Siedziałem przy stole i jadłem z Harry'm śniadanie
Choć nie wiem czy to było śniadanie w końcu jedliśmy je po czwartej rano.
Właśnie piłem herbate gdy do pokoju wszedł Liam w stroju kompielowym. Stanął w wejściu do kuchni i oparł się o futrynę niczym model.
-O kurwa -powiedział Hazz po czym wybuchnął śmiechem, a ja zacząłem krztusić się herbatą.
Gdy trochę się uspokoiłem Liam spojrzał na nas ze zdziwieniem w oczach.
- Nie no, nie mogę - rechotał Hazz na krześle uderzając ręką w swoje udo - O Jezus Maria - spojrzał ponownie na Li i znowu zaczął się śmiać.
- Odpierdoliłeś się jak szczur na otwarcie kanału - przyznajemy przyglądając się mojemu przyjacielowi.
- Na pewno spodoba sie szczurzycy - zaśmiał sie Harry i nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, że miał na myśli Ane, przez co Liam spojrzał na niego zabójczym wzrokiem.
- Nie wiem co w tym śmiesznego. Wygladam lepiej niż nie jedna laska - prychnął i wyszedł kręcąc tyłkiem.
- No dobra, idę się pakować - wstałem i powoli zmierzałem ku górze. Gdy byłem w moim pokoju wyjąłem walizkę z szafy. Dziwne, bo zawsze leżała, a teraz stała ale jakoś mnie ten fakt nie poruszył.
Położyłem walizkę na łóżku otworzyłem ją i krzyknąłem z przerazeniem. Szybko zbiegłem na dół, przy czym nogi mi sie plątały i się przewróciłem. Jednak szybko wstałem i wskoczyłem na Harry'ego, który stał w korytarzu zdziwiony.
-Hazz...t-tam j-jest w-wą- niestety nie zdążyłem wszystkiego powiedziec gdyż przerwał mi śmiech.
-T-to ty! - wytknalem go palcem.
- Mówiłem żebyś nie mówił na Ane szczur - śmiał się Liam, gdy ja mordowałem go wzrokiem.
- Czekaj aż wrócę z wakacji, to jak z tobą skończę, to nawet ta szczurzyca nie będzie chciała z tobą być. - warknąłem, a Harry zawiwatował kibicując mi.
Harry puścił mnie na ziemię, więc znowu poszedłem na górę do swojego pokoju po drodze szturchając Liama w ramię. Spojrzałem na moją walizkę i wyjąłem z niej zabawkowego węża. Rzuciłem go na podłogę i podeszłem doszafy. Wyjąłem ubrania wrzucając je bez najmniejszego porządku do walizki. Miałem pieniądze, więc w razie gdybym coś zapomniał to i tak będę mógł to dokupić.
- Harold, jestem gotowy, lecimy w bajlando! - krzyknąłem do przyjaciela, a w odpowiedzi usłyszałem już tylko jego śmiech.
**
Nadszedł czas, kiedy Liam miał zawieźć mnie i Harry'ego na lotnisko. Od tamtej pory nie odezwałem się do niego w ogóle, a wręcz udawałem, że nie słyszę jego słów ani pytań, które do mnie kierował.Zasrany dupek
Spojrzałem na niego dopiero wtedy, gdy zaparkował samochód na parkingu lotniska. Wyszedłem z samochodu bez zbędnych słów i otworzyłem bagażnik, w którym były moje i Harry'ego walizki.
Wyjąłem je i poczekałem na loczka przed samochodem, bo akurat żegnał się ze Szczurem, a więc nie zamierzałem im przeszkadzać. Oboje wyszli z auta po jakiś pięciu minutach. Stałem wyprostowany z obrażoną miną, a Payne tylko westchnął i przewrócił oczami patrząc na mnie.- Przepraszam Niall, pożegnasz się ze mną? - spojrzałem na niego kątem oka. Na mojej twarzy wykwitł lekki uśmiech. Rozszerzyłem szerzej ramiona, a gdy starszy chciał już się do mnie przytulic gwałtownie je zamknąłem i przybrałem wcześniejszą pozę.
- Nie. - powiedziałem i odwróciłem się do niego plecami. Miałem już iść w stronę lotniska, ale chłopak mocno objął mnie od tyłu ramionami. Przez pierwsze dziesięć sekund chciałem się wyrwać, ale gdy doszło do mnie to, że brązowooki był o wiele bardziej silniejszy dałem sobie spokój i odwróciłem się w jego stronę i wtuliłem w niego.
- Będę tęsknił. - powiedział, a ja uśmiechnąłem się w jego koszulkę.
- A ja będę miał święty spokój. - powiedziałem wypuszczając go z objęć. Brunet przewrócił oczami, a ja zachichotałem.
- Miłych wakacji chłopaki, nie pozabijajcie się tam. - powiedział Liam na pożegnanie a my tylko pomachaliśmy w jego stronę odchodząc z walizkami w stronę lotniska.
CZYTASZ
Summer vibe//zawieszone
FanfictionNiall to niezwykły chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy. Jego humor trudno zepsuć, a serce nie łatwo zdobyć. Co przydarzy się na wakacjach, na które pojedzie ze swoim najlepszym przyjacielem? Kto zawróci w jego głowie? Czy ta historia będzi...