1

10 4 0
                                    

Tykanie zegara doprowadzało mnie już do szewskiej pasji, on nic nie mówił, ja nic nie mówiłem. Między nami była tylko głucha cisza. Praca psychologa to jakiś nieśmieszny żart, powoli mnie już to wykańczało mimo mojego młodego wieku, a w szczególności wykańczał mnie właśnie Kenta

-Zamierzasz coś powiedzieć?- zapytałem z nadzieją przełamując milczenie z obydwu stron, w odpowiedzi jedyne co dostałem to tylko przeczące kiwanie głową. Mogłem się tego domyślić.

Westchnąłem ciężko i zacząłem stukać długopisem o moje biurko, a Kenta przyglądał mi się z tym swoim uśmiechem...dziwny był ten uśmiech, wręcz potrafił przyprawić o dreszcze. Chłopak uczęszczał do mnie trzy razy w tygodniu, jeszcze ani razu od dwóch miesięcy nie usłyszałem jego głosu, ciężko było 'leczyć' taką osobę.
Oparłem swój polik na dłoni i zacząłem coś rysować długopisem na wolnej kartce po czym spojrzałem na zegar, ten chłopak musiał tu siedzieć jeszcze półtorej godziny.

Spojrzałem na swój rysunek, był tam zwykły kwiat. Kwiat jak każdy inny, taka pospolita stokrotka czy inny taki, niczym się nie wyróżniał...ani kolorem ani wyglądem...po prostu był zwykły.

  Kenta przyglądał mi się uważnie, nie wiem co jest we mnie takiego interesującego, zwykły, wysoki psycholog z Seulu. Chwilę pomyślałem patrząc to na rysunek to na jasnowłosego po chwili się uśmiechnąłem sam do siebie

  -Skoro nie chcesz mówić, to narysuj coś- podałem mu kartkę i długopis na niej, chłopak schylił się kładąc kartkę na kolana i rysując coś...a może on coś pisał.

  Gdy skończył spojrzał uśmiechnięty na swoje dzieło wpatrując się w nie, chciałem je zobaczyć więc wystawiłem delikatnie rękę, chłopak się spłoszył i szybko pogniótł kartkę chowając ją za plecy, czyli raczej się nie dowiem co tam zrobił.

  Spojrzałem za okno, znowu ulewa, niby był grudzień a jednak czułem się jak na początku jesieni, śnieg mieszał się z deszczem więc tak naprawdę to nie była ta prawdziwa zima

-Jeśli chcesz możemy wcześniej zakończyć dzisiejszą terapię- stwierdziłem spoglądając na Takade, mimo że wiedziałem że nie dostanę odpowiedzi słownej i chłopak jedynie pokiwa głową.

  Tak jak myślałem, chłopak przytaknął, wstałem i wziąłem klucze do ręki oraz otworzyłem drzwi, Kenta wstał z krzesła i założył kurtkę oraz czapkę po czym wyszedł

-Do zobaczenia- powiedziałem, na co chłopak się odwrócił i mi pomachał z tym swoim dziwnym uśmiechem i pobiegł do wyjścia.

  Zamknąłem drzwi i odetchnąłem z ulgą że na dzisiaj był to ostatni 'pacjent' musiałem napisać przebieg dzisiejszego dnia, gdy podchodziłem do swojego biurka zauważyłem kartkę której Kenta nie zabrał ze sobą, bardzo możliwe że był to celowy zabieg żebym nie zobaczył tej kartki przy nim tylko sam. Schyliłem się i podniosłem kartkę rozwijając ją, uśmiechnąłem się pod nosem, Japończyk narysował dwóch mężczyzn i między nimi kwiatka, nie do końca początkowo zrozumiałem ten przekaz, ale z czasem zacząłem go pojmować.

my flower - dongta (k.dhn x k.tkd)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz