Pierwsze spotkanie

912 31 5
                                    

🌻Sam
To był kolejny upalny dzień. Siedzenie na poczekalni w taki gorąc nie należało to przyjemnych rzeczy. Plastikowe, delikatne, czarne krzesełka miały nagrzane siedzenia,a mały wiatraczek, z zieloną wstążka, stojący na parapecie niewiele dawał. Nudziłam się niemiłosiernie. Gazetki na stole były przeń czytane wielokrotnie, a tak się złożyło iż swojej książki nie więłam. Mój psycholog nie cechowała się punktualnością i często żałowałam, że nie zapisano mnie do innego, ponieważ wakacyjne oczekiwanie było potwornie wyczerpujące, a następująca rozmowa, po długim wyczekiwaniu nie podnosiła na duchu, ani nie była pełna entuzjazmu. Przeciwnie. Czułam się wtedy jakby przejechał po mnie autobus. Wiedziałam, że w tej placówce jest grupa dla nastolatków, sama na nią uczęszczałam. Pozanałam tam rówieśników, którzy tak jak ja nie potrafili sobie poradzić i część z nich, tak jak ja, trafiła tu z przymusy, a nie swojego wymysłu (o ile wypada mi tak to nazwać). Zajęcia trwały dwie godziny. Pierwszą, siedziliśmy w kręgu na krzesełkach i rozmawialiśy. Na drugiej godzinie były prace manualne, przygotowywanie herbaty albo przekąsek lub granie w gry. Zdecydowanie wolałam drugą godzinę, bo była luźniejsza. Mój psycholog nareszcie się pojawił i zaprosił do gabinetu. Jak co tydzień w piątki zrobiłam o co prosił i rozsiadłam się w fotelu (swoją drogą nie należał do wygodnych). Psycholog schował do kieszeni spodni paczkę papierosów wraz z zapalniczką i usiadł na przeciwko mnie. Zaczęliśmy omawiać moje sny, które wyśmiłam przez ten tydzień. Obgadaliśmy po krótce też sytuację w domu. Tak minęła cała godzina. Wyszłam i usiadłam przed salą, w której odbywają się spotkania dla nastolatków. Nikogo jeszcze nie było, ale to norma, ponieważ ja zawsze przed tymi zajęciami miałam terapię indywidualną, a moi znajomi mieli ją w inne dni tygodnia lub w godzinach porannych. Z plecakiem na ramieniu w całkiem ładnej, niebieskiej bluzie podszedł do mnie chłopak i usiadł koło mnie. Wywnioskowałam, że tak jak ja oczekuje grupy dla nastolatków.
-Hej.-Zagaiłam, na co on spojrzał na mnie smutno, jakby przepraszająco.
-Nie słyszę, przepraszam, ale jestem głuchy.-Wyjaśnił niepewnie. Zamknęłam usta i pokiwałam głową. Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy i otworzyłam pośpiesznie notatnik. Napisałam kilka słów i podałam telefon chłopakowi, a on czytając, uśmiechnął się i zaczął coś pisać w moim notatniku. W ten sposób poznałam jego imię, a on moje. Razem trzymaliśmy się przez dwie godziny zajęć. Pierwszą, siedzieliśmy obok siebie, a na drugiej, wspomagając się notatnikiem w telefonie, uczyłam Sama jak złożyć serduszko z orygami. Powiem szczerze, bardzo szybko załapał o co chodzi.
🌻 Will
Rozejrzałam się po sklepowej alejce i nie widząc na niej nikogo poza sobą, chwyciłam paczkę cukru i wsunęłam ją pod bluzę. Nie lubiłam kraść,ale to jedyny sposób jaki znałam, żeby przetrwać. Kiedy sięgałam po paczkę fistaszków, ktoś chwycił mnie z tyłu za bluzę. Podskoczyłam uderzając głową w regał przestraszona. Czułam, że zostałam przyłamana, zamkną mnie w zakładzie poprawczym czy cokolwiek w tym stylu. Bałam się. Znałam dobrze to uczucie. Odwróciłam się ostrożnie. Ujrzałam chłopaka z bujnym afro na głowie. Uśmiechał się do mnie. Podniósł z ziemi paczkę cukru, która najwyraźniej wypadła mi z pod bluzy, gdy odskoczyłam pod wpływem obcego dotyku. Podał mi cukier.
-Jestem Will.-Przedstawił się jakby nic się nie wydarzyło. Obdarzyłam go bardzo zdezorientowanym spojrzeniem. Czułam się skonstruowana.
-Yyy...-Nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć.-Co?-Tylko tyle wyksztusiłam. Brawo, upokorzyłaś się przed kimś przystojnym. Panicznie rozglądałam się dookoła, żeby upewnić się, że nie idą już po mnie policjanci. Chłopak zabrał mi znów cukier i schował go pod swoją bluzę. Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy ze sklepu. Udaliśmy się na plac zabaw, gdzie oddał mi skradziony cukier.
-Zacznę jeszcze raz.-Uśmiechnął się.-Jestem Will.
-O co tu kurwa chodzi?-Spojrzałam na niego zirytowana. Chłopak spojrzał na mnie przenikliwie.
-Jak to co? Przedstawiam się Tobie.-Wzruszył ramionami.
-W taki sposób?!-Uniosłam brwi.
-Musiałem do ciebie podejś, nawet gdybym zaczekał aż wyjdziesz ze sklepu i zagadał byłoby to dziwne.
-Nie musiałaś, poza tym nie byłoby tak dziwnie jak w sklepie!
-Musiałam, bo nie chciałam zatracić sznasy by cię poznać. To, że zrobiłem takie zamieszanie przy poznawaniu cię powinno być dla ciebie plusem, bo nigdy tego nie zapomnisz.-Uśmiechnął się. Czytałam wiele romansideł, oglądałam wiele filmów romantycznych i teraz czułam się jak jedna z bohaterek takiego gatunku.
-[T.I].-Przedstawiałm się.
-I po co ci było tyle krzyku?-Roześmiał się, a ja się rozpromieniłam. Zdecydowałam się zaryzykować kontynuując rozmowę, bujając się z nim na huśtawkach.
🌻 Harry
Muzyka dudniła przed dużym domem. Ostatecznie poprawiłam na sobie sukienkę i zdecydowanym krokiem weszłam do środka. W środku zastałam istny cyrk, pijani ludzie tańczący, lub leżący już na podłodze zgonując przez alkohol. Biegający młodzi mężczyźni, pełni entuzjazmu, robawieni, roześmiani przemierzali pomieszczenia, skacząc nad meblami. Dziewczyny w krótkich spódniczka z wyzywającymi dekoltami poruszały się w rytm piosenek. Przechodziłam niepewnie te metry kwadratowe, aż ktoś objął mnie ramieniem. Poczułam silny zapach alkoholu.
-Hej, napijemy się czegoś?-Zagaił chłopak. Miał na sobie bordową, wyblakłą nieco koszulę, rozpiętą przy szyji. Piwne oczy, lustrowały mnie bez wytchnienia.
-Czemu nie.-Odprałam z uśmiechem. Chłopak podprowadził mnie do barku i przyrządził mi drinka.
-Niezła impreza co?-Zagaił przekrzykując tłum. Siedzieliśmy obok siebie, popijając alkohol.
-Jest mega!-Odpowiedziałam z usmiechem.-Nie wiesz kto jest organizatorem?-Chłopak roześmiał się.
-Ja nim jestem.-Zmierzyłam go wzrokiem i się roześmiałam.-Chodź idziemy tańczyć.-Złapał mnie za rękę i pociągnął w centrum salonu. Była to jedna z lepszych imprez na jakich byłam.
🌻Clark
-W czym idę na bal?-Roześmiałam się na pytanie koleżanki.-Nie żartuj sobie. -O co chodzi? Przecież od pierwszej klasie myślałyśmy o tym pieprzonym balu!-Zawyła blondynka, patrząc na mnie swoimi wielkimi oczami.
-Nie mam z kim iść.-Wzruszyłam ramionami.
-To tyle?-Blond włosa zmarszczyła brwi. Skinęłam głową.-I tylko to ci przeszkadza w pójściu ma bal?!-Jęknęła. Już miała coś powiedzieć, ale nie było jej to dane, ponieważ ktoś położył mi dłoń na ramieniu, a ja machinalnie, szybko się odwróciłam. Przede mną stał teraz chłopak z krótkimi, kręconymi, ciemnymi włosami i delikatnym zarostem. W dłoni trzymał mój portfel. Podał mi go.
-Wypadł ci z kieszeni.-Uśmiechnął się i schował ręce do kieszeni kurtki. Dobrze znałam takie kurtki. Każdy osiłek z naszej szkoły, należący do reprezentatywnej drużyny taką miał i nosił ją z dumą, zadzierając nosa. Ten akurat nie wydawał się czuć się wyższym za przynależność do drużyny. Odwzajemniłam więc uśmiech i schowałam portfel do torebki.
-W ogóle to jest Clark.-Wysunął w moją stronę dłoń,która uścisnęłam.
-[T.I].
-Ładne imię.-Puścił mi oczko.-No cóż będę już szedł. Koledzy za mną czekają.-Zaśmiał się.
-Do zobaczenia w szkole!-Krzyknęłam za nim, gdy się oddalał. Odwrócił się zaskoczony, ale chwilę potem, uniósł swoje konciki ust ku północy i uniósł dłoń z kciukiem w górę na co zachichotałam.
-Co byś powiedziała gdyby to on zaprosił cię na bal?-Szepnęła mi na ucho koleżanka.
-Lauren!-Oburzyłam się, na co ona się zaśmiała.

preferencje [The Society by Netflix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz