Rozdział 1 <3

7 0 0
                                    


Obudziłam się wcześnie rano przeciągając się na łóżku które było idealnie miękkie,nie miałam nic pilnego do robienia i chciałam po prostu poleżeć w łóżku,ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie więc mój spokój także nie trwał za długo bo dostałam wiadomość z nieznanego numeru.."Wiemy czego lub kogo szukasz.Nie mieszaj się w to bo zginiesz tak jak twoja siostra" Nie wiedziałam co mam o tym myśleć,ździwiła mnie ta wiadomość,ale i tak wiedziałam,że nie usiądę na laurach i nie poprzestanę na szukaniu odpowiedzi które mnie nurtują.Nie bez powodu znalazłam się w tym mieście dlatego postanowiłam ruszyć swoje cztery litery i zrobić w końcu coś,a postanowiłam zacząć od wstania z łóżka. Poszłam do łazienki by wziąć prysznic który nie trwał długo bo bym tam chyba zasnęła.Następnie wytarłam się i podeszłam do szafy gdzie ubrałam się w strój do biegania i związałam suche już włosy. po chwili ubrałam na swoje stopy buty i wyszłam z pokoju hotelowego,a następnie z hotelu. Chciałam pobiegać i pozbierać myśli,ale jak to było w zwyczaju w Nowym Yorku nie było spokojnie ludzie chodzili po ulicach śpiesząc się,rozmawiając przez telefon lub coś innego. Postanowiłam pobiec przed siebie aż trafiłam do parku w którym nikogo nie było,i to było dość dziwne bo zazwyczaj o tych porach już ludzie przesiadują w parku,było zbyt cicho i dosłownie byłam pewna,że coś się stanie i nie myliłam się bo po chwili poczułam uderzenie w tył głowy i osunęłam się na ziemie tracąc przytomność...Gdy się obudziłam leżałam na ziemi i od razu złapałam się za głowę,bolało jak cholera.Po chwili spojrzałam na dłoń była brudna od krwi...

-Szlag by to trafił- powiedziałam sama do siebie wstając z ziemi i ruszając przed siebie lecz po chwili gdy szłam uliczkami centrum zaczęło mi robić się słabo oparłam się o pobliski budynek i czułam,że zaraz zemdleję,ale nadal byłam trzeźwa umysłem...Nie musiałam długo czekać,a widziałam tylko ciemność..nie wiem co się wtedy stało..

Obudziłam się w jakimś mieszkaniu,było całkiem obce,a na głowie poczułam opatrunek.Nie wiedziałam gdzie byłam więc zaczęłam się denerwować,ale gdy do pomieszczenia wszedł przystojny brunet w ubraniu komandosa westchnęłam cicho przewracając oczami..

-Gdzie ja jestem i kim ty w ogóle jesteś?- zapytałam krzyżując ręce na piersiach. Cóż wolałam poznać osobę która prawdopodobnie uratowała mi życie i wypadało by mu podziękować-Słuchaj,dziękuje za uratowanie mnie,ale wcale nie musiałeś...Jestem dla ciebie obcą osobą,a ty tak po prostu mnie uratowałeś?- zapytałam oczekując od niego jakiejś znacznej odpowiedzi bo jakże inaczej miało by to być.

Bucky usiadł naprzeciwko dziewczyny i lekko się uśmiechnął podając jej wodę z witaminami,cóż może i kiedyś był zły, robił złe rzeczy i miał zabić Nicka Fury'ego,ale jak zwykle się nie udało,wiele lat walczył sam ze swoją nienawiścią jak i tym co w dnim dobre.jak myślicie co przeważyło i wygrało?Oczywiście dobro,choć w jakimś sensie jakby nie patrzeć nadal ma stare nawyki.-Jestem Bucky Barnes,pomogłem ci bo to mój obowiązek.Dostałem zlecenie,że mam cie ochraniać,nie denerwuj się Cornelio. Możesz mi spróbować zaufać lub choć trochę uwierzyć,że mówię prawdę..-powiedziałem patrząc na kobietę która mimo opatrunku na głowie nadal wyglądała dość uroczo."Bucky,kretynie,ona jest tylko twoim kolejnym zleceniem za które ci zapłacą,a ty ślinisz się na jej widok jak napalony pies" pomyślałem sam do siebie zamyślając się na moment.

-Więc miło cię poznać Bucky..Zlecenie? Jak to,o co chodzi?Kto dał ci zlecenie?-zapytałam bo nie wiedziałam o co mu chodzi i kto chciałby mnie chronić.Mogłam sobie wiele wyobrażać,ale do czego on zmierzał to nie wiedziałam.Jedynie na co byłam zła to na to,że dałam się podejść napastnikowi jak małe dziecko,a nie powinnam,byłam zbyt dobra,ale straciłam na chwilę czujność której nie powinnam tracić.

-Nie mogę zdradzić,obiecałem dotrzymać słowa,że nikt się nie dowie kto,ale skoro chcesz wiedzieć,to mój znajomy Tony Stark chciałby byś dla niego pracowała...bo zdaje się,że oprócz tego,że jesteś mądra to także masz wiele talentów które przydadzą się w jego zespole-powiedziałem w nadziei,że kobieta się zgodzi na współpracę.-A po za tym jak się czujesz? Nadal boli?-

-Dobrze,ja także lubię jak ktoś dotrzymuje obietnic więc nie drażę tego tematu... Tony Stark,ten od Avengers? Jak to? Dlaczego akurat ja? To nie możliwe...Ale z wielką przyjemnością mogłabym współpracować z nim...ale ty nie należysz do tych Avengersów,prawda?-zapytałam pijąc wodę z witaminami jakie mi dał mężczyzna.Nie mogłam narzekać,obchodził się ze mną jak z jajkiem.-W sumie czuję się dobrze,choć trochę boli..Możesz mu przekazać,że zgadzam się..Wiesz co,powinnam się zbierać, jak coś to tutaj masz mój numer....-byłam bardzo obojętna na wszystko.Wstałam z sofy i dałam mu numer na kartce po czym uścisnęłam mu dłoń.On odprowadził mnie do windy-Bucky-wyszeptałam wchodząc do windy.

-Tak,ten od Avengers..To zaszczyt dla niego pracować..Uwierz mi.Nie wiem o to już powinnaś się jego zapytać...i tak nie należę do świata Avengersów,oj nie chciałbym mimo wszystko-Zaśmiałem się przejeżdżając dłońmi po swoich mokrych od prysznicu włosach...Przekażę-powiedziałem,ale nie sądziłem,ze kobieta tak szybko będzie chciała się stąd zmyć,ale w sumie nie mogłem jej zatrzymać widać,że była uparta.-Dobra,jak chcesz. Zadzwonię za kilka dni.- odprowadziłem ją do windy i kiedy winda się zamykała uśmiechnąłem się licząc na kolejne nasze spotkanie-Cornelia- wyszeptałem i winda zniknęła mi z pola widzenia,a ja wróciłem do mieszkania i rozebrałem się z ubrać po czym zacząłem podnosić się na drążku który miałem w progu gdzie były drzwi...Chciałem zapomnieć o jej pięknych oczach,ale nie mogłem,coś mi mówiło,że spotkamy się szybciej niż byśmy chcieli.

Czym prędzej pojechałam do hotelu i spakowałam rzeczy,musiałam zniknąć z hotelu,być może ktoś mnie obserwował lub po prostu miałam jakąś paranoje po porwaniu mojej siostry wtedy.Sama nie wiem co dokładnie się ze mną działo,ale miałam nadzieję,że mi przejdzie. Kilka następnych dni spędziłam w domu,w łóżku do czasu aż przyszedł kolejny sms "Oj malutka Cornelia...wpadła w ramiona Barnsa...Uważaj na siebie słoneczko bo następnym razem to może nie być cios w głowę,a prosto w serce".Oczywiście zbagatelizowałam tą wiadomość i kupiłam mały domek w koło lasu,uznałam,że to bardziej bezpieczne miejsce.Zaczęłam go sama urządzać więc nic ciekawego się nie działo przez kilkanaście tygodni aż wreszcie wszystko było zrobione na picuś glancuś.



To pierwszy rozdział,mam nadzieję,że się podoba. W Następnym planuje zrobić większą akcje i skupić się  bardziej na wątku porwania siostry Cornelii.A co potem? Zobaczycie,moja główka pełna jest pomysłów. haha <3

The story of the Seline ThortonsWhere stories live. Discover now