~ Rozdział 1 ~

13 2 0
                                    

Wchodząc do salonu zastanawiałam się czy moje życie mogłoby być takie jak kiedyś. Coraz bardziej miałam już dosyć tej szarej codzienności. Dzień w dzień wyglądałam przez okno, szukając na dworze czegoś, co mogłoby przykuć moją uwagę. Jednak na darmo. Usiadłam na łóżku i zdjęłam mokry ręcznik z głowy. Cały czas przychodziło mi na myśl tylko to jedno pytanie: Kiedy? Kiedy to wszystko się stało? Nie miałam pojęcia, jakim cudem za jednym pstryknięciem palca może zniknąć całe dwa i pół roku. Może najprościej będzie, jeśli opowiem wam wszystko od początku. Od początku, mam na myśli od urodzin mojej siostry. Mówiąc szczerze, świetnie się tam bawiłam, wśród ludzi, kolorowych świateł, popisującego się barmana, popijając z kieliszka wino. Mimo, że byłam już strasznie zmęczona cały czas starałam się utrzymywać ruchy taneczne w rytm muzyki. W zasadzie niezupełnie zwracałam uwagę na otoczenie. Liczył się tylko mój ulubiony kawałek. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść muzyce. Kołysałam się powoli i zmysłowo wyobrażając sobie, że tuż obok mnie stoi mój chłopak, który patrzy na mnie z podziwem i który za chwilę obejmie mnie szepcząc do ucha, jak bardzo mnie kocha. Bardzo zazdrościłam wtedy mojej siostrze tak wspaniałego chłopaka, jakim był Alex. Był uprzejmy, przystojny i wyrozumiały. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Nigdy zbyt wiele mi o nim nie opowiadała. Być może dlatego, że mojej zazdrości ciężko było niezauważyć. Skończyła 18 lat i chciała się z nim wyprowadzić do Nowego Yorku. Pomimo tego, że jestem od niej o trzy lata starsza, wcale nie znaczy, że zawsze musiałam mieć większe powodzenie u mężczyzn. To ona zawsze była zapraszana na różne imprezy, to ona była zaczepiana przez nieznajomych na ulicy, przez co często musiałam interweniować. Dzień przed jej urodzinami zaczęłam się zastanawiać czy kiedykolwiek znajdę dla siebie kogoś odpowiedniego, kto pokocha mnie taką, jaką jestem. W życiu miałam tylko dwóch chłopaków. Dla niektórych może się wydawać, że to bardzo mało, a dla innych wręcz niesamowicie dużo. Tutaj muszę niektórych zmartwić, gdyż z Nathanem byłam jedynie kilka dni, w podstawówce. Natomiast poważniejszy związek miał miejsce w liceum. Tam poznałam Daniela. Daniel był przystojny, słodki, wyrozumiały, utalentowany, każdego wieczoru chodził na treningi koszykówki, musicie więc też wiedzieć, że był dosyć umięśniony. Niestety, nasz związek przestał istnieć po odkryciu przeze mnie brutalnej prawdy. Spotykał się z inną kobietą. Nakryłam go pewnego razu będąc na spacerze z moim psem, Agrestem. Agrest odziwo nigdy nie lubił Daniela i zawsze musiałam go uspokajać, kiedy ten go widział. Jednak tamtego dnia, kiedy Agrest dostrzegł Daniela, nawet nie miałam ochoty go powstrzymywać. Nie był to duży pies, więc nie myślałam, że zrobi mu dużą krzywdę. Był to Beagle. Został jedynie pogryziony w paru miejscach. Możecie uwieżyć, że nawet niefortunnie stał tam glina? Dostałam mandat za nie upilnowanie psa. Wracając do tamtego wieczoru... Nagle na ramieniu poczułam czyjąś dłoń. Niestety byłam tak pogrążona we własnym umyśle, że nie postanowiłam nawet spojrzeć na tę osobę. Dopiero gdy usłyszałam szept, otworzyłam oczy nie wierząc we własne szczęście. Błagam, niech tylko będzie przystojny i nie okaże się pajacem! - myślałam. Odwróciłam się powoli. Czarna bluza. Wzrok uniosłam nieco wyżej. Lekki zarost. Zielone oczy. Chyba. W kolorowym świetle szybko zmieniały swoją barwę. Ciemne, krótkie, kręcone włosy. Ręce oplotły moją talię. Zjechały odrobinę niżej niż powinny, krążąc ciele.
- Colin. - jego głos był tak seksowny...
Przytaknęłam i położyłam swoje dłonie na jego rękach. Oparłam głowę na jego torsie i spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie. Patrzył mi w oczy. Uśmiechał się. Na chwilę udało mi się odwzajemnić uśmiech, lecz za chwilę poczułam jak moja twarz poważnieje.
- Magda. - powiedziałam krótko.
Nasze twarzy były teraz zaledwie kilka centymetrów od siebie. Były coraz bliżej, aż wreszcie zetknęły się ustami. Do tej pory nigdy nie zapomnę tego pocałunku. Pamiętam, że był gorący, namiętny. Pierwszy pocałunek z nim. Nasze języki spotkały się i oplotły. Uniosłam lekko rękę wplatając palce między bujne loki. Jego ręka zjechała jeszcze niżej. Przywarliśmy do siebie ciałami. Robiąc kilka kroków w tył niemal w kilka sekund znaleźliśmy się w łazience. Pocałunkom nie było końca. Myślę, że obydwoje byliśmy tak samo pijani. Oparłam się o ścianę i wyciągnęłam ręce ku górze. Oplotłam jego szyję ramionami. Poźniej nie wiele pamiętam. Prawdopodobnie piperzyliśmy się na całego. Możliwe też, że po prostu skończyło się na kilku pocałunkach i macankach. Obudziłam się na szmaragdowej kanapie przy siostrze.
- Co jest, kurwa? - złapałam się za głowę. Zbyt wiele wypiłam.
Emilia patrzyła na mnie jak gdyby zobaczyła ducha.
- Magda... nie wierzę. - powiedziała lekko podekscytowana.
- Co się stało? - szepnęłam tak, jakby był tam ktoś, kto nie powinien słyszeć naszej rozmowy.
Siostra sięgnęła ręką na mały stoliczek biorąc z niego jakiś kawałek papieru. Podała mi go. Pamiętam, że ręka trzęsła mi się. Kartka była zgięta na cztery nierówne części. Powoli odchylałam brzegi kartki zastanawiając się co mogę znaleźć w środku. Odwinąwszy papierek przeczytałam dosyć niewyraźnie napisane słowa:
"Jesteś wspaniała. Magda. Piękne..."
W tym momencie próbowałam rozczytać następne słowo. Lwię? Mówię? Ah, imię.
"Muszę cię jeszcze raz..."
Eh... Mogłam się jedynie domyślać co jest tam napisane. Zmrużyłam oczy i czytałam dalej.
"... zobaczyć. Zostawiam ci mój numer. Zadzwoń, proszę."
Dalej podany był numer telefonu. Cyfry również były napisane nie wyraźnie.
- Widać, że masz wielbiciela. - Emilia uśmiechnęła się. - Co się wtedy zdarzyło?
Z trudem zaczęłam przypominać sobie wczorajszą noc. Wiedziałam jedynie, że było to cudowne przeżycie i bardzo chciałabym je powtórzyć. Chwila... jak on miał na imię...? Po chwili dotarło do mnie, że nie podpisał się. Być może to nie był wcale on. Co jeśli to jakiś inny facet? Nie, to nie możliwe. To musiał być on... Colin.
Musiałam wypowiedzieć to imię na głos ponieważ siosyra skinęła głową, jakby zrozumiała co się tam wydarzyło. Jakby go znała. Jakby wiedziała o kogo chodzi.
- Znasz go?
- Tego... Colina? - spojrzała na mnie tak, jakby rzeczywiście wiedziała o nim jedynie z napisanej - najpewniej - przez niego kartki.
- Tak.
- Nie, nie znam.
- Więc jakim cudem znalazł się na twojej imprezie urodzinowej?! - wykrzyknęłam. Nie chciałam tego zrobić. Tak po prostu wyszło.
- No wiesz... Chciałam, aby przyszło dużo gości, więc zaprosiłam też znajomych znajomych. Nie wszystkich znałam.
- Chwila... Zapraszasz obcych ludzi?
- Oj, nie przesadzaj, ile razy jest tak, że odwiedza cię ktoś z rodziny a ty go przytulasz, ale nawet nie masz pojęcia kto to?
- Daruj sobie, znam ten mem. Za często przeglądasz instagrama. Jesteś od niego uzależniona. - stwierdziłam.

Byłeś Moim SkarbemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz