Złodziej

4 0 0
                                    


Rumunia x Bułgaria, pisane z dedykacją dla Jubi

Światło księżyca samowolnie wlewało się do pokoju. Wypełniła go srebrzystą poświatą, która jak bezgłośna kołysanka zdążyła już utulić i Rumunię. Jego blada skóra sprawiała wrażenie marmuru, a teraz nawet żywego srebra, choć spod pierzyny wyłaniało się niewiele więcej niż głowa.
Mimo artystycznej delikatności rys, nie mógł to jednak być posąg; zdradzał go ciepły oddech i, jak zdawało się brunetowi, bicie serca.

Boris nie dał dotąd porwać się Morfeuszowi. Jego szmaragdowe oczy z pewnym wyrzutem przypatrywały się spokojnej twarzy Sorina. Zauważył teraz paradoksalność tego imienia, gdy ten zdawał się niemal mienić w tej srebrzystej łunie. (Kiedyś był ciekaw, czy w słońcu błyszczy się jak Edward. Wynikiem spontanicznego eksperymentu dostał odpowiedź negatywną i łomot po głowie, więc nie wnikał więcej w ten temat.)

Ah, śpij sobie, tak pomyślał.

W jego mniemaniu Rumun był kryminalistą, choć nie do końca potrafił określić jego winy. Wstał powoli z łóżka i skierował swoje, niemal męczennicze, kroki w stronę przeszklonych drzwi. Nie szedł tam jednak po uderzenie świeżego powietrza; już po chwili zaczął tworzyć obłoki tytoniowego dymu; w sierpniowym upale i tak nie było po co szukać ukojenia.
Znów zmarszczył czoło.
Jego wyciągnięta przed siebie ręka była po prostu blada, a nie posrebrzona. Albo on ma urojenia, albo coś nie tak było z tym winnym, a niewinnym potworem znajdującym się w jego łóżku.

Pozwolił sobie na ciche westchnienie, gdy palcami dotknął swojej szyi. Bolało. Ale jednak wciąż nie to było tym śmiertelnym przewinieniem, które powinno obciążać sumienie Sorina.
Wspomnienie zeszłej nocy było przygaszonym połączeniem euforii z cierpieniem. Cichutko zakradło się do umysłu Bułgara, który mimowolnie zagryzł wargę, niemalże czując towarzyszące mu wtedy ciepło i dreszcze. Był także w stanie przebaczyć, zobaczywszy, że jego chłopak pod jego nieobecność rozłożył się na niemal całej pościeli.

„Jego chłopak"
.

Dziwnie to brzmi.
Gdy teraz miał przed oczami jego uwolnione spod kołdry ramiona i tors, mógłby przysiąc, że są one zbyt drobne, by należały do mężczyzny. Był w stanie go bez problemu objąć, tak przynajmniej myślał.
W końcu wyciągnął rękę w jego stronę, by upewnić się, że jego skóra jest tak miękka jak zapamiętał. Choć bardziej jego pamięci uczepił się słodkawy smak. Nagle pomyślał, że mógłby zrzucić go na podłogę, w ramach zemsty za ekspansję jego łóżka. Gdy tylko jednak wsunął pod niego dłonie, poczuł niemoc. Jakby lęk, że pokruszy ten marmur, teraz zdający się porcelaną. Przesunął go powoli, prowadząc wewnętrzną walkę przeciwko sobie samemu.

Ale uświadomił sobie, co takiego ma mu za złe. Właśnie tę niemoc. Że wbrew sobie nie potrafi nawet stawić długotrwałego oporu przeciwko zachciankom Sorina. Choćby wiązało się to z bólem. Że choć nazywał go w myślach marą, w rzeczywistości bał się, że przestanie go nawiedzać. A przecież przysiągłby, że nigdy nie czuł pociągu do nikogo niebędącego płci pięknej.

Nie mówiąc już o tak pieklącej potrzebie bliskości.

Ale chyba jednak i to nie było winą. Choć Rumunia złamała coś w jego duszy skazańca, wciąż nie to najbardziej zajmowało jego myśli. Czuł wyraźnie, że coś mu skradziono. Cokolwiek by to nie było, Sorin teraz to posiadał i nie miał zamiaru zwrócić.

Złodziej.
Podły złodziej.

A przecież opuszczone powieki chłopaka zdawały się być niewinne. Jakby to on, Boris, mógł teraz uczynić wszystko, na co miał ochotę. Nic jednak nie uczynił, a zatopiona w księżycowym świetle sylwetka znów się przysunęła.

Bułgaria mimowolnie zasnął, nawet nie wiedząc, że się uśmiecha.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 30, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Błędy młodościWhere stories live. Discover now