Rozdział VI

137 19 6
                                    

Miesiąc przed ślubem, królowie stwierdzili, że należy urządzić przyjęcie zaręczynowe. Młodzi nie mieli nic do gadania, chociaż oboje uważali to za niepotrzebne afiszowanie się połączeniem ich węzłem małżeńskim. Właściwie najchętniej zabiliby się nawzajem, gdyby nie spowodowałoby to jeszcze większej wojny, niż dopiero co zakończona. Mogli się znosić przez parę godzin, ale nie przez całe dni.

— Mam rozumieć, że jako główna atrakcja wieczoru nie mam nic do powiedzenia? — spytała panią Vian. Jak zawsze ubrana była schludnie, a jej włosy były idealnie spięte. Chodząca perfekcja.

— Ależ oczywiście, że... masz. — Odzywała się do niej na "ty" tylko wtedy, gdy nikogo nie było w pobliżu. Musiały być tylko one dwie.

Brunetka jęknęła, niczym zwierzę. Czasami jej zachowanie bardzo odbiegało od manier, których wymagano od osoby jej pozycji.

— Niby co? Nie skonsultowano się ze mną w żadnej sprawie. Chciałabym, abym chociaż wybrała motyw przewodni czy kolor, cokolwiek! W końcu to ja jestem gospodynią tego przyjęcia.

Podkuliła nogi i objęła je ramionami. Pierwszy raz od niedawna wyglądała na swój wiek. Była jeszcze nastolatką, nie przekroczyła nawet dwudziestki, a już wychodziła za mąż. Niby normalne w świecie królów i książąt, ale mimo to pragnęła przeżyć jeszcze beztroskie chwile. Nie myślała o tym prawie nigdy. Podobało jej się dostatnie życie. Być może była próżna, ale w głębi serca wiedziała, że tutaj, w pałacu jest jej miejsce.

— Z pewnością niczego nie zabraknie. Nikt nie pokusiłby się o zniszczenie tak ważnego wydarzenia tandetnym wystrojem.

— Oprócz mojego ojca. Naprawdę ma fatalny gust.

— Wszystko jest pod czujnym okiem specjalistów. Wierz mi, iż większość rzeczy uzgadniają z królową.

— Z mamą? To dość... rzadkie zjawisko.

Królowa nie zabierała często głosu. Prawie w ogóle tego nie robiła, co doprowadzało Elarę do szału. Miała nadzieję, że któregoś dnia matka choć raz użyje swojej władzy, ale nigdy do tego nie doszło. Zawsze była potulna mężowi i łagodna wobec swoich dzieci. Nawet jako kilkuletnia dziewczynka potrafiła ją zmanipulować do zrobienia czegoś. Naprawdę nienawidziła tego w swojej rodzicielce.

— Prawda? Uznała to chyba za obowiązek. Być może przypominają się jej młodzieńcze czasy?

W tym momencie usłyszały pukanie. Sophie automatycznie się wyprostowała i przyjęła obojętny wyraz twarzy. Maszyna. Zza drzwi wychyliła się twarz Roxanne.

— Ojciec chce z tobą o czymś porozmawiać.

— Gdzie jest?

— Nie wiem. Pewnie w gabinecie.

Dowiedzieć się od tej dziewczyny czegoś więcej niekiedy graniczyło z cudem. Elara ruszyła na to niespodziewane wezwanie. Próbowała podpatrzeć na rzeczy wnoszone przez służbę, ale były szczelnie zakryte albo nie mogła zidentyfikować danego przedmiotu. Na jej nieszczęście sala, w której miały odbyć się oficjalne zaręczyny znajdowała się nie po drodze. Właściwie mogłaby tam zajrzeć, jednak dostała zakaz. Z jakiego powodu? Kompletnie nie wiedziała. Dlatego też każdy pracownik, widząc ją w tamtych rejonach miał pełne prawo zawiadomić kogoś, kto by ją stamtąd szybko i bezboleśnie usunął. Dość szybko znalazła się przed oazą ojca. Przesiadywał tam długo, czasami nawet zasypiał w tym pokoju. Zdecydowanie zapukała, zaczekała na pozwolenie wejścia. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Nacisnęła klamkę, wchodząc na palcach do środka. Zastała tam króla, który pochrapywał w fotelu. Jako dobra córka powinna przykryć go czymś. Jednak chowała urazę długo, a on w jej mniemaniu ją sprzedał także potrząsnęła jego ramieniem. Mężczyzna gwałtownie się zbudził, rozglądając się dookoła.

— Kazałeś Roxanne mnie zawołać i w tak krótkim czasie zasnąłeś? — spytała.

— Poprosiłem ją o to... Która godzina? — Oboje spojrzeli na zegar na ścianie, wykonany z najlepszych materiałów. — Godzinę temu. W międzyczasie musiałem przysnąć.

— Więc?

Wskazał na fotel naprzeciw niego. Elara usiadła, zakładając nogę na nogę. Król skrzywił się na to, ale nie powiedział ani słowa. Wiedział, iż robiła to specjalnie.

— Nie będę owijał w bawełnę. Uważaj na każdego członka rodziny królewskiej czy ich krewnych.

— Doskonale o tym wiem.

— Nie. — powiedział ostro. — Nie rozumiesz powagi sytuacji. Będą próbowali wyrwać z ciebie informacje o tobie, o mnie, o nas. O wszystkim, co dzieje się w tym kraju. Są w stanie uciec się nawet do sztuczek psychologicznych. To mistrzowie zwodzenia ludzi!

Musiała przyznać, że dawno nie słyszała takiego niepokoju w głosie rodzica. Zastanawiała się czy rzeczywiście będą próbować takich sztuczek. Mimo wszystko na przyjęciu będą przedstawiciele wielu państw. Gdyby cokolwiek niepokojącego się wydarzyło odbiłoby się to na arenie międzynarodowej. Wtedy Filia mogłaby stracić partnerów handlowych. Ale przecież naruszyliby jedynie jej zdrowie. Nie odważyliby się jej zabić.

— Rozumiem. Będę to miała na uwadze.

— Elaro, bardzo cię proszę, uważaj.

Chcąc, nie chcąc nie mogła zapomnieć o tylu latach, gdy była jego oczkiem w głowie. Nadal go kochała, pomimo tego, że skazał ją na wiele krzywd. Samo zawarcie małżeństwa z wrogiem wywoływało u niej ból. To jakaś cząstka jej wierzyła, iż to naprawdę dla dobra jej kraju, ludu.

— Będę, tato. — uśmiechnęła się do niego.

— Twoja matka ciężko pracuje, aby każdy szczegół był dopięty na ostatni guzik.

— Słyszałam o tym. To niespodziewane.

— Bardzo o to prosiła. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.

Wyszła z gabinetu. Była zainteresowana zachowaniem kobiety. Próbowała ją znaleźć, ale najwidoczniej zniknęła w natłoku pracy. To brzmiało dziwnie. Przenigdy nie pracowała, nawet palcem nie kiwnęła w żadnej sprawie. Nie sądziła, iż jej ślub zmieni jej rodziców, aż tak. Przyszła jej do głowy głupia myśl. W przyszłości jej dziecko również będzie szykować się do tej jakże ważnej uroczystości. Tylko, że ona nie zamierzała urodzić temu zwierzęciu pociechy. Wolałaby umrzeć, niż pozwolić, aby z jej krwi narodził się taki potwór. Zadrżała na samą myśl o tym. Nie odda mu się. Nie podda mu się. Nie zostanie jego niewolnicą, nałożnicą, towarzyszką.

I właśnie wtedy straciła przytomność.





~♛~

Bardzo was przepraszam za taki rozdział. Ogromnie trudno jest mi się znowu wkręcić w ten tryb pisania o królestwie. Dlatego naprawdę uważam ten rozdział za bardzo przeciętny, ale nie chciałam, żebyście pomyśleli, że was wystawiłam. Zbierałam się na napisanie tego od dnia, gdy dodałam pytanie czy chcielibyście, aby opowiadanie było kontynuowane. Mimo wszystko mam nadzieję, że choć przez chwilę mieliście frajdę z czytania tego. Następnym razem z pewnością się poprawię! Dziękuje za przeczytanie! ^^ Z chęcią przeczytam wasze komentarze, więc miło by było gdybyście jakieś zostawili c:



Korona władcą nie czyni | k.sjOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz