Rozdział 1

1.7K 120 193
                                    

Obudziłaś się bardzo wcześnie, około 5. Byłaś tak podekscytowana swoją pierwszą misją, że skakałaś z radości.
Latałaś z pokoju, do pokoju i pakowałaś wszystko do plecaka, ponieważ wczoraj szybko zasnęłaś i zapomniałaś.

Zrobiłaś sobie na szybko śniadanie. Masz 7 lat, jednak mimo tak młodego wieku musiałam nauczyć się gotować.
Nie przeżyłabyś, gdyby nie książki kucharskie.

Po śniadaniu, ubrałaś ubranie na misję i wyszłaś z domu, zamykając go.
Kierowałaś się do bramy Konohy.
Nagle przypomniałaś sobie, że nie masz zwojów, które miałaś spalić.
-I co teraz...? -pytałaś siebie
Wtem przed twoją pojawił się Anbu.
-Oto zwoje. Powodzenia na misji. -podał ci rzeczy i zniknął. Nawet nie zdążyłaś podziękować.
-Dobrze... Czas ruszać! -powiedziałaś i poszłaś.

Byłaś właśnie na granicach Kraju Ognia. Rozpaliłaś ogień, a następnie piekłaś kiełbaski. Zjadłaś je, aby potem przed przypadek wylać wodę na ogień.
-A niech to! Znowu muszę rozpalać ognisko! -krzyczałaś
Wtem w twoją stronę poleciał kunai, zrobiłaś unik. Gdyby nie twoja szybka reakcja, byłabyś martwa od miecza.
Uciekłaś na polane, gdzie księżyc wszystko rozświetlał.
Przed tobą pojawili się dwaj mężczyźni. Pierwszy z nich był bardzo wysoki. Wyglądał jak rekin. Na jego plecach mieścił się ogromny miecz.

Drugi z nich, był niższy od pierwszego. Miał długie włosy, koloru czarnego, tak samo jak oczy.
Obaj mieli czarne płaszcze z czerwonymi chmurkami.
-Dziecko? -spytał pierwszy
-Najwyraźniej. -odpowiedział drugi
-Wysyłają dziecko na misję? Czy oni powariowali?
-Kisame. Ona ma zwoje. -oczy z kruczoczarnego zmieniły się w...
-Sharingan...? -szepnęłaś do siebie przerażona-Musisz być... Uchiha Itachi... -powiedziałaś swoim cienkim, acz słodkim głosikiem
-Zgadza się. -podszedł do ciebie-Oddasz nam zwoje?
-Nigdy! Muszę je zniszczyć! Nie oddam ich wam! -krzyczałaś, a twoje oczy zmieniły się w twoje kekkei genkai.
-Itachi-san... To... -zaczął Kisame
-Tak. To *Furawarīpawā... -powiedział zdziwiony
-To chyba ona, czyż nie? -zapytał patrząc na Uchihe
-Ale co, że ja? -spytałaś zdezorientowana
-Wybacz nam, ale pójdziesz z nami. -rzekł Itachi
-C-co?! Nigdy w życiu! -twoje oczy zaczęły działać. Wszystko w twoich oczach stało się szare, a twoi przeciwnicy byli biali. W niektórych miejsach mieli czerwone kropki.
Wszyscy mężczyźni mają jeden wspólny punk słabości. Ich... No. Klejnoty?

Podeszłaś do Kisame, który patrzył na ciebie niezrozumiale.
Walnęłaś go w jego czułe miejsce. Zawył z bólu i padł na ziemię. Itachi na początku nie ukrywał zdziwienia. Jednak później śmiał się jak opętany.
-Nie zadzierajcie ze mną! -wykrzyknęłaś i zaczęłaś uciekać
-(Y/N)! -usłyszałaś wołanie Itachiego. Przed tobą pojawił się właśnie ten osobnik. Złapał cię do rąk. Wyrywałaś się, ale zaraz straciłaś siły. -Nareszcie... -westchnął. Zauważyłaś, że Uchiha przed tobą nie jest taki szorstki i chłodny. Jest miły, zabawny i prawdziwy.
-Dlaczego oczy to twój słaby punkt? Przecież oczy to największa siła waszego klanu, prawda? -spytałaś. Spojrzał na ciebie z wyraźnym zdziwieniem
-Kiedyś ci powiem. -powiedział, a następnie poszedł do swojego towarzysza
-Już nie lubię tej małej! -powiedział nadal leżacy na ziemi Kisame
-A ja lubię rybki. -powiedziałaś uśmiechnięta. W tym momencie włączył ci się tryb dziecka. Coraz częściej ci się do zdarza.

Na policzki rekina wszedł malutki rumieniec. Mimo iż nazwałaś go rybą.
-A ja lubię takie okropne dzieci jak ty... -szepnął i próbował wstać na równe nogi.
-Miło mi to słyszeć! Ciebie też lubię Itachi! -krzyknęłaś. Członkowie Akatsuki spojrzeli po sobie. Przed chwilą miałaś charakter 13-sto latki, a teraz... Zachowywałaś się jak dziecko w TWOIM wieku.

-(Y/N). -zwrócił się do ciebie zabójca klanu
-Tak?! -odwróciłaś się, ale zaraz tego żałowałaś. Spojrzałaś w jego oczy, przez co straciłaś przytomność
-Dobranoc (Y/N)-chan! -usłyszałaś Kisame zanim całkowicie odpłynełaś

Obudziłaś się na łóżku w dużej koszulce. Była szara, a na środku pisało "Jashin is my God". Wyszłaś z pokoju. Usłyszałaś głośne
rozmowy z jednym z pokoi. Od razu zaczęłaś się tam kierować.
Kiedy byłaś przy wielkich (jak dla ciebie) drzwiach, otworzyłaś je lekko i weszłaś do środka. Spojrzenia wszystkich od razu skierowały się na ciebie.
-(Y/N)-chan! -Kisame wziął cię na ręcę, jednak zaraz miał je puste.

-Zostaw ją ty rybo-ludzie jeden! Nie widzisz, że ona ma moją koszulkę?! To znaczy, że jest moją własnością! -krzyknął jakiś szarowłosy mężczyzna.
-Hidan. -powiedział jakiś gruby głos. Poczułaś, że mięśnie twojego "porywacza" Się napinają.
-Oj przepraszam liderku... Ale przynajmniej mogę ją potrzymać? -nastała chwila ciszy
-Możesz. Ale jeśli jej coś zrobisz, osobiście cię zabije. I nawet ta Twoja nieśmiertelność cię nie ochroni. -odpowiedział ten sam głos co wcześniej. Odruchowo spojrzałaś na miejsce, z którego dochodzi.

Przy biurku zobaczyłaś rudowłosego mężczyzne. Jego oczy były fioletowe, a w jego twarzy było dużo prętów.
-Pan Cebula! -krzyknęłaś. Na czole rudego pojawiła się żyłka, która źle zwiastowała. Wszyscy zaczęli się śmiać, niektórzy chichotać.
-Pan Cebula-chan! -usłyszałaś. Odwróciłaś swoją malutką główkę do głosu. Przed tobą spał mężczyzna z pomarańczową maską. -(Y/N)-chan jest taka zabawna! Tobi lubi (Y/N)-chan! -zarumieniłaś się lekko i uśmiechnęłaś
-A (Y/N) lubi ciebie Tobi! -rzekłaś, a chłopak ciebie przytulił.

-Zostaw moją suczkę! -usłyszałaś Hidana
-Hidan! -wszyscy się wydarli
-Co? -patrzyli na niego wzrokiem "Ty już wiesz co". - Oj, dobra, dobra. Sory.
-Jesteś zabawny Braciszku! -powiedziałaś. Fiołkowo oki był jak w niebie.
-Kocham ją!

-Jeśli ją tak bardzo kochasz, możesz z nią iść do pokoju. Ale jak jej coś zrobisz...
-Tak, tak. Przerabialiśmy tą kwestię... -powiedział i wyszedł z tobą na rękach
-Gdzie idziemy? -spytałaś
-Zobaczyć całą bazę. -odpowiedział uśmiechając się
-A... Kiedy będę mogła wrócić do domu?

*********
Każdy z was domagał się rozdziału i oto jest...

Kto szczęśliwy? 💛🌻

*Furawarīpawā- "Kwiecista Moc"

Kawaii One-chan! | Akatsuki X 'Kid! Reader |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz