[22]

4.7K 256 45
                                    

Staliśmy tak i patrzyliśmy sobie w oczy, gdy nagle, naszą intymną chwilę przerwał huk, po którym nastąpiło mocne trzęsienie ziemi. Zachwiałam się i gdyby nie silna ręka Lokiego, leżałbym już na ziemi.

- Loki - powiedziałam zaniepokojona - Co się dzieje?

- Nie wiem, ale nie podoba mi się to - mruknął i ruszył w stronę drzwi. Kiedy je uchylił, aby wyjrzeć na korytarz, zobaczył oddział żołnierzy biegnący korytarzem. Odwrócił się do mnie - Zostań tu, nie wychodź. Okej? Obiecaj mi, że nie opuścisz tej komnaty - powiedział poddenerwowany.

- Nie obiecam Ci tego - odrzekłam stanowczo - Co się dzieje? - ponowiłam pytanie.

- Asgard został zaatakowany. Nie wiem jeszcze przez kogo, ale to grubsza sprawa - mruknął - Zostań tutaj, proszę. Nie chcę aby coś Ci się stało - powiedział i wybiegł z pomieszczenia.

Wyjrzałam przerażona przez okno. Asgard pochłonięty był przez ciemność, a niebo zasnuły czarne jak smoła chmury. Bifrost stracił barwy, tak samo jak reszta tego miejsca. Domy i drzewa stały w płomieniach, a nad nimi unosiły się duszące w dymie ptaki, którym udało się uciec z ich kryjówek przed ogniem. Na zwykle zaludnionych uliczkach wiało pustkami i tylko gdzie nie gdzie można było zobaczyć zmasakrowane ciało Asgardzkiego strażnika. Uchyliłam okno, aby móc lepiej rozejrzeć się po okolicy, ale kiedy tylko do pokoju wpadł sfąd spalenizny, czym prędzej je zatrzasnęłam. Nie mogłam stać i patrzeć na to bezczynnie.

Podbiegłam do szafy i przywdziałam jeden z moich strojów do walki. Włosy spięlam w prędkiego koka. Do specjalnych pochw schowałam kilka sztyletów, a do przypiętej do paska kabury naładowany pistolet. Kilka magazynków również przyczepiłam do pasa, po czym wybiegłam z komnaty.

Zanim udałam się na miejsce, gdzie wyczuwałam, że całe to zmieszanie ma swoje epicentrum, pobiegłam do komnaty królowej upewnić się, że nic jej nie grozi. Zaniepokojona, że nie znalazłam Friggi w pomieszczeniu, wybiegłam spowrotem na korytarz i rozejrzałam się nerwowo. Nagle kątem oka ujrzałam fragment czyjejś sukni znikający za złotymi drzwiami. Otworzyłam je i zajrzałam do środka. W oczy rzuciła mi się kobietą w średnim wieku, kierująca w moim kierunku miecz. Odetchnęłam z ulgą. Dopiero teraz zauważyłam, że w tej komnacie zebrały się wszystkie służki, damy dworu i inne kobiety.

Friggą opuściła broń.

- Wiesz jak mnie wystraszyłaś kochana. Chodź, tu się skryjesz - szepnęła opiekuńczo.

- Z przyjemnością pani, ale nie mogę. Muszę walczyć. Do tego byłam przygotowywyana. Musze już iść - przeprosiłam królową i nim zniknęłam z jej pola widzenia, usłyszałam tylko:

- Uważaj na siebie kochana.

Kiedy wyszłam z pałacu, zastałam wszystkich pozostałych przy życiu wojów ustawionych w kilku szeregach. Na ich czele stał Odyn, Thor i Loki, którzy zacięcie z kimś dyskutowali. Przeszłam bokiem, chcąc zobaczyć przeciwnika. Udało mi się po drodze usłyszeć fragment dyskusji.

- Hel, nalegam, dostaniesz co zechcesz, tylko opuść to miejsce - powiedział ze spokojem Odyn.

- Wszystko? A jesteś w stanie oddać mi tron, lub całkowitą wolność? Odpowiedź brzmi nie. Nie zgadzam się. Skoro nie chcesz oddać władzy po dobroci, to zabiję ciebię, twoich synów i twoich poddanych. Nikt się nie uchroni przed moim gniewem. Szkoda mi trochę rodzeństwa, ale no cóż, sami sobie winni. On jedyny mądry, już od dawna wiedział po której stronie stanąć.

Moim oczom ukazała się smukła, czarnowłosa kobieta, w z lekka podartym, czarno zielonym stroju. Emanowała od niej pewność siebie i chęć zemsty. Po jej prawej stronie stał potężny wilk, z którego pyska ciekła obrzydliwa ślina. Wyszczerzył zęby i warczał groźnie, łypiąc żółtymi ślepiami na wojowników przeciwnej armii. Za nimi stała ogromną ilość żołnierzy. Nie było to jednak zwykli wojownicy. Zbroje mieli Asgardzkie, jednak pokryte czymś zielonym, jakby patyną. Zamiast skupionych przed walką twarzy, dostrzec można było puste oczodoły i białą kość czaszki.

Przez moment zrobiło mi się niedobrze, ale moje myśli od estetyki armi wroga oderwała pewna postać. Był to mężczyzna. Stał po drugiej stronie kobiety i miał zasłoniętą twarz. Podeszłam bliżej. To co zobaczyłam, wryło mnie w ziemię.

- Blader - szepnęłam pod nosem. Nagle usłyszałam okrzyk, chyba Thora, nakazujący natarcie na wroga. Byliśmy skazani na klęskę. Wskoczyłam w tłum walczących i również zaczęłam zabijać wrogów. Trzymaliśmy się dosyć długo, lecz niestety zdecydowana przewaga liczebna przeciwnika nie ułatwiała nam walki.

W brew pozorom, umarli byli naprawdę godnymi przeciwnikami. Jedynym sposobem na ich "zabicie" było rozpłatanie ich na pół. Z tego co zauważyłam, wpakowanie w nich kulki również działało dosyć skutecznie, jednak po jakimś czasie skończyły mi się naboje i chcąc nie chcąc musiałam dobyć bardziej tradycyjnej broni. Podniosłam z ziemii miecz umarlaka i na tyle na ile potrafiłam, starałam się zabijać poddanych tej całej Heli.

Wszystko szło w całkiem dobrym kierunku i wyglądało na to, że zaczęliśmy nawet wygrywać, kiedy nagle usłyszałam krzyk pełen bólu i cierpienia. Znałam ten głos...

____________________________

A więc, pomieszałam trochę mitologię, z teoriami z fabułą Marvela, ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Przepraszam, że tak długo, e chciałam aby ten rozdział był zdatny do czytania i musiałam wprowadzić sporo korekt, zanim go wrzuciłam ^^

[ POPRAWKI]ꜱᴡᴇᴇᴛ ᴅʀᴇᴀᴍꜱ || ʟᴏᴋɪ ʟᴀᴜꜰᴇyꜱᴏɴ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz