcze jakieś dzieci nie uciekły z krzykiem.

-Duchy chodzą nocą, o ile mi wiadomo.

-W takim razie jesteś wyjątkiem.

 Po tych słowach wszystkie trzy dziewczyny weszły do parku.

                                                                                         ***

Nastolatki zaczęły od krótkiej rozgrzewki. Następnie zaczęły biec. Robiły to w ciszy, przerywając od czasu do czasu milczenie rozmową czy żartami.  Kylie dość często zwracała uwagę na przystojnych i dobrze zbudowanych osobników płci męskiej. Po przebiegnięciu 10 kilometrów dziewczyny kupiły sobie odżywcze koktajle w budce i zrobiły sobie dłuższą przerwę. Usiadły one pod drzewami, na kamiennym okręgu. Obok niego znajdowało się małe jeziorko. Zawsze można było schłodzić się wodą. Na przeciwko okręgu, po drugiej stronie ścieżki znajdował się pomnik.  Przedstawiał on mężczyznę na koniu, trzymającego szablę nad głową. Była to z pewnością jakaś ważna osobistość, ale Meredith miała w zwyczaju przesypiać lekcje historii.

-Ej, laski, myślicie że nasza pani trener weźmie nas na zawody?-spytała Jasmin. 

Dziewczyny trenowały w klubie sportowym. To właśnie tam Meredith poznała swoje przyjaciółki, chociaż chodziły razem do szkoły, a nawet na niektóre zajęcia.

-No cóż, z twoją kondycją, moim uśmiechem i urodą Meri to na pewno-odpowiedziała Kylie.

-Zawsze mamy dwa tygodnie na trening-rzekła Meredith

-Nie, Meri, to ty nic nie wiesz?-spytała blondynka

-O czym niby?

-Zawody przesunięto na następną sobotę. W sensie tą za tydzień.

Akademia  SilverLake  tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz