Koniec przygody

3.1K 266 290
                                    

Ogień.
Niszczy, tworzy. Odradza. Oczyszcza.
Miłuje. Nienawidzi. Zdradza.
Ile potęgi jest w drobnej iskierce, która nawet nie daje ci żadnego światła, ale jej moc może cię zniszczyć.

Ta rozmowa była iskierką.
Elio miał wrażenie, że w słowach  Olivera już nie było żadnej nadziei na ich przyszłą relację. Brak światła.
Słowa, które mogą budować nieskończone drogi, tutaj wszystko zniszczyły. Cała moc iskierki skierowała się na zagładę Elio.
Kucnął przy kominku. Płomienie drżały jak on.
Zatrzymał swoje rozbiegane spojrzenie na językach ognia. Tańczyły, rzucając cień na jego twarz.
Uśmiechnął się na wspomnienie głosu Olivera.

Śmiał się. Swoim zwykłym, lekko zachrypniętym, ale dźwięcznym śmiechem.
Szeptał. Tak jak zawsze. Wyrażając skryte uczucia.
Powiedział, że pamięta.
Wszystko.

Ale uśmiech Elio powoli opuszczał jego twarz i dryfował w nieznane. Na jego miejsce wstąpiła rozpacz. Niepohamowane łzy odgoniły wszystko, co możliwe, i zawładnęły duszą i umysłem.

Teraz pamięta, ale...

Mówi, że bierze ślub. Z narzeczoną.
Biała suknia. Czarny garnitur.
Kontrasty. Przyciągają, mieszają, łączą.
Tym jest ślub. Połączeniem w ideał.
Z bieli i czerni tworzy się szarość. Jedności. Stworzona z dwóch czynników, ale nowa.
Kwiaty, rodzina, życzenia.
Przysięga, pocałunek.
Elio mimowolnie przygryzł wargę, wspominając smak Olivera na ustach, który mieszał się z solą łez.
Sól zachowuje świeżość i pobudza. Ale nie tutaj. Tu tylko bardziej pali w otwartej ranie.
Obrączki. Złote krążki od tej chwili obecne na dłoniach.
Żona. Mąż.
Zagubieni w nowych rolach. Nie znający tej przestrzeni, ale pewni nowego, dobiją do swojej przystani. Bo będą razem.
Pierwszy taniec. Śmiech gości. Noc poślubna i podróż w miesiąc miodowy.
Ciekawe, gdzie ją zabierze. Może tutaj... do Włoch. Przecież tak mu się podobało.
Pochodzą po Rzymie. Zostawią ślady w miejscach, gdzie już istniały inne. Te Elio i Olivera. Przejadą znane już szlaki.
Odkryją piękno zachodzącego słońca nad budynkami stolicy.
Przetańczą wiele chwil na placu, przy muzyce, tej w uszach i tej, jaką będą grały ich serca.
Zjedzą śniadanie na hotelowym tarasie po upojnej nocy w łożku z baldachimem i jedwabną pościelą, która okryje ich rozgrzane ciała.
Może nie wrócą sami.
Elio lekko uśmiechał się na myśl o dziecku Olivera. Zapewne miałoby jego oczy, usta, twarz. A student byłby dobrym ojcem. Nie za ostrym, nie za pobłażliwym. Idealnym.

Stanęła mu przed oczami wizja.
Oliver wracający z pracy do domu, gdzie w kuchni jego żona podaje obiad, a po pokoju biega chłopczyk w błękitnej koszuli i wita swojego tatę uściskiem.

I Oliver za pewne to wszystko przeżyje.
To może być jego przyszłość. Ale nie podzieli jej z Elio. To nie on będzie podawał mu obiad ani witał po powrocie z pracy. Dla chłopaka nie ma tam miejsca. Ktoś już je zajął. Już ktoś zawsze będzie je miał.

Twarz Elio wykrzywiła się w złości.
Nie było już dla niego nadziei.

Ale po chwili uśmiechnął się.
Miał wspomnienia. Momenty, w których przeżywał podobne chwile z Oliverem.
Zostały jego.

Usłyszał wołanie matki.
Popatrzył prosto w ognień.

Tak, wspomnienia były jego i będą z nim żyć wiecznie. Nikt ich nie zaburzy.

Ten dzień przeżył jak w transie. Nic nie pamiętał. Przebłyskiwały mu niektóre słowa ojca albo matki, ale nic konkretnego.
Położył się do łóżka. Był w nim sam.
A nie tak powinno być.
Czuł po swojej lewej stronie ciężar ciała na materacu. To bijące od niego ciepło. Obezwładniający zapach. Zdawał sobie sprawę, że to tylko iluzja, majaki chorego, ale zatracił się w tym. Nie umiał przestać.
Może kiedyś się nauczy.

 Koniec przygody |Call me by your name|✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz