Rozdział 17

538 57 69
                                    

Kakashi nasunął na nos przeciwsłoneczne okulary. Ciemne szkła nie tylko osłaniały przekrwione oczy przed promieniami słońca, ale również skrywały wielkie cienie znajdujące się tuż pod nimi. Ujął w dłoń filiżankę, upił łyk kawy, skrzywił się nieznacznie na jej cierpki smak, po czym utkwił wzrok w Naruto, który siedział na ławce po drugiej strony ulicy. Rozmyślał, gdzie popełnił błąd, że znalazł się w tak niedogodnym położeniu. I wcale nie chodzi o to, że był jedyną, no prawie jedyną, obstawą Naruto podczas spotkania z tajemniczym autorem wiadomości. To zadanie, z resztą jak wszystkie w jego karierze policjanta a później detektywa, wydawało się banalnie proste w porównaniu z jego życiem prywatnym.

Po stokroć wolał ruszać na z gola niewykonalne misje, walczyć z najgorszymi bandziorami, czy być pod ostrzałem bez widocznych dróg ucieczki i pustym magazynkiem niż stanąć ponownie twarzą w twarz z wściekłym Iruką wspieranym przez równie rozzłoszczoną Kushinę. Kakashi skulił się w sobie na samo wspomnienie.

A miało być zupełnie inaczej.

Kiedy piętnaście lat temu poznał Iruke nie sądził, że ten cichy i spokojny młody człowiek wywróci jego życie do góry nogami. Ba, wówczas nawet mu się nie śniło, że kiedykolwiek zwiąże się z kimś na stałe. To były czasy, kiedy zadowalał się krótkimi przygodami zarówno z kobietami, jak i mężczyznami, nigdy nie angażując się emocjonalnie. Nie chciał tego. Był młodym, ambitnym gliną, ryzykował życiem i nie miał najmniejszej ochoty, aby jego wybranka, czy też wybranek, przechodził to samo, co jego matka, kiedy ojciec zginął na służbie. Miał wówczas zaledwie sześć lat i jego beztroskie dzieciństwo skończyło się w chwili kiedy kapitan jednostki, w której służył Sakumo, stanął w drzwiach ich domu, miętosząc czapkę w dłoniach, wyjąkał łamiącym się głosem "Przykro mi, pani mąż...". Nic więcej nie zdołał powiedzieć, gdyż matka osunęła się na podłogę i tak naprawdę nigdy już nie doszła w pełni do siebie. Mimo to Kakashi poszedł w ślady ojca i był w tym naprawdę dobry. Najlepszy nie tylko na swoim roku a w całej historii akademii.

Kiedy poznał Irukę, w pierwszej chwili myślał, jak zawsze, o przelotnym romansie i niczym więcej, jednak im dłużej z nim przebywał, odkrywał, ku swojemu zaskoczeniu, że cieszy go towarzystwo Iruki. Jego głos go odprężał, pozwalając zapomnieć o okropnościach dnia. Śmiał się jak nigdy wcześniej. Zaczął łapać się na tym, że w ciągu dnia zaczynał odliczać czas, kiedy znów zobaczy jego uśmiech i wówczas zrozumiał, że oto po raz pierwszy w życiu, się zakochał. Był tym faktem tak przerażony, że znikł na cały miesiąc, po czym przywlókł się do niego jako wrak człowieka. Przy Iruce znów poczuł się jak w domu i nie chciał, nie potrafił już z tego rezygnować, a wszystkie wspólnie spędzone lata utwierdziły go w słuszności tej decyzji. Pokochał Iruke jak nikogo na świecie i nieba by mu przychylił z jednym małym wyjątkiem. W przeciwieństwie do Iruki, on nie chciał mieć dzieci. Rozmawiali o tym na samym początku ich związku i żywił nadzieję, iż Iruka go zrozumiał. Miał swoją sworę psów i one zastępowały mu potomstwo, Iruka zaś odkąd skończył pedagogikę i uczył w szkole podstawowej, coraz częściej wracał do tego tematu, co zazwyczaj kończyło się awanturą. Tak jak wczoraj wieczorem. Westchnął na samo wspomnienie. Naprawdę nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji, przecież nie mógł się przyznać, że tak naprawdę ojcostwo go przeraża. Bycie odpowiedzialnym za kształtowanie młodego umysłu, wprowadzanie go w życie, dbanie i martwienie się o niego, to było zbyt wiele...

- Nic się nie zmieniłeś, Kakashi.

Wyrwany ze swych myśli Kakashi, zmrużył oczy, szukając w pamięci, kim może być stojąca przed nim blondynka. Dopiero kiedy zsunęła przeciwsłoneczne okulary i spojrzał w jej oczy, zrozumiał z kim ma do czynienia.

- Zawołaj doktorka i jego męża. Musimy poważnie porozmawiać - usiadła, nie czekając na zaproszenie.

****

- Sakura! Sakura! - Temari złapała ją za rękę.

- Co...? Oj, przepraszam - Sakura odskoczyła nieco w tył, aby spływający ze stołu wrzątek nie poparzył jej nóg. - Zamyśliłam się. - Odstawiła czajnik i chwyciła za ścierkę.

Temari rozsiadła się na kanapie, jednak nie spuszczała czujnego wzroku z Sakury. Już od kilku godzin chciała z nią porozmawiać, gdyż widziała, że dzieje się z nią coś złego, ale jak dotąd nie było ku temu okazji. Dopiero teraz, w pustym pokoju lekarskim obie miały chwilę spokoju.

- Ale dzisiaj młyn - Temari przeciągnęła się leniwie, chcac jakoś zacząc rozmowę.

Sakura nie zareagowała.

- Czy mi się zdawało, czy rozmawiałaś z Kushiną? Nie wiedziałam...

- Co?! - Sakura poderwała się, uderzając głową w kant stołu tak silnie, że aż upadła na posadzkę.

- Sakura! - Temari w jednej chwili znalazła się przy niej. - Nic ci nie jest?

- Nic... - Sakura spojrzała w bok, jednocześnie masując miejsce uderzenia. - Naprawdę nic. To tylko zmęczenie. Napiję się kawy i wszystko będzie dobrze.

- Sakura, proszę. Przecież widzę, że... - przerwał jej komunikat dobiegający z głośników "Doktor Temari Nara proszona do gabinetu numer dwa. Doktor Temari Nara proszona do gabinetu numer dwa." - Eh, muszę iść, ale... - pomogła jej wstać.

- Naprawdę nic mi nie jest - Sakura próbowała się uśmiechnąć, choć nie wypadło to przekonująco. - Idź już - dodała po chwili. - I przestań się niepotrzebnie martwić.

Temari chciała jeszcze coś powiedzieć, ale z megafonów rozległ się ponaglający ją głos. Ścisnęła więc tylko ramię Sakury, chcąc dać jej do zrozumienia, że nie jest sama i wybiegła z pokoju. Sakura jeszcze chwilę patrzyła za nią, po czym osunęła się na krzesło, ukryła twarz w dłoniach i zapłakała. Cała ta sytuacja zaczęła ją przerastać.

- Witaj Sakura, możesz poświęcić mi chwilę? Chciałabym z tobą porozmawiać - choć jej twarz zdobił przyjazny uśmiech, w oczach czaiła się wściekłość. Ścisnęła ją mocno za łokieć, nie pozwalając się oddalić. - Wszystko wiem.

- Kushina... - Sakura ledwo mogła dobyć głosu. - Skąd... Ale... - Próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła zebrać myśli.

- Nie musisz nic mówić, ale uważnie posłuchaj, gdyż nie będę się powtarzać. - Kushina ruszyła w głąb korytarza, nadal ściskając ją za łokieć. Sakura, chcąc nie chcąc, podążała obok.

- Wiele ci zawdzięczamy - Kushina kontynuowała. - Pomogłaś mnie i Minato, uratowałaś Shizune, ale to nie daje ci prawa do tego, co robisz. Myślałam, że wyjaśniłyśmy to sobie parę lat temu. - Zatrzymała się, zrobiła wymowną pauzę i spojrzała na nią uważnie, czy aby na pewno Sakura rozumie jej przekaz.

Sakura poczuła, jak krople zimnego potu spływają w dół kręgosłupa. Przełknęła głośnio narastającą w gardle gulę i przytaknęła. Tak, wyjaśniły, ale to była zupełnie inna sytuacja. Wtedy nie chodziło przecież o Naruto. Wtedy... Była jeszcze młoda.

- Dlatego to jest moje ostatnie ostrzeżenie. Trzymaj się z dala od moich mężczyzn. Wszystkich, których zaliczam do swojej rodziny. Wiem i rozumiem, że jesteś matką chrzestną Tomoe i przyjaciółką Shizune - słowo "przyjaciółką" zabrzmiało niemal jak zgrzyt paznokci po tablicy - ale, dobrze ci radzę, ogranicz kontakty do niezbędnego minimum. - Przy słowach "dobrze ci radzę" dla wzmocnienia efektu, Kushina jeszcze mocniej ścisnęła jej łokieć. Na sto procent zostawiając na ciele paskudne ślady. - Nie zmuszaj mnie do podejmowania innych działań.

Podczas całej rozmowy Kushina niewinnie się uśmiechała, dlatego dla osób postronnych wyglądało to, jakby prowadziły przyjacielską pogawędkę. Dopiero kiedy ktoś znalazł się w ich pobliżu, mógł wyczuć jak ciężka i przerażająca jest atmosfera wokół nich.

- Kushina, ja... - Sakura w końcu zdołała coś z siebie wykrztusić.

- Nic nie mów - Kushina przerwała jej ostro. - Nie chce tego słuchać. - Uwolniła jej rękę z żelaznego uścisku i już chciała odejść, jednak wzięła głęboki wdech i zwróciła się do Sakury nieco łagodniejszym tonem. - Jesteś mądra, wierzę, dla twojego dobra, że nie będziemy już do tego wracać.

-------------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze, które kocham i gwiazdki:)

Za wszelkie błędy bardzo przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!

Blask nadziei  (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz