Następnego dnia Draco obudził się z potwornym bólem głowy. Słońce było już wysoko i ciepłymi mackami światła, powoli wpełzało do jego pokoju zza okien.
Gdy otworzył oczy, jego wzrok powędrował na czerwoną plamę na prześcieradle, a następnie na zaschniętą krew na lewym przedramieniu. Sięgnął po różdżkę i szybko rzucił zaklęcie czyszczące na pościel.Gdy skończył przyglądać się z satysfakcją, jak plama krwii znika z łóżka, omiótł wzrokiem skaleczenia na Mrocznym Znaku, które zrobił zeszłej nocy. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie rzucić uroku, który będzie powodował szybsze gojenie się ran, lecz zdecydował, że podoba mu się to tępe kłucie w miejscu uszkodzonej skóry. Przyjrzał się szpetnym bliznom, które, przez całą noc, zdążyły już się uformować. Gdy patrzył się na Znak pokryty cienkimi białymi liniami, nie czuł się tak winny, jak gdyby miał patrzeć na niego w pełnej jego okazałości. Czuł, że zasługiwał na ból. Łudził się, że karanie samego siebie jakoś zrekompensuje jego tchórzostwo. Nigdy nie miał dość odwagi, by postawić się ojcu i wiedział, że nigdy jej nie nabierze.
Ból był dobry. Odwracał jego uwagę od problemów.
Wstał z łóżka i przeleciał wzrokiem poukładane rzeczy, które już wczoraj miał spakować. Spojrzał na zegar na ścianie. Pozostała mu godzina do wyjazdu. Nigdy wcześniej nigdzie się nie spóźnił i nie zamierzał tego zmieniać. Zwykle wstawał co najmniej cztery godziny wcześniej, by mieć czas na wszelkie potrzebne przygotowania do podróży, lecz stwierdził, że jego dzisiejsze opóźnienie jest jak najbardziej uzasadnione.
W końcu nie każdego dnia zostaje się Śmierciożercą wbrew własnej woli, prawda?
Jego boleściwe myśli przerwało pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł Luciusz. Stał wyprostowany, a jego platynowe włosy związane były w niski kucyk. Draco natychmiastowo schował ręce za siebie, próbując ukryć pocięte przedramie.
Lecz mężczyzna nie patrzył na potomka, ale na swoją różdżkę, którą zwinnie przemieszczał w palcach, bawiąc się nią. Po chwili omiótł wzrokiem pokój nastolatka i rzucił karcące spojrzenie pustej torbie, która stała koło kupki schludnie ułożonych szat oraz książek.
-Draconie, zdecydowaliśmy, że ze względu na moje obowiązki- chłopak wiedział, że "obowiązki" znaczą nic innego jak to, że Czarny Pan zlecił ojcu kolejną misję.- w tym roku to Narcyza odprowadzi cię na Peron 9 i 3/4.
Po tych słowach, Luciusz wyszedł z pokoju, nawet nie racząc spojrzeć na syna.
Ani słowem nie wspomniał o wczorajszym wydarzeniu.
Chociaż w sumie nigdy dużo nie rozmawiali. Zwykle, każda ich konwersacja polegała na tym, że ojciec wydawał polecenie Draco, a on kiwał głową i spuszczał wzrok na podłogę, nie ważąc się spojrzeć mężczyźnie w oczy.
Draco westchnął i zaczął pakować podręczniki do torby.
~●~●~●~●~●~●~●~●~
Draco odwrócił się, by ostatni raz lekko skinąć głową w stronę matki w geście pożegnania i wstąpił do pociągu. Przeszedł przez kilka wagonów, nim znalazł właściwy przedział. Na wejściu przywitał go krzyk Pansy, która nawet nie zauważyła, kiedy wszedł.
- Crabbe! Pomóż mi.- Dziewczyna zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę w zniecierpliwieniu. - Powiedz, który wybrać?- swoim smukłym palcem wskazała na rozkładany stolik, który przyczepiony był do ściany pod oknem. Stały na nim, równo ułożone w rządku, lakiery do paznokci. Wszystkie były w różnych odcieniach niebieskiego, upożądkowane od najjaśniejszego do najciemniejszego.
- Yyy... może ten fioletowy? - chłopak niepewnie odpowiedział i nerwowo podrapał się po karku.
Pike spoglądał zamyślonym wzrokiem przez okno i wyglądał na nieco nieobecnego, a Millicenta zakryła pulchną ręką usta, ukrywając rozbawienie. Tylko czekała na wybuch Pansy.
YOU ARE READING
I Hate That I Love You // A Drarry Fanfic
RandomAkcja dzieje się podczas 6 roku. Niektóre sceny są pominięte lub zmienione. Draco nigdy nie dostał zadania, by zabić Dumbledore'a, lecz nadal jest śmierciożercą. Bohaterowie tej powieści należą do J.K. Rowling. ~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~ Uwaga! W ksi...