2. Zwykły dzień?

561 25 8
                                    

- Siema, stary! - przywitał się Górski, kiedy do gabinetu, który dzielił z Mazurem wszedł starszy z detektywów.

- Cześć, Krycha - odpowiedział tamten - Przepraszam za spóźnienie, ale na wjeździe do miasta są straszne korki...

- Taaak - przytaknął - Wiem coś o tym. Opowiadaj lepiej, jak wam się mieszka w nowym domu?

- Czy ja wiem - wzruszył ramionami - No chyba dobrze. Grunt, żeby Łucja poczuła się tutaj lepiej. Mamy jakieś wezwanie?

- Nie, na razie nie. Przed chwilą skończyłem wypełniać raport z wczoraj i zaniosłem go Kruczkowskiej.

- Dzięki, stary - westchnął z ulgą Mazur - Ratujesz mi tyłek.

- Przyzwyczaiłem się - zachichotał - To co, kawka?

- Kawka.

Tego dnia razem z Olgierdem i dziećmi do Warszawy przyjechała Łucja.
Z racji tego, że wielkimi krokami zbliżał się okres świąteczny wizyta w kilku sklepach była niezbędna.
Wiosna. Powoli wszystko zaczynało budzić się do życia. Ale ten nastrój wcale nie udzielał się kobiecie.

Wolnym krokiem szła między alejkami, które znała na pamięć. Mijała ludzi gromadzących się przed grobami, zapalających znicze, modlących się, mniej lub bardziej zadumani. Najwięcej jednak było tych, którzy rozmawiali. Rozmawiali między sobą na rozmaite tematy. Tego jednego faktu nie mogła pojąć. Czy cmentarz był naprawdę najlepszym miejscem spotkań towarzyskich?

W końcu doszła do małego grobiku z białego marmuru.
Zajęła miejsce, jak zawsze miała zwyczaj, na ławeczce przed nim i wyciągnąwszy z torebki znicz z podobizną aniołka, zapaliła go i postawiła na samym środku.
Nie było dla niej żadnym zaskoczeniem, kiedy poczuła łzy spływające po jej policzkach. Nawet jeśli nie chciała płakać, nie miała już na to najmniejszego wpływu.

- Tu jesteś. - usłyszała za sobą.

Westchnęła i spuściła wzrok.

Mężczyzna zajął miejsce obok niej na ławce i gdy tylko skończył odmawiać modlitwę, objął ją ramieniem.

- Co ty tutaj robisz? - mruknęła. - Miałeś czekać na mnie przed galerią...

- Gdybyś była na czas, to bym czekał pod galerią.

- Co? - zdziwiła się i spojrzała na swój telefon. - Eryk, przepraszam...

- Nic się nie stało. - posłał jej uśmiech. - Jedziemy?

- Dopiero co przyszłam. - oznajmiła. - Chciałabym z nią jeszcze chwilkę posiedzieć...

- Jasne.

Zapadło milczenie.

Eryk cierpliwie czekał na Łucję, która ślepo wpatrywała się w grobowiec.
Jej oczy, może pod wpływem powiewu ciepłego wiosennego wietrzyku, może kolejnego przypływu emocji, znowu naszły łzami.

- Ja powinnam kupować jej ubranka, zabawki, przytulanki. - wydusiła. - A nie znicze...

Wkrótce nadeszła osiemnasta.
Olgierd razem z Krystianem właśnie skończyli pracę. Nie mieli dzisiaj żadnych poważniejszych zgłoszeń, pomijając bójkę w szkole i drobną kradzież na stacji benzynowej. Po dostarczeniu raportu Kruczkowskiej, powoli zaczęli zbierać się do domów.

- Tatuś! - usłyszał mężczyzna i kiedy obrócił się za siebie zobaczył swoją żonę wraz z dziećmi.

- Cześć! - uśmiechnął się, gładząc ich po włoskach. - Jak było w szkole?

- Dostałam piątkę z plastyki. - powiedziała dziewczynka.

- A ja dostałem szóstkę z wierszyka.

- To super. - stwierdził i przy okazji dał buziaka kobiecie. - Cześć.

- Cześć. - odpowiedziała.

- A gdzie Eryk?

- U rodziców...

- Nie chcieliście zostać dłużej?

- Nie.

- No dobrze. - westchnął. - To wracamy do domu?

- Mhm.

- Kupiłaś coś w tej galerii? - zagadnął, kiedy wszyscy siedzieli już w samochodzie.

- Mhm.

- Co?

- Ozdoby na stół i takie duperele...

- Miałaś popatrzeć za jakimiś sukienkami. - przypomniał. - Znalazłaś coś?

- Mhm.

- O, to pokażesz mi w domu.

Niecałą godzinę później byli już u siebie. Marcelinka i Łukasz przy pomocy Olgierda odrobili pracę domową i po obejrzeniu bajki, położyli się spać. Zasnęli dość twardym snem po wyczerpującym dniu w szkołach.

Olgierd planował spędzić ten wieczór z Łucją. Przybita kobieta leżała już w łóżku, bezmyślnie przeglądając portale społecznościowe. Na widok mężczyzny tylko westchnęła i wróciła wzrokiem na ekran telefonu.

- Pokażesz mi się w tej sukience? - odezwał się.

- Sukienka jak sukienka. - wzruszyła ramionami. - Tam leży.

- No, ładna. - stwierdził, obracając w dłoniach ubranie. - Ile za nią dałaś?

- Rozliczasz mnie?

- Pytam z ciekawości. - pokręcił głową i zajął miejsce obok żony.

- Dzieci śpią?

- Śpią. - potwierdził i wysunął jej smartfon z dłoni, odkładając go na szafkę nieopodal łóżka.

- Co ty robisz? - zdziwiła się.

- Pomyślałem, że skoro mamy wolny wieczór... - zaczął, delikatnie całując ją w ramię. - to może spędzilibyśmy troszkę czasu razem...

- Olgierd! - skarciła go. - Co ci uderzyło do tego starego łba? Przy dzieciach za ścianą? Poza tym nie mam nastroju.

- Mówisz tak za każdym razem, kiedy próbuję się do ciebie zbliżyć. - westchnął.

- No cóż.

- Kochanie...

- Dobranoc. - przerwała mu i zgasiła lampkę. 

Lecz wtedy oboje usłyszeli huk dochodzący z przedpokoju. A może sprzed domu?

I coś na kształt płaczu dziecka...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 24, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jedna chwila II / GliniarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz