Rozdział 2.

63 9 12
                                    

Dzisiaj była sobota. Mój ulubiony dzień tygodnia. Przynajmniej w trakcie roku szkolnego. Czy to dziwne, że we wakacje nie odróżniam dni? Nieważne czy jest wtorek czy czwartek, dla mnie to to samo. Akurat w pokoju nie było Yeleen. Trochę mnie to martwiło, ale postanowiłam to zignorować. W końcu po paru minutach podniosłam się z łóżka. Oczywiście nie mogłam pominąć rozciągania, któremu towarzyszyły dziwne dźwięki. Nie mam pojęcia czemu, ale dzięki nim udaje mi się rozbudzić. Nie oceniajcie mnie, proszę. Każdy ma jakieś dziwne przyzwyczajenia! A właśnie, zapomniałam wam powiedzieć! Wraz z Alexy'm zamierzaliśmy się wybrać do Kentina. Tak, już przyjechał! Hm, może to dlatego mam taki dobry humor... Bardzo prawdopodobne. Na tę okazję postanowiłam się ładnie ubrać. Bardzo lubię sukienki i spódniczki dlatego nie miałam problemu z wybieraniem. Muszę przyznać, że wielkiego gustu nie miałam. No chyba, że tak myślę, bo moi kochani przyjaciele krytykują moje wybory. Ale cóż... To oni w liceum uszyli tak wiele strojów (czy stroi... Nie mam pojęcia, poprawcie mnie, proszę). Ah... Te wzruszające wspomnienia... To wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo Nataniel kocha krzesła. Najpierw uderzenie nim Armina, a później chęć zabicia Kastiela! Tak... Graliśmy wtedy Czerwonego Kapturka. Ale wróćmy do tematu... Zaraz, jaki był temat? Nim zdążyłam sobie przypomnieć usłyszałam pukanie.

- Ah! Alexy! Otwarte! - Zaczęłam szybko ubierać sukienkę.

Od razu zauważyłam niebieską czuprynę. Nie trwało to zbyt długo, ponieważ materiał zasłaniał mi widok. Niestety... Jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy... Rękę włożyłam tam, gdzie miała być głowa. Sukienka była za ciasna, przez co nie mogłam sobie z nią poradzić. Szarpałam się próbując ją ściągnąć. Jednak to spowodowało tylko śmiech chłopaka.

- Alexy! Pomóż mi do cholery, a nie śmiejesz się jak idiota! - Praktycznie wysyczałam.

- Już lecę, kochanie! - Zdołałam to usłyszeć chwilę przed tym, jak odzyskałam pole widzenia.

Prychnęłam na ubranie, po czym rzuciłam je na łóżku. Ja już tego nie ubieram. Chłopak zauważył moje niezadowolenie, ponieważ przewrócił oczami, a następnie podszedł do szafy. Przez chwilę patrzył na jej zawartość, po czym rzucił mi spódnicę i top. A chciałam dzisiaj wyglądać wyjątkowo... Eh, mówi się trudno. Szybko się ubrałam, po czym zatrzymałam wzrok na Alexy'm.

- Skoro już wyglądam cudownie to możemy iść! - Nie dałam mu nawet czasu na odpowiedź, złapałam go za ramię i wyciągnęłam z pokoju.

- Nie tak mocno! Zrobisz mi ziazi... - Nadął policzki, po czym zabrał swoją rękę ode mnie.

- Jakiś ty delikatny... Rayan na to nie narzeka. - Puściłam do niego oczko, ale kiedy tylko usłyszał imię mojego..."kochanka" jego mina zrzędła. - Coś nie tak, Alexy?

- Nie. Wszystko dobrze. Masz rację. Chodźmy już. - Aby odwrócić moją uwagę, przerzucił mnie sobie przez ramię.

Wierciłam się oraz narzekałam na to, że wszystko mi tam z tyłu widać. Dobry z niego zawodnik... Nie reagował na to. Aż w końcu mi się znudziło. W taki sposób doszliśmy do miejsca spotkania! Kentina jeszcze nie było, dlatego zamówiliśmy sobie napoje i zajęliśmy miejsca. Po niecałych pięciu minutach mój wzrok zatrzymał się na dobrze zbudowanej, męskiej sylwetce. Wiedziałam, że to Kentin, ale czekałam, aż sam do nas podejdzie. Alexy był tak samo jak ja podekscytowany. Brunet stanął przed nami z małym uśmiechem.

- Witajcie, żołnierze...

~~~
A no taki mały prezencik na Mikołajki macie. :> Dzisiaj chciałabym napisać po jednym rozdziale każdej mej książki. No... Oprócz nominacji i takich bzdur. ^^'

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 06, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ponoć stara miłość nigdy nie rdzewieje... [Słodki Flirt].Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz