Rozdział 2

11 0 0
                                    

   –  Panienko, już pora na kąpiel – usłyszała za sobą cichy głos dwórki.

Tak bardzo przyzwyczaiła się do ciągłej obecności sług, że kiedy była pochłonięta myślami, nie zauważała ich obecności. Włożyła między strony książki zakładkę ze złotym smokiem i położyła ją na parapecie. 

Zakładka tak właściwie nie należała do niej, ale już dawno temu uznała Alivian za martwą, więc traktowała ją jak spadek. Tak było prościej, niż roztrząsać dlaczego ją porzuciła. Z resztą, czy tego w co wierzy wiekszość poddanych królestwie nie można uznać za jedną z wersji prawdy?

Poszła za kobietą do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie już czekała na nią wanna wypełniona po brzegi wodą. Na jej powierzchni unosiła się różowawa piana, a w powietrzu czuć było zapach bzu. Częste, długie i aromatyczne kąpiele były zdecydowanie jej ulubionym z przywilejów przysługujących następczyni tronu.

Następczyni tronu... Dziedziczka... Przyszła królowa... Te słowa otaczają ją niemal nieustannie od czasu ucieczki Alivian. Rodzice powtarzali Samatrii, że dobrze się stało, że będzie od niej o niebo lepszą władczynią, że jest roztropniejsza, dojrzalsza i bardziej opanowna. W tym musiała się z nimi zgodzić. Kto porzuca bez uprzedzenia własne królestwo? A była wtedy dokładnie w wieku Sam.

Czekała, aż dwórka rozwiąże gorset ciasno opinający jej szczupłe ciało i pomoże siągnąć obie suknie, po czym zanużyła się w gorącej wodzie i westchnęła z ulgą.

   – Betty, jak czuje się twój mąż? – zwróciła się do służki. – Czy moje zioła pomogły?

   – Tak, panienko, bardzo dziękuję. Opuchlizna prawie zeszła i już nie majaczy – Betty dygnęła i zajęła się masowaniem głowy książniczki wonnymi olejami. Jakimś cudem zawsze wyczuwa, kiedy jej panią dręczy migrena.

Król zawsze uważał, że zbytnie spoufalanie się ze służbą jest obrazą dla rodziny królewskiej i wielkorotnie upominał za to swoją córkę. Zamyślona Samatria potarła ledwo już widoczny ślad po oparzeniu, który miała na przedramieniu. Jego wybuch wściekłości po tym jak dowiedział się, że leczyła rodziny zamkowych sług za pomocą Mocy, skutecznie nauczył ją, że nie warto być wobec niego nieposłuszną. Czasami nie mogła się jednak powstrzymać i wspierała potrzebujących odpowiednimi mieszankami ziołowymi i przepisami, których uczyła się od nadwornego medyka.

Kąpiel według Samatrii skończyła się zdecydowanie za szybko. Wiedziała jednak, że nie może sobie pozwolić na spóźnienie na kolację z rodzicami. Pozwoliła, by Betty natarła ją pachnącym olejkiem i podeszła do wielkiej, rzeźbionej szafy. Wypełniona była po brzegi sukniami z drogocennych materiałów o intensywnych kolorach, które były oznaką bogactwa. Tylko najzamożniejsi obywatele mogli sobie pozwolić na korzystanie z usług farbiarzy i wymienianie sukni, jak tylko odrobinę się spiorą.

Przesunęła palcami wzdłuż sukni, chcąc poczuć palcami ich fakturę.

   – Najjaśniejsza królowa poleciła panience założyć tę suknię – Betty ruchem głowy kazała swojej pomocniczce położyć na łóżku strój, który dotychczasowo trzymała w rękach, żeby się nie pomiął.

Oczom Samatrii ukazały się ogromne ilości fioletowego aksamitu marszczonego w talii skórzanym gorsetem inkrustowanym srebrnymi kryształkami. Wokół szerokiego dekoltu, rękawów i przy rąbku sukni ujżała misternie tkaną koronkę. Wszystko w barwach rodowych? Zdziwiona zerknęła na Betty.

   – Czy to nie jest zbyt wykwintna suknia jak na zwykłą kolację?

   – Tak nakazała królowa, moim zadaniem jest wykonywanie poleceń, a nie zadawanie pytań – dwórka opuściła wzrok na podłog i Samatria była przekonana, że kobieta wie znacznie więcej, postanowiła jednak, że nie będzie wymuszać na niej odpowiedzi, jeśli może jej to przyspożyć problemów. To nie może być nic złego. Musi tylko wytrzymać kolację i będzie mogła wymknąć się na tak wyczekiwane spotkanie.

Ostatnie z roduWhere stories live. Discover now