jimin rzuca na blat stołu swoją tackę z lunchem i bez słowa zajmuje miejsce tuż obok przyjaciela. ten szanując jego zły humor, w milczeniu podsuwa mu swoją napoczętą porcję frytek.
— ojciec nie chce mi dać wozu. powiedział, że dopóki nie zaliczę semestru, nici z jakichkolwiek wycieczek — mówi po chwili park, wpychając do ust parę zwiędłych kawałków ziemniaka.
— tu masz ketchup — kim wskazuje palcem niewielkie opakowanie czerwonego sosu, oblizując w tym samym czasie swoje palce z pozostałej na nich soli.
— rozumiesz, że mama stanęła po jego stronie? nie do wiary! — ciągnie zdenerwowany, rozglądając się gniewnie po całej stołówce, jakby osoba, którą powinien za to obwiniać kryła się w pobliżu.
— do końca semestru zostały nam zaledwie dwa miesiące — przyznaje tae spokojnie, przyzwyczajony do tego typu wybuchów złości u przyjaciela. — dasz radę.
— niby jak?
— jutro u mnie, przynieś książki.
:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・
— zróbmy sobie przerwę — jęczy jimin, turlając się po miękkim materacu łóżka taehyunga.
— a potem kolejną i kolejną. chim, musisz ogarnąć przynajmniej połowę tego materiału, abym mógł dać ci spokój.
— jesteś jak kat. tylko czekasz na moją śmierć — mruczy park, rozkopując stopami równo ułożone poduszki.
— ah... to miło, że tak sądzisz — parska kim, wstając z podłogi, na której leży masa notatek i zeszytów. — idę do kuchni, chcesz coś?
— nóż.
— czyli cola. przeczytaj to co ci napisałem, a powinieneś wreszcie zrozumieć.
— to weź dwa noże.
— ile w tobie entuzjazmu ostatnio, zaskakujesz mnie.
— zaskoczy to ciebie mój wynik na teście.
— okay, biorę trzy noże.
:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・
— a teraz wypijmy za mojego najlepszego przyjaciela, który mimo mojego ciężkiego charakteru...
— oraz lenistwa, złości, chamstwa, bezmyślności i jeszcze raz lenistwa...
— dokładnie, dzięki taehyung, pomógł mi skończyć szkołę! — woła radośnie jimin, unosząc do góry szklaną butelkę piwa.
— mogłeś sobie darować publiczne przemawianie — wzdycha zażenowany kim, kryjąc w dłoniach mały kieliszek po wódce.
jimin siada tuż obok niego na skórzanej kanapie i bez ceregieli obejmuje go swoim umięśnionym ramieniem.
— musiałem się tobą pochwalić. niewielu ma takich wiernych przyjaciół, co ja.
przyjaciół.
— no, jestem twoim skarbem.
— oczywiście — park śmieje się i upija kilka małych łyków alkoholu. — odwieziesz mnie do domu, no nie?
— chyba nie mam wyjścia.
— cudnie!
:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・
— taehyung! otwórz drzwi! — krzyczy mama chłopaka, wiedząc że jej syn dobiegnie do wejścia dużo szybciej niż ona.
dźwięk dzwonka nasila się z każdą sekundą, co nie przeszkadza nikomu z domowników. jest to pewnego rodzaju norma, do której wszyscy z kimów się przyzwyczaili.
— już idę! — taehyung zbiega ze schodów, przeskakując co dwa schodki, a następnie podchodzi do drzwi, za którymi stoi poddenerwowany i zdyszany park.
— chim, co ty tutaj robisz o ósmej rano? — pyta tae, wpuszczając przyjaciela do środka.
— dostałem się! dostałem się na uniwerek! — woła z zachwytem blondyn, prawie rzucając się chłopakowi w ramiona.
— żartujesz, prawda? — pyta zaskoczony brunet, wyrywając z drżącej ręki przyjaciela trzepoczący papier.
— chyba jeszcze umiem czytać papiery z uczelni — park śmieje się, skacząc wokół uśmiechającego się kima.
— jestem z ciebie bardzo dumny! — woła tae, łapiąc chłopaka w talii, aby uścisnąć go najmocniej jak potrafi. — wiedziałem, że ci się uda! — dodaje, bez zastanowienia całując przyjaciela w rumiany policzek.
po tym oboje zastygają, a park jeszcze bardziej czerwony na twarzy wyplątuje się z uścisku przyjaciela.
— ja... chyba... — plącze się kim, uciekając wzrokiem w stronę kuchni, gdzie krząta się jego mama.
— to może ja już pójdę — mówi jimin, zaczynając iść z powrotem w stronę drzwi.
— co wy tak krzyczycie? stało się coś? — przerywa im głos pani kim, która pojawia się w korytarzu, wycierając mokre dłonie w swój fartuszek.
— jimin dostał się na uczelnię. przyniósł list — tae wskazuje dłonią na biały świstek z oficjalną pieczęcią szkoły.
— to cudownie! chodź skarbie, niech cię wyściskam — woła kobieta, obejmując milczącego parka, w taki sam sposób jak jej syn chwilę wcześniej. — wiedziałam, że korki z taehyungiem nie poszły na marne — dodaje, nie dostrzegając jak jej dziecko ociera oczy wypełnione łzami wstydu.
nikt nie wie jak w tamtej chwili cierpi taehyung, którego największe marzenie okazuje się wielkim błędem.
CZYTASZ
勢い a child's tale。 vmin ✓
Fanfictionp.jm + k.th ⚣ 勢い - życie top!taehyung Człowiek w swoim życiu podejmuje wiele łatwych jak i trudnych decyzji. Czasem ich skutki odbijają się na przyszłości, a czasem nie. Od dzieciństwa powtarza się, że ma się trzy szanse, aby coś osiągnąć. Ludzie wy...