Szedł spokojnym krokiem przez korytarz. Przez otaczający go tłum nie mógł nawet usłyszeć własnych myśli. Głupie, nic nieogarniające pierwszaki cały czas się na niego pchały. Wkurzające. Ogólnie pierwszy dzień szkoły nie zapowiadał się zbyt ciekawie. Jak zwykle wszyscy stali przed główną tablicą i sprawdzali, w jakiej są klasie. Jak zwykle dziewczyny wręcz piszczały ze szczęścia mając nadzieję, iż uda im się wyrwać jakiegoś chłopaka. Czyli wszystko po staremu.
Białowłosy chłopak musiał się nieźle natrudzić, by dojść do spisu klas. Gdy w końcu mu się to udało, od razu przeszedł do szukania siebie w którejś z klas. Po szybkim ogarnięciu listy 2 razy, wreszcie znalazł. Osoby, z którymi miał się uczyć przez najbliższy rok - wszyscy wydawali się w porządku, ale jedno nazwisko musiało wszystko zepsuć. Ichigo Kurosaki...
*
Ichigo nie przyszedł na rozpoczęcie. Nie, bo po co? Same nudy i sprawy organizacyjne. Zamiast tego wolał obić komuś mordę. To było znacznie przyjemniejsze, niż słuchanie nużącego pitolenia dyrektora Yamamoto, który nawiasem mówiąc, wyglądał jakby w każdej chwili mógł z tego świata.
Co do naszego bohatera, to lubił się włóczyć po jakichś podejrzanych miejscach. Nie, żeby tym razem było inaczej. Przechadzając się po ulicy wreszcie zobaczył na horyzoncie godnych dla siebie przeciwników. Bez żadnego przedłużania, zasadził jednemu kopa w facjatę. Nie potrzeba było dużo czasu, by i drugi leżał na ziemi przez mocny cios w brzuch. Trzeciemu z nich nawet nie zdążył nic zrobić, ponieważ gość uciekł. Kurosaki prychnął i zaczął kierować się w stronę swojego domu.
Przechodząc niedaleko boiska ujrzał niskiego chłopaka z jasnymi włosami. Wyglądał góra na gimbazę, przez co ich pierwsze spotkanie nie wyglądało zbyt fajnie. Zawsze tam stał i patrzył się w niebo z tym swoim obojętnym wyrazem twarzy. Tōshirō Hitsugaya...
*
- Tōshirō! Mój skarbie! Mój pączusiu najdroższy! Mam dla ciebie ważne zadanie, któremu podołać może tylko osoba z twoimi kwalifikacjami! - powiedział pewnego razu Yamamoto przywoławszy przedtem Hitsugayę do gabinetu.
-To dla mnie zaszczyt, dyrektorze! Jaką ma pan dla mnie misję? - powiedział dumnie białowłosy.
- Mamy w szkole pewnego szkodnika, na którego nie działa ani trutka ani packa. Tak się składa, że ja jestem w tej sytuacji bezradny, gdyż szuja ma bogatego tatuśka sponsorującego szkołę!
- Domyślam się, że mam go nawrócić - zgadł chłopak.
- Bingo! Przez niego reputacja naszej prestiżowej szkoły spada! Okrutnie spada! Masz coś z tym zrobić jako przewodniczący samorządu szkolnego! - oznajmił dyrektor - Do roboty! Rozpraw się z tą mendą Ichigo Kurosakim!
- Oczywiście! - powiedział donośnym głosem chłopiec niewyższy niż taboret i opuścił gabinet.
Teraz była matematyka i wyniki sprawdzianu. Tosiek uczył się na niego tygodniami! Poświęcił rozgrywki w LOL'a dla dobra pierwiastków! Z triumfalną miną oczekiwał na, w jego mniemaniu, oszałamiająco wysoki wynik. Kiedy dostał swój oceniony test do rąk, zabrało mu dech w piersiach. Wpatrywał się w kartkę nie rozumiejąc słowa "niedostateczny". Nigdy nie dostał takiej oceny! Czyżby wprowadzili nowy system?! Czyżby dostał zamiast szóstki, siódemkę?!
- Sensei! Czyżby moje umiejętności wykraczały poza skale oceniania? - spytał z miną rozdeptanego pączka.
- To dwója, łomie, naucz się czytać - odpowiedział niewzruszony nauczyciel.
YOU ARE READING
Łobuz kocha najbardziej.
Humor"Powiem Ci na starcie. że łobuz kocha najbardziej. I chociaż wszyscy mają parcie. to łobuz kocha najbardziej. Bo ty chcesz łobuza, a ja myśle o arbuzach. i co? co mi zrobisz? no co? nic nie zrobisz (ha ha ha ha)" - ŁOBUZY & PIĘKNY DAWID