Pomieszczenie dotychczas było kwintesencją równowagi. Głównie dlatego, że trzeba było zachować niesamowitą równowagę, żeby nie wywrócić się na śliskim lodzie. Pełno chłodu, a nawet można zaryzykować stwierdzeniem, że był tam obecny pewien rodzaj surowości. Wszystko wykonane z marmuru, łącznie z podtrzymującymi sklepienie kolumnami, na których spoczywał szron.
Podłoga w całości oblodzona, a z sufitu zwisał ogromny, misternie wykonany kandelabr. Żeby przełamać jasność marmuru, meble były zrobione z ciemnego drewna, a większość ozdób ze srebra. Ogromne zasłony w oknach wykonane były z niebieskiego aksamitu, a na ścianach, w pomalowanych srebrną farbą ramach, wisiały obrazy przedstawiające zimę. Niekiedy bardzo abstrakcyjną i impresjonistyczną.
Teraz... to nie było już to samo pomieszczenie. Niebieskie zasłony zastąpiły te w kolorze zieleni. Lód i szron zniknęły, a raczej zalały podłogę. Wszędzie było pełno flakonów i wazonów wypełnionych po brzegi kwiatami. Obrus nabrał wzorów, a konkretnie tych kwiecistych. Zastawa przestała być srebrna, a zaczęła być złota. W oczach Pana Zimy te wszystkie kolory zaczęły się mienić i dwoić, i troić. Gościł Pana Wiosnę co roku, ale w życiu jeszcze wystrój jego posiadłości nie został naruszony. Wszechobecne ciepło wdarło się do jego domu niby nieproszony gość. Na przykład Pan Wiosna.
— Co się stało z moją jadalnią? — zapytał oniemiały Pan Zima.
— Poczuj wiosnę! — odparł rozradowany Oikawa, który kończył, z pomocą ptaków, przywieszać girlandy z kwiecia.
— Mamy lato — powiedział nieobecny Hajime. — Czy to jest sarna? — wskazał na zwierzę zlizujące wodę z podłogi.
— Asekurowała wiewiórkę, gdy ta zawiązywała kwiaty na kandelabrze — odparł lekko i zszedł z drabiny.
— Od kiedy wiewiórki potrafią wiązać, a sarny asekurować? — zdziwił się i spojrzał w górę, gdzie faktycznie było pełno kwiatów.
— Szczypta magii, szczypta szczęścia i gotowe — Pan Wiosna pstryknął w nos Hajime.
— Masz to odkręcić — odparł coraz bardziej zdenerwowany. — Nie pozwoliłem ci na zmianę wystroju mojego domostwa!
— Marudzisz — parsknął Pan Wiosna. — Na razie to tylko jadalnia, ale wiem, że spodoba ci się i jestem gotowy zamienić to ponure miejsce w tryskające światłem!
— To ponure miejsce, jak to ująłeś, to ostoja zimy! Ostoja zimy nie może być wiosenna! — zaprotestował.
— Martwisz się o nic nieznaczące szczegóły — machnął ręką. — Zobacz lepiej jakiego masz przystojniaka w domu — Pan Wiosna przycupnął przy ziemi i zacmokał. — Mruczek!
Do pomieszczenia wbiegł tygrys i przysiadł przy swoim właścicielu. Na jego łbie królował mały, różowy cylinder z kwiatami przy rondzie, przewiązany wstążką, tak aby nie spadł mu z głowy. Przy szyi miał umocowaną aksamitną pelerynę, oczywiście też w kolorze delikatnego różu. Zwieńczeniem wszystkiego było to, że nie posiadał już białego umaszczenia.
Był różowy.
— Powiedz, że mam omamy — Pan Zima schował twarz w dłoniach.
— Wiem, wiem — zaświergotał Pan Wiosna. — Jest piękny.
Posiłek zjedli w doborowym towarzystwie. Na przewiązanym różową wstęgą fotelu, zasiadł Mruczek, a ta dziwna sarna stała obok Hajime i żuła jego żabot. Później okazało się, że w pałacyku urzęduje również koza, trzy zające, dwa jelenie i niedźwiedź. Pan Zima naprawdę nie posiadał się z radości, gdy został o tym poinformowany.
CZYTASZ
pory roku; iwaoi
Fanfiction| koza klementyna zjadła mi żabot | iwaizumi to pan zima, a oikawa to pan wiosna nie potrzeba tutaj żadnych pań ©wiku start and end august 2019