3 maj 2019 r.
Dochodziła trzecia w nocy.
Łucja siedziała samotnie na dużej, skórzanej sofie popijając herbatę, która rzekomo miała ją uspokoić. Tak przynajmniej twierdził Walczak.
Kobieta podrapała się po głowie, na której ostatnio przybyło dość sporo siwych włosów. A przecież minął dopiero miesiąc.- Kochanie... - usłyszała za sobą.
Mężczyzna usiadł koło niej i spojrzał na nią swoimi wyczerpanymi jasnymi tęczówkami. Nie był pewien co zrobić i jak postąpić, bo jej reakcja zawsze, ale to zawsze była skrajnie różna. Czasami pozwalała sobie na ich bliskość, jednak - co zdarzało się znacznie częściej - były i takie dni, kiedy nie chciała nawet podnieść na niego swojego wzroku, a jedyne co potrafiła i co wychodziło jej świetnie, to obwinianie go o... no właśnie, o co? Przecież on nic nie zrobił. A może... powinien? Nie. Nie miał na to wpływu, tak samo jak i ona.
- Przyjdziesz do sypialni? - zapytał.
- Nie - oznajmiła najciszej jak tylko potrafiła, jednak nie na tyle cicho, aby nie zrozumiał.
- Jest środek nocy... - westchnął zrezygnowany.
- Mhm.
- Skarbie... - pokręcił głową, niepewnie obejmując ją swoją prawą ręką. Wydawało mu się, że był to jeden z tych lepszych dni. Taki, kiedy pozwalała mu na jej bliskość.
- Co z dziećmi...? - zapytała obojętnie. Po ostatniej awanturze wyszła trzaskając drzwiami i na dobrą sprawę nie wiedziała jak zareagowały.
- Już wszystko w porządku - cmoknął ją w czoło - Ale... ale nie możesz wyładowywać na nich swoich emocji. Łucja... one strasznie to przeżywają. Wszyscy to przeżywamy.
- Jasne. Ty szczególnie.
- Myślisz, że mnie to nie boli?
- Nie zauważyłam - położyła się pod lekki koc, odwracając się tyłem do męża.
- Ja po prostu staram się normalnie żyć - oznajmił.
- Normalnie żyć... - powtórzyła - Jasne. Masz rację.
- Kochanie... - dotknął jej ramienia, na co ta gwałtownie odsunęła się jeszcze bardziej od mężczyzny.
- Idź stąd.
- Pozwól mi sobie pomóc...
- Nie - odparła - Ja nie chcę o niej zapomnieć. W przeciwieństwie do ciebie...
- Polcia była też moim dzieckiem, wiesz? - jej słowa bolały go za każdym razem tak samo. Do jego błękitnych oczu napłynęły łzy bezsilności. Chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak.
- To wszystko moja wina... - pokręciła głową. Nie musiał patrzeć na jej twarz, żeby wiedzieć, że jest bliska kolejnej histerii. Pośpiesznie poszedł lekarstwo i szklankę wody. Kiedy wrócił spostrzegł jak jej całe ciało drżało. Nakrył ją jeszcze jednym kocem, po czym wsunął do jej ust małą tabletkę. Łucja początkowo myślala, że połknie ją sama, jednak kiedy poczuła gorzki smak, szybko wzięła napój od Olgierda i upiła najmniej, jak to tylko było możliwe.
- Napij się jeszcze odrobinę...
Pokręciła przecząco głową. Wcale nie zamierzała tego robić. Ani teraz, ani jutro, ani nawet za kolejny przeklęty miesiąc.
- Tatusiu...
Mazur obrócił się za siebie i zmartwiony widokiem rozespanej córki, podszedł do dziewczynki.
- Co się stało, myszeczko?
- Nie mogę spać - westchnęła, przenosząc zielone oczka na swoją mamę - A mamusia dalej się na mnie gniewa?
- Nie, aniołku - wymusił na sobie uśmiech, aby dodać otuchy dziecku - Mamusi jest po prostu bardzo smutno, że twoja siostrzyczka nie mogła zostać z nami dłużej...
- Mi też - powiedziała, przytulając się do mężczyzny.
Przysłuchująca się całej rozmowie kobieta po cichu odwróciła się w stronę córki, która natychmiast popatrzyła na nią z ramienia ojca. Łucja posłała jej lekceważące spojrzenie, znów powracając do stanu sprzed chwili.
- Mamusia chyba mnie już nie kocha - wyszlochała Marcelka.
- Oczywiście, że cię kocha...
- Mamusiu - zwróciła się do ciemnowłosej, która nadal pozostawała nieruchoma. Położyła jej rączkę na plecach, jednak ta ani drgnęła - Przepraszam!
Dziewczynka zaniosła się głośnym płaczem, a ten momentalnie wziął ją na kolana.
- Misiu, nie płacz...
- Ja nie chciałam wylać tej zupki! - pokręciła głową.
Popatrzył z wyrzutem na swoją żonę, ale wiedział, że jakiekolwiek pretensje podziałają na nią jak płachta na byka. Albo znowu wybuchnie agresją albo wręcz przeciwnie - płaczem.
Okazało się, że miał rację.
Chociaż nie odezwał się ani słowem usłyszał ciche szlochanie kobiety. W pewnym momencie ta poderwała się do góry i nie za wiele myśląc rzuciła się w kierunku męża oraz córeczki.- Przepraszam - powtórzyło dziecko, wtulając się w swoją rodzicielkę.
- To ja cię przepraszam, skarbeńku - wyszeptała Łucja - Kocham cię najmocniej na świecie.
- Ja ciebie też.
Po twarzy mężczyzny spłynęła pojedyncza łza. Przytulił je do siebie, składając na czole każdej z nich czuły pocałunek. Trzymał je w objęciach tak długo, póki obie nie zasnęły.
- Wszystko będzie dobrze...
***
Cześć Wszystkim!
Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za ten prolog. Myślę, że następna część będzie już dla Was bardziej klarowna🤭 A tymczasem czekam na Wasze opinie!
Do następnego🤗
CZYTASZ
Jedna chwila II / Gliniarze
FanfictionOd tragicznego wydarzenia minął rok. Rodzina Mazurów stara uporać się z tragedią, jaka ich dotknęła. Każdy z bohaterów przeżywa ją na swój, jakże odmienny sposób. Zadręczać się wyrzutami sumienia... a może faktycznie lepiej zapomnieć?