Cały piątek babcia rozmawiała lub krzyczała przez telefon. Ja, Elena i ciocia dekorowałyśmy stoły, ogród w którym miało się odbyć wesele oraz kościół gdzie młodzi mieli brać ślub. Po południu przyjechali goście którzy mieli się u nas zatrzymać i zajęli pokoje na piętrach.
W sobotę jedynie ciotka postanowiła wziąć udział w ceremonii w kościele, natomiast ja i moja kuzynka dopracowałyśmy pokój w którym mieli spać nowożeńcy. Gdy wszystko było gotowe Elena zaprowadziła mnie do swojego pokoju i pokazała wszystkie sukienki jakie ma. Przymierzyłam każdą. W kwiaty, długą, krótką, przylegającą, rozłożystą, z głębokim dekoltem, z golfem. Blondynka doradziła mi bym ubrała jasnoróżową, odkrywającą ramiona. Sięgała mi do połowy łydki. Do tego założyłam beżowe sandały i złoty naszyjnik. Pofalowałam moje ciemne włosy, a później spotkałam się z moją kuzynką na zewnątrz w ogrodzie. Babcia była już gotowa jednak nadal sprawdzała czy jest wszystko, a także dopilnowała by catering dotarł na czas przed gośćmi. Przybyli nawet muzycy o których nie miałam pojęcia.Minęła godzina aż do ogrodu weszła para młoda- Olivia i Greg. Zostali przez nas powitani i obdarzeni życzeniami, a później zaczęli przybywać kolejni goście. Gdy każde miejsce przy stole zostało zajęte rozpoczęło się wesele. Na początek Olivia i Greg zatańczyli pierwszy taniec do muzyki na żywo i muszę przyznać, był to najbardziej efektowny taniec jaki kiedykolwiek widziałam. Tym bardziej, że ogród ozdobiony był lampkami i świecami, a scenerią były pola winorośli i cyprysy co naprawdę robiło cały klimat.
-Byłaś kiedyś na takim weselu?- zapytałam Elenę gdy dostałyśmy kieliszek z białym winem.
-W tamtym roku, może nie aż tak dużym, ale w podobnym stylu. Śluby w tym miejscu to magia.- mrugnęła do mnie, a ja kiwnęłam głową by zgodzić się z nią.
Zajęłyśmy swoje miejsca, a zaraz później zostało podane jedzenie.Po posiłku ludzie zaczęli tańczyć, rozmawiać i śmiać się. Babcia przedstawiała mnie znajomym, a ja odpowiedziałam na wiele pytań. Poznałam też Amerykanów z rodziny pana młodego.
Po kilku godzinach wyszłam z domu pełnego ludzi by oddzwonić do mamy od której mam 4 nieodebrane połączenia i wiem, że musi się denerwować.
Szłam pustą drogą prowadzącą w bardziej zamieszkany obszar wsi. Mimo że widoki były tu przepiękne to zasięg nie był najlepszy.
-Halo? Mamo?
-Chiara! Myślałam, że coś się stało.- powiedziała spanikowana na co przewróciłam oczami. Wypytywała mnie co u mnie, a ja przysięgam, przez ostatnie kilka dni czuje się jak uczestniczka wywiadu.
Rozmawiałyśmy dobrą godzinę po czym powiedziała mi, że już późno i mam wracać do domu babci. Muszę przyznać jej racje - słońce niemal zaszło, a ja oddaliłam się spory kawałek.
Wracając usłyszałam głośne przekleństwa po angielsku i gdy próbowałam zlokalizować kim jest osoba wypowiadająca je moje oczy napotkały wysoką sylwetkę chłopaka kopiącą kamienie.
-Hej? Mogę ci pomóc?- zapytałam mając pewność, że musi to być osoba z wesela.
-Tak, możesz sobie stąd iść.- odpowiedział surowo blondyn z amerykańskim akcentem.
-Um, okej, ale zaraz będzie naprawdę ciemno i możesz się zgubić.- podeszłam bliżej gdy on usiadł na poboczu drogi.- Jesteś z tego wesela prawda?- zapytałam patrząc na rozświetlony dom babci.
-Jesteś spostrzegawcza.- zakpił patrząc na swój garnitur.
-Nie musisz być niemiły. Poza tym jestem Chiara Valenti.- kucnęłam i wyciągnęłam do niego rękę.
-Jak na Włoszkę umiesz dogadać się z Amerykaninem.- odwrócił ode mnie wzrok na co przewróciłam oczami. Ignorant.
-Nieważne. Co ci się stało, że jesteś taki zły?
-Co cię to obchodzi? Olivia cię wysłała? Pewnie jesteś jej siostrą, kuzynką czy coś tam? Możesz wracać z powrotem. Ja nie pójdę.- powiedział, a ja zastanawiam się czy ma pięć lat. Prychnęłam po czym wróciłam na drogę by iść do domu. Oczywiście, prawie się przewróciłam przez wysokie obcasy co zostało nagrodzone głośnym śmiechem blondyna. Nie skomentowałam tego i po prostu wróciłam do miejsca gdzie wesele nadal trwało.
Znalazłam Elenę rozmawiającą z mężczyznami którzy jak zauważyłam zatrzymali się w agroturystyce mojej rodziny.
-Oh Chiara! Zobacz kogo poznałam! To Harry, a to Louis. Kuzyni Grega.- przedstawiła mnie, a ja uścisnęłam ich dłonie. Rozmawialiśmy przez jakąś chwilę o tym jak tu jest pięknie po czym ich przeprosiłam i wróciłam na swoje miejsce przy stole by coś zjeść. Babcia naprawdę się postarała i zadbała o wszystko, bo stoły były wypełnione włoskimi potrawami.
Oglądałam ludzi tańczących na parkiecie, a także tych siedzących i śmiejących się.
-Może lampkę wina?- zaśmiała się Sylvia i usiadła obok z butelką czerwonego wina. Wskazałam jej mój kieliszek, a ona go napełniła ciemną cieszą.- jak ci się podoba? Pięknie prawda?- zapytała popijając alkohol, a ja mam wrażenie, że wypiła więcej niż 3 lampki.
-Zdecydowanie tak.- odpowiedziałam biorąc łyka słodkiego wina.
Gdy odeszła by poszukać Eleny ja zauważyłam blondyna oglądającego butelki na stole.
-Szukasz czegoś?- zapytałam podchodząc od tyłu co sprawiło, że się wystraszył.
-Przestań za mną łazić. I tak, szukam czegoś co nie jest winem. Macie tu wódkę albo jakąś whisky? Tequille?- powiedział z winem w ręku.
-Nie, ale to wino jest pyszne! Zdecydowanie lepsze niż coś tam co chciałeś.- powiedziałam biorąc butelkę z jego ręki i nalewając napój do dwóch czystych kieliszków.-Masz.- powiedziałam podając jeden z nich, a on przewrócił oczami, ale wziął naczynie i wypił zawartość.
-Jestem Chiara.
-Ta, słyszałem za pierwszym razem.- powiedział nalewając wina do swojego kieliszka
-Ale ja nie słyszałam twojego imienia.- odpowiedziałam krzyżując ramiona.
-Ta, Niall.- powiedział po czym wypił alkohol za jednym razem i miał zamiar nalać po raz kolejny napełnić naczynie, ale szybko zabrałam mu butelkę.
-Wiesz, że tym też możesz się upić?
-Tak, tego właśnie chcę- wzruszył ramionami po czym wziął butelkę i poszedł do środka.9 lat łan di pamiętacie hihi