4.

9.9K 315 13
                                    

Po kilku minutach jesteśmy już pod domem Artura. Każdy krok w kierunku ogromnych drzwi wejściowym wzbudza we mnie coraz większe emocje. Nie wiem czego mam się spodziewać i co czeka mnie po przekroczeniu progu. Trochę się boję, choć ekscytacja bierze górę nad moim lękiem. Artur z pewnością nie należy do grzecznych chłopców, jest całkowitym ich przeciwieństwem. Kiedy patrzę w lewo, stojąc już blisko drzwi, widzę rząd samochodów pod domem Ethana. Ma to zapewne jakiś związek z walizką pieniędzy. Zastanawia mnie jednak dlaczego Kobra zamiast być tam jest tu, ze mną. To dość dziwne, a może jedna walizka wypchana forsą po brzegi to dla niego nic szczególnego? Może takie „drobne sprawy” zostawia swoim ludziom?
Nie wiem nawet kiedy znalazłam się wewnątrz pałacu Artura. Tak, to z pewnością jest pałac. W środku wygląda obłędnie, wszystkie meble, rzeźby a nawet dywan wyglądają na bardzo drogie. Jednak całość nie jest przesadna. Dom urządzony ze smakiem, niemal zahacza o minimalizm, z jednej strony zimny, ale ma w sobie coś, co sprawia, że czuję się dobrze.
- O czym tak myślisz?
Dopiero teraz zorientowałam się, że stoję na środku holu zbyt długo, oglądając każdy jego centymetr.
- O tym, że ładnie tu u ciebie.
- Oh, dziękuję skarbie. Chodź, zrobię ci drinka. Może coś zjesz?
- Nie, dziękuje. Nie jestem głodna.
Mimo, że nie jadłam już wiele godzin, naprawdę nie odczuwam głodu. Tyle emocji przeżyłam tego dnia, że nawet nie dałabym rady niczego przełknąć. Oby tak dalej a zrzucę szybko te trzy kilogramy, które ostatnio mi przybyły.
Artur pokazuję mi ręką bym poszła wzdłuż długiego korytarza, sam idzie tuż obok. Mijamy po drodze kilka drzwi. Na samym końcu znajduje się pomieszczenie przypominające mały bar. Jedna ściana pokryta jest pułkami z alkoholem do samego sufitu,  w rogu, po przeciwnej stronie stoi duży skórzany narożnik z drewnianym stolikiem. W drugim rogu natomiast widzę fotel, nie wiem czemu ale od razu przychodzi mi na myśl, że jest czymś w rodzaju tronu dla Artura.
Ściągam kurtę i kładę ją na barze, za którym stoi już mój ideał mężczyzny. Nic nie mówi, wlewa sok i alkohol do szklanek, zerka na mnie od czasu do czasu. Nawet ten gest sprawia, że robi mi się gorąco.
Kiedy drinki są już gotowe siadamy na narożniku. Staram się zachować bezpieczną odległość, jednak Kobra nie dopuszcza do tego i z każdym moim odsunięciem zbliża się do mnie. Jego mina mówi sama za siebie – jest tym trochę rozbawiony.
- Spokojnie mała, ja nie gryzę. Chyba że o to poprosisz.
Jego seksowny uśmiech i palce gładzące mnie delikatnie po ramieniu sprawiają, że nie mogę się skupić. Chciałabym choć trochę się wyluzować. Ale to takie trudne! Moje ciało przestało chyba współgrać z mózgiem.
- Mam nadzieję, że mój dom wewnątrz podoba Ci się równie bardzo jak z zewnątrz
- Skąd wiesz, że podoba mi się z zewnątrz?
- Bo gdyby było inaczej nie poświęcałabyś kilku minut dziennie na oglądaniu go, prawda?
O nie, gdybym mogła zapadłabym się teraz pod ziemię. Nigdy nie najadłam się tyle wstydu. Z całą pewnością moja twarz przybrała właśnie barwę dorodnego buraka, to palenie w policzkach i przypływ gorąca z pewnością są tego potwierdzeniem.
- Spokojnie, to nawet słodkie. Obserwowanie ciebie z biura weszło mi w nawyki... Chcesz jeszcze jednego? - Od razu zauważa moją pustą szklankę, musiałam sporo łyknąć po tym jak dowiedziałam się, że moje gapiostwo nie było zbyt subtelne.
- Chętnie. – Przestałam się ekscytować, teraz czuję się jak skończona idiotka.
- Naprawdę nie masz czym się przejmować, wielu ludzi staje czasami pod naszymi bramami. To przestało nas dziwić bardzo szybko. – Uśmiecha się do mnie i bierze pustą szklankę. Patrzę na niego jak idzie do baru i robi kolejnego drinka.
Dopiero po chwili czuję jakiekolwiek działanie alkoholu. Wciąż zbyt małe. Artur chyba domyślił się, że potrzebuję czegoś mocniejszego, bo po chwili podchodzi do mnie podając mi szklankę z bursztynowym płynem. Znów siada bardzo blisko mnie i zaczyna delikatnie gładzić moje plecy. W tym momencie pod napływem kolejnych emocji, cały alkohol z mojego organizmu wyparował. Nie wiem jak mam się zachować. To co robi jest miłe i cholernie podniecające. Nie pamiętam kiedy ostatnio kochałam się z mężczyzną, więc sam delikatny dotyk działa na mnie bardziej niż bym chciała. Czuję jego wzrok na moim ciele, nie mam jednak odwagi żeby spojrzeć mu w oczy. Wyczuł chyba mój lęk, ponieważ odsuwa się delikatnie.
- Musisz mi jeszcze w czymś pomóc. Potrzebuję opisu mężczyzn którzy nas okradli.
Uśmiechnęłam się na dźwięk słowa „mężczyzn” przywołując obraz z tamtego dnia. Zanim mu odpowiadam delikatnie unoszę głowę, ale wciąż nie patrzę na niego.
- Mężczyzn... To nie byli mężczyźni. Przynajmniej tak mi się wydaje. To byli raczej chłopcy. Pamiętam tylko jednego, ale wyglądał na mniej niż dwadzieścia lat.
- Opiszesz mi go skarbie?
Jego ton jest bardzo spokojny i opanowany. Opiera łokcie o kolana, by spojrzeć mi w twarz, którą trzymałam wciąż nieruchomo patrząc przed siebie. Przełykam głośno ślinę, starając się przywołać obraz z tamtego dnia. Czuję  jak jego dłoń dotyka mojej brody i delikatnie odwraca głowę w jego kierunku. Jest zbyt przystojny, nie mogę się skupić, ale muszę pozbierać myśli, choć przychodzi mi to wyjątkowo ciężko.
- Miał blond włosy, które wystawały mu z czapki więc były dość długie...
- To ten skurwysyn. – Mówi niemal sycząc. - Wysłał swoich przydupasów żeby mnie okradli. – Wstaje gwałtowanie zaciskając swoje pięści. - Zabije gnoja!
Kiedy ktoś mówił przy mnie, że kogoś zabije zawsze wiem, że to nie prawda, jedynie kwestia nerwów. Po raz pierwszy czuję, że te groźby to nie żarty. Nie mam pojęcia co zrobić. Czy się odezwać, czy może czekać na jego reakcje. Artur podchodzi do okna mocno uderzając pięściami o parapet.
- Skąd masz pewność że mówię o tym o kim myślisz? – Muszę to wiedzieć, choć cholernie boję się odezwać.
- Bo widziałem go kilka godzin wcześniej. Miał fioletową czapkę i czarną kurtkę, a ten drugi był niższy, miał ciemną karnacje?
- Tak.
- Tyle mi wystarczy. Wybacz mała ale niestety musimy się dziś pożegnać. Zaraz ktoś cię odwiezie.
- Nie ma problemu. Przejdę się.
Wstaję szybko i zabieram swoją kurtkę. Robię tylko krok w kierunku drzwi, ale on łapie moją rękę.
- Nie. Nie ma takiej możliwości. Muszę mieć pewność że dotrzesz do domu bezpiecznie. Poczekaj tu chwilę.
Puszcza mnie i znika za drzwiami. Rozglądam się dookoła, ale boję się ruszyć. Wiem, że powinnam uciekać, choć coś podpowiada mi, że nie mam powodu do obaw. Jestem w domu mężczyzny, który budzi we mnie lęk i niesamowite podniecenie. Pociąga mnie w nim wszystko, nawet to, że jest tak bardzo niebezpieczny. Z drugiej strony wcale go nie znam, nie wiem do czego może być zdolny i jak może potoczyć się nasza znajomość.
Moje rozmyślanie przerywa Artur, który wchodzi z mężczyzną, z który ostatnio go widziałam. Jest dość niski, jednak bardzo dobrze zbudowany.
- To Aron, odwiezie cię domu. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała zapewni ci to.
Wstaję i idę w stronę drzwi, zanim do nich dochodzę Aron jest już na korytarzu, w progu mijam Artura rzucając mu zdziwione spojrzenie. Nagle czuję jak jego dłoń łapie mnie za przedramię. Przyciąga mnie do siebie i szepcze do ucha.
- To nie jest nasze ostatnie spotkanie. Obiecuję.
Zerkam na niego, skupiam się tylko na oczach. Są takie inne, to spojrzenie może znaczyć wszystko, tajemnica i niebezpieczeństwo tańczą w jego źrenicach w parze z pożądaniem. Przełykam głośno ślinę na myśl, co przyniesie mi kolejne spotkanie, jeśli oczywiście do niego dojdzie.
Całą drogę do domu spędzam na rozmyślaniu, o tym co się stało, co mogło się stać, a także o tym, co się stanie. Czuję się jak zakochana w swoim idolu nastolatka. Spotkanie z nim było z pewnością czymś niezwykłym. Ale to nie idol pokroju członka boys bandu, czy też aktora. To inna liga. Niebezpieczny mężczyzna, który potrafi zawrócić w głowie jednym spojrzeniem. Tak przecież było... Wtedy kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam. Nie wiedziałam kim jest, ale pierwsze plotki usłyszałam następnego dnia. Cały czas siedział gdzieś w mojej głowie. Ale teraz myśli o nim przybrały na sile.
- Potrzebujesz czegoś?
Aron zwraca się do mnie i wtedy zauważyłam, że jesteśmy pod moim domem. Wiem, że trasa jest bardzo krótka. Ale mimo wszystko upłynęła mi błyskawicznie, jakbym jechała pięć sekund.
- O ile nie masz butelki wina, to niczego. – Uśmiecham się do niego widząc, że patrzy na mnie w lusterku. Już sięgałam dłonią za klamkę.
- Przy sobie nie, ale za dziesięć minut będę miał. Jakie wino lubisz?
- To był żart, nie będę ci zawracać głowy. – Mało brakowało, a znów zaczęłabym się jąkać.
- Spokojnie, nie mam planów na dziś. - Uśmiecha się puszczając mi oko. – Powiedz mi tylko jakie mam przywieść.
Naprawdę potrzebuję alkoholu. Czuję się z tym głupio, ale co w świecie mafii znaczy butelka wina?
- Słodkie, musujące. - Mówię cicho, bo nigdy nikt nie spełniał moich „zachcianek” i jest mi z tym jakoś dziwnie.
- Dobrze, będę za dziesięć minut.
Aron odpala silnik, a ja wychodzę z samochodu.
W domu czuję się inaczej, tak jakby w powietrzu unosił się zapach Artura. Nie wykluczone, że tak właśnie jest. Ściągam kurtkę i siadam na kanapie. Jestem dziwnie podekscytowana. Na mojej twarzy pojawia się lekki uśmiech, a serce bije mi dużo szybciej. Nawet nie chcę komentować tego, co dzieje się między moimi nogami. Ale przecież to Artur, facet idealnym, przynajmniej jeśli chodzi o aspekt fizyczny.
Nie rozsiadam się dobrze, a już słyszę pukanie do drzwi. Wiem kto to, więc niemal biegnę, by otworzyć. Aron stoi w progu z koszykiem, ale nie przyglądam się dokładnie zawartości. Patrzę na mężczyznę nie ukrywając swojego zaskoczenia.
- Kiedy poszłaś Artur zadzwonił, żeby się upewnić czy wszystko w porządku. Powiedziałem mu że masz ochotę na wino. Kazał dostarczyć to.
Podaje mi koszyk, a ja dopiero teraz widzę co dokładnie w nim jest. Dwie butelbutelki, a pośrodku mała karteczka, zatrzymałam na niej wzrok, co od razu zauważył Aron.
- To numer do Artura, prosił, żebyś mu napisała czy wybrane przez niego wino smakuje. A teraz muszę już iść.
Żegnam się z mężczyzną i od razu biegnę do kuchni.
Grzebię po szafkach zastanawiając się gdzie podziały się moje kieliszki. W końcu daje sobie spokój i biorę jedną butelkę do ręki.
- Lallier Grand Cru. - Czytam nazwę wina na głos. - Nigdy go nie widziałam.
Z szuflady wyjmuję korkociąg i otwieram butelkę. Nalewam trochę wina do szklanki i od razu upijam łyk. Uśmiecham się, bo wino jest naprawdę dobre.
Po opróżnieniu szklanki przypominam sobie o karteczce z numerem telefonu Artura. Choćbym bardzo chciała do niego nie napisać, to nie umiem tego zrobić. To silniejsze ode mnie. Uświadamiam sobie jak ciągnie mnie do tego faceta kiedy kończę przepisywać jego numer. Wiem, że wpadłam. Ale już nic na to nie poradzę. Jest za późno. Czasu się nie cofnie, a ja nawet tego nie chcę.
Zanim nalewam sobie wina piszę do Artura, dopóki jestem trzeźwa mam kontrolę nad tym co robię.

Wino jest pyszne. Dziękuję.

Zdążyłam jedynie nalać sobie alkohol i już dostałam odpowiedź.


Wiedziałem że Ci posmakuje Mała

Zamykam mocno powieki i biorę kilka wdechów. Nie odpisuj! Nie rób z siebie desperatki! Krzyczę do siebie w myślach, nie mogę przecież mu się narzucać i pokazać mu, jaką ma nade mną władzę. To nie może się ciągnąć.
Resztę wina wypiłam prosto z butelki siedząc na łóżku i gapiąc się w ścianę. Ile to trwało? Piętnaście minut? A może godzinę? Nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że zasnęłam kilka sekund po odłożeniu pustej butelki. Do samego końca walczyłam sama ze sobą by nie napisać do niego. Rozum kłócił się z sercem, na szczęście finalnie ten pierwszy wygrał.
Chciałam mu odpisać, ale wolałam się nie narzucać.


Miasto Mafii - Premiera 28.07.2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz