Impreza w zimowej scenerii gór Blackwood trwała w najlepsze od paru ładnych godzin. Ze schroniska leciała głośna muzyka, a wewnątrz przelewały się kolejne litry alkoholu odejmując beztroskim imprezowiczom resztki zdrowego rozsądku.
Na Nicole Washington takie rozrywki nie sprawiały żadnego wrażenia i swoją alkoholizacje zakończyła na drugim piwie. Uważała, że picie takich ilości, jakie wlewali w siebie jej przyjaciele było skrajnie irracjonalne i nieodpowiednie w jej niezmiennej od pierwszej popijawy z przyjaciółmi kuzynostwa opinii. W prawdzie była jedną z młodszych osób z grona swoich przyjaciół, ale uważała takie zalewanie w trupa jest tylko ciężarem dla gospodarza.
Miała tak wiele do zarzucenia znajomym, ale i tak cały czas od ich poznania nie umiała uwierzyć, że ktoś zaakceptował ją w całości, włącznie z zaletami i wadami jakie występują w charakterze Nicky. Była często zbyt wyszczekana, nad to emocjonalna i bardzo zacofana w spotkaniach z taką ilością ludzi. Podczas pierwszego spotkania, bała się Ci ludzie skreślą ją z tego powodu, że nie umię się bawić tak jak oni. Wbrew oczekiwaniom przyjęli ją. Ona zaś poczuła się jak przy prawdziwej rodzinie. Modliła się codziennie, żeby to co z nimi przeszła nie okazało się snem lub inną senną marą.
- Jak tam się bawisz kuzyneczko? - Bethany Washington ze swoim charakterystycznym dla siebie skwaszonym uśmiechem odparła wychodząc zza pleców Nicky opierającej się o barierkę balkonu.
- Dobrze wiesz Bethy, że takie zabawy to nie moja bajka. - odwzajemniając uśmiech powiedziała Nicole. Od maleńkości one dwie były ze sobą związane ze sobą. Kochały się jak rodzone siostry. Były też podobne do siebie z charakteru, co wspomagało w porozumieniu się.
***
- To, co chcecie zrobić to istne świństwo! - Sam była tak wzburzona, że gdyby nie fakt, iż nie jest w swoim domu rozbiłaby coś. Jej przyjaciele, gdy byli pod wpływem, od kiedy tylko sięga pamięcią wpadali na głupie pomysły. Wiedziała doskonale o tym, ale jednak teraz miała ochotę ich po prostu udusić. Czuła jak wszystko się niej gotowało z tej wściekłości jaka w niej buzowała.
- Proszę cię, nie pękaj Sam. Nic złego przecież nie robimy. - rzekła Alex klepiąc blondynkę po ramieniu.
- Uważacie tak, bo jesteście wypici wszyscy po kolei, ale to już mój problem nie jest. Róbcie sobie, co chcecie tylko bądźcie pewni, że ja w to nie wchodzę. - fuknął z jadem w głosie Dexter i poszedł do jadalni, aby dojeść zrobione przez siebie parę godzin temu kanapki.
- To tylko niewinny żart, Hannah zrozumię to i będzie się jeszcze z nami z tego śmiała rano jak wstanie na kacu. - obwieściła nonszalancko Jessica odkładając wypichcony przez nią i Emily list na blat.
- Poza tym, jeśli ją tak wkręcimy to może w końcu odwali się od mojego chłopaka. - warknęła Emily do Samanthy podkreślając słowo "mojego".
- Nie jestem twoją własnością, Em. - rzucił Mike karcąc wzorkiem swoją dziewczynę.
Sam zniesmaczona zachowaniem przyjaciół pobiegła po schodach na górę w celu znalezienia i ostrzeżenia przed dowcipem Hannah. Ten "żart" miał polegać na ściągnięciu Han do pokoju gościnnego poprzez liścik, w którym Mike zaprasza ją tam na numerek, a reszta osób miała się pochować w pomieszczeniu i mają wyjść wtedy, gdy dziewczyna się rozbierzę.
Najgorsze w tym żarciku było to, że Michael od dawna się podobał Hannah, o czym większość grupy wiedziało. I to Sam najbardziej obrzydziło, ponieważ pomimo tego, że wiedzą jak bardzo emocjonalna i impulsywna młoda Washington jest, oni robią coś takiego.
Chodziła po wszystkich pokojach już dobre piętnaście minut i nigdzie nie mogła znaleźć potencjalnej ofiary chorego dowcipu, aż poszła na balkon, gdzie Nicky i Beth rozmawiały o głupotach nie będąc świadomym tego, iż członek ich rodziny zaraz może przeżyć najgorsze doświadczenie w swoim życiu.
- Ej, widziałyście Hannah? - zapytała się przybyła blondynka dziewczyn przebywających na tarasie.
- Nie, a coś się stało? - spytała się Beth widząc zderwowanie malujące się na twarzy Sam.
- Ci debile chcą ją w ośmieszyć w tak okrutny sposób, że nie mam po prostu już słów. - odpowiedziała zapytana dziewczyna.
- Co oni chcą zrobić? - wydała z siebie Nicky już kolejne w tej rozmowie pytanie.
Gdy, Sam miała już odpowiedzieć na dole rozległ się głośny trzask tylnich drzwi na zewnątrz i po chwili odgłosy wielu głośnych kroków oraz jeszcze głośniejsze otwarcie tych samych drzwi.
Dziewczyny od razu jak strzały wystrzelone z łuku ruszyły na dół, gdzie zastały swoich przyjaciół wykrzykujących imię uciekinierki.
- To był tylko nie winny żarcik, Han! - wydarła się Jackie. - Jeśli chcesz, to usunę ten filmik!
- Co tu się stało? Gdzie jest moja siostra? Jaki filmik? COŚ CIĘ JEJ ZDOBILI?! - zasypała gradem pytań Beth swoich przyjaciół. Cała się trzęsła z nerwów jak i również zimna. Zmierzała każdego z nich złowrogim spojrzeniem licząc na odpowiedź na którekolwiek pytanie.
- Nic takiego, tylko laska się na żartach nie zna. - przewróciła oczami naburmuszona Jessica.
- Na jakich kurwa żartach?! - wydarła się Nicole.
- Tak się to kończy jak się rusza rzeczy, które należą do mnie. - prychnęła Emily i wróciła do domku z miną niewiniątka.
- PIERDOLONE GNOJE Z WAS! - wykrzyknęła na całe gardło Bethany i wbiegła w szalejącą śnieżyce wykrzykując imię siostry.
- Idziemy za nimi? - zadał pytanie Matt przebijając niezręczną ciszę, jaka zapadłą po wybiegnięciu najmłodszej z Washingtonów w poszukiwaniu swojej bliźniaczki.
- Na pewno Hannah chce was oglądać. Na bank. - wysyczała przez zęby Sam. - Zostajemy tu i czekamy godzinę. Jeśli do tego czasu nie wrócą idziemy ich szukać.
Po tych słowach wszyscy wrócili do domku zamykając drzwi i modląc się w duchu, by dziewczyny wróciły całe i zdrowe.
***
I to na tyle z tego prologu. Mam nadzieję, że wam się podobał.
Miłego dzionka/nocki iskierki ✨❤️
CZYTASZ
Until Dawn Other Story
Horror[historia mocno zmieniona w stosunku do oryginału] Blackwood Pines. Osada idealna do tego, by odciąć się od świata zewnętrznego i skupić się tylko na relaksie. Piękne widoki, cicha okolica, brak zasięgu; czego chcieć więcej? Nie dziwne, że pewnego d...