Prolog

12 1 0
                                    


Nie lubiła tego. Wprost nienawidziła tego całego uganiania się za czymś. Za rzeczami, które nawet nie są takie istotne. Za pracą, pieniędzmi, przymusem założenia rodziny. Życie jest tak cholernie krótkie, a ludzie marnują je na to, żeby przebiegało według schematu. Nie polega tylko na tym, żeby dobrze zarabiać i mieć czym się pochwalić wśród znajomych z gimnazjum, których i tak się zapomina po paru latach. Nie polega na ciężkiej pracy całymi dniami, a rozpaczaniu nad nią nocami. Nie polega na ciągłej gonitwie za ideałami, którymi i tak nigdy się nie staniemy. Nie potrafiła tego zrozumieć. I nigdy nie zrozumiała.

Caroline dopiero niedawno ukończyła 19 lat, ale czuła się na o wiele mniej. Od razu po skończeniu 18 lat wyprowadziła się od rodziców. Z dala od tego całego zgiełku i zamieszania. Z dala od tych wszystkich problemów współczesnych ludzi. Chciała być inna i żyć inaczej. Po tylu latach udawania w końcu zdecydowała, że chce dobrze przeżyć swoje życie i nie chce, żeby przebiegło jej przed oczami. Jej rodzice nigdy tego w pełni nie zaakceptowali. Wiedzieli, że jest inna niż reszta nastolatek. W dzieciństwie nazywali ją "małą marzycielką". Była taka słodka i urocza. Kochała oddawać się marzeniom i nie przeszło jej to wraz z wiekiem. Problemy zaczęły się kiedy poszła do szkoły. Bardziej skupiała się na swoich przeżyciach wewnętrznych niż na ocenach. Niepokoiło to zarówno jej rodziców jak i nauczycieli. Podejrzewali ją o autyzm, ale badania to wykluczyły. Przecież dobrze kontaktowała się z innymi - chociaż tylko wtedy, kiedy chciała. Zdawała jednak za każdym razem posiadając nieposkromiony urok osobisty mogący zmieść na kolana każdą napotkaną osobę. Ta dziewczyna miała po prostu "to coś" w oczach. Może to była magia, może tylko przywidzenie, ale coś to na pewno było. Po wyprowadzce utrzymywała się ze sprzedaży owoców i warzyw ze swojego ogródka, który razem z domkiem otrzymała w spadku po dziadku.

Dziadek za życia był jedyną osobą, która ją rozumiała. Od maleńkości utrzymywał ją w przekonaniu, że jest wyjątkowa, chociaż wśród rodziny uchodził za dziwaka. Caroline jednak kochała jego opowieści o wyprawach w chmury do nieznanych miejsc. Chciała w dorosłości prowadzić takie życie jak on - pełne przygód, niekoniecznie prawdziwych. Wszyscy mówili, że poszła w ślady dziadka. Kto inny, mając przed sobą świetną przyszłość, wybrałby mieszkanie w skromnym domku na odludziu? No cóż, chyba tylko ona. Twierdziła, że miłość nie istnieje. Nie ma bowiem na świecie tak silnej więzi, która mogłaby połączyć dwoje ludzi na zawsze. Dlatego, nie chcąc mieć złamanego serca, nie angażowała się w związki. Była ładna, i to nawet bardzo, ale dawno już otrzymała opinię "tej dziwnej" w zamieszkałym przez nią miasteczku. Codziennie wracając z bazarku zanurzała się w marzeniach i leciała przez nie cały dzień. Pewnie dlatego straciła trochę poczucie rzeczywistości. Bo rzeczywistość jest smutna, a marzenia są szczęśliwe.

Zabierz mnie tam jeszcze razWhere stories live. Discover now