1

520 22 6
                                    

Biały motyl wyfrunął z jo-jo Biedronki.

-Zaliczone! -Paryscy bohaterowie przybili sobie żółwika uśmiechając się radośnie.

-Nic nas nie powstrzyma, kotku.

-Dopóki będziemy razem, będziemy niepokonani, Biedronko.  I....rozmowa o byciu razem...-Biedronka przewróciła oczami, nie  przestając się uśmiechać. Wiedziała już, co będzie dalej

-Czy  kiedykolwiek myślałaś, że być może najlepszą rzeczą będzie wzmocnienie  naszych relacji?

-Nie ma na to szans.

-Daj spokój, wiem, że mnie kochasz.

Z ust dziewczyny wydobył się piękny śmiech, miała już opuść dach starej kamienicy, lecz uparty chłopiec dalej za nią podążał.

-Nigdy nie przestaniesz, prawda?

-Nie, dopóki nie przestaniesz być taka niedostępna.

-Głupi kot....

Para rozdzieliła się, wracając do domów z trwałymi uśmiechami.



-Pieprzone bachory! -krzyknął zdesperowany mężczyzna, detransformując się w swoją cywilną postać.  -Co mam zrobić, żeby zdobyć ich miracula?

Mężczyzna udał się do ogrodu w którym spoczywa jego małżonka,  zbliżył się do kapsuły, a gniew w jego oczach powoli stawał się  płaczem. Położył drżącą dłoń na szkle, zacisnął pieść ze wściekłości.

-Obiecuję, że mi się uda. Odzyskam cię, jeśli to  ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu. Nawet jeśli będę musiał poświęcić  swoje istnienie, przysięgam, że cię uratuję, Emilie....

Jego słowa stały  się szeptem, a ostatnim razem zacisnął pięść przed nieruchomym ciałem  kobiety. Wziął głęboki oddech, starając się zrelaksować. Z każdą porażką czuł się bardziej zdesperowany,  bardziej zatopiony. Światło na końcu tunelu stawało się coraz ciemniejsze wraz z  upływem czasu, a jego ukochana wydawała się coraz bardziej oddalona  od powrotu do jego ramion. Wytarł łzy, wrócił  do wnętrza posiadłości, gdzie jego wierna asystentka. Widząc go przybywającego ze namalowanych smutkiem, kobieta poczuła, jakby jej serce pękało. Powoli ruszyła w stronę szefa, ale wkrótce odzyskała samokontrolę i wrócił do swojej uległej pozycji, czekając, jak zawsze.

-W końcu się Panu uda, jestem tego pewna. -próbowała go rozweselić.

Gabriel spojrzał w górę. Był  wrakiem. Opadł bezsilnie na krzesło.

-Zaczynam tracić wiarę...

-Nie mów tak. -odpowiedział monotonnym głosem. -Ufam ci. Jestem pewna, że Ci się uda. Pańska nieskazitelna miłość powinna być nagrodzona.

Mężczyzna z zaskoczeniem i wdzięcznością  spojrzał na swoją asystentkę. Naprawdę nie wiedział, co bym bez niej  zrobił, nawet wtedy, gdy nie widział wyjścia, pokazywała mu kolejne rozwiązania. Tym darem szczyciła się również jego żona, to właśnie ona pomogła mu odnieść sukces, gdy rozpoczynał karierę. Posiadanie Emilie przy sobie było dla niego przepustką startu w świecie mody. Zmęczony  powrotem do swojej zwykłej, poważnej ekspresji.

-Nie jestem tego taki pewien. To jak bardzo ją kochałem nie załatwi wszystkiego.

Otworzyła usta, miała odpowiedzieć lecz się nie odważyła. Chciała wyjść, wydostać się z niezręcznej sytuacji, jak zawsze. Gabriel już nie patrzył na kobietę, wrócił do ukrywania się za maską, nie widział już szkód, które spowodował. Wdychał kilka razy, by się uspokoić i powrócić na ziemię. Musiał się stamtąd wydostać. Nie mógł dłużej znieść bólu, za bardzo go to dotknęło.

Asystentka [GabeNath]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz