Mroczne piętno - część pierwsza

102 4 0
                                    


Feliks wpatrzył się tępo w dogasające ognisko. Dołożył kilka szczap do stosiku. Westchnął. Odgarnął blond włosy i dotknął będącej na lewym policzku blizny przypominającej iksa. Pamiątki po walce z Lutziferem Beilschmidtem. Na wspomnienie mężczyzny zgrzytnął zębami, a zielone jak szkło butelki oczy przez chwilę rozświetliła czerwień. W ogniu zatańczyła mu twarz Taurysa. Za nim zaś pojawili się Ravis oraz Eduard. Cała bałtycka trójka. Czuł się odpowiedzialny za ich śmierć z rąk szalonego Niemca. Wśród płomieni znów stanęły mu wydarzenia z czasów, gdy razem z nimi trzema, swoim bratem Jakubem i siostrą Radmilą, rodzeństwem Braginskich i Akbarem Beilschmidtem występowali przeciwko blondynowi, który chwilowo obwarował się nad Odrą. Pamiętał, jak na jego oczach Lutz przeszył mieczem Taurysa, młodego Litwina, który na zawsze pozostanie jego przyjacielem. Co po tym nastąpiło, Polak pamiętał jak przez mgłę. Dziwna krwawa mgiełka zasnuła mu wtedy oczy. Chyba rzucił się wtedy na blondwłosego Niemca, byle pomścić śmierć Laurinaitisa. Do czasu, gdy ów zranił go mieczem i sztyletem. Zraniony, stał się łatwym celem dla Lutzifera. Jednak wówczas stało się coś niespodziewanego. Rękojeść dłuższej broni pokrył lodowaty nalot. Zdziwiony i przywrócony do zmysłów Feliks spojrzał razem z nic nie rozumiejącym Beilschmidtem w tył. Ivan Braginsky zdjął czerwony szalik, odsłaniając szyję. Fioletowe oczy Rosjanina, wówczas mające pionową jak u kota źrenicę, w połączeniu z uśmiechem szerokim jak półksiężyc, nadawały jego twarzy cechy demona. Zerwał się wówczas straszliwie zimny wiatr. Następnie do ataku przystąpił Akbar, uderzając swojego brata w pysk mechaniczną ręką. Potem z furią w oczach i w akcie rozpaczy, której nikt by się po niej nie spodziewał, natarła Natalia. Białorusinka wściekle atakowała sztyletami, zasypywała też całymi seriami noży. Lutzifer musiał się wycofać. Gdy zniknął, a Rosjanin założył swój szalik, wszyscy przypadli do martwego, zimnego i bladego Taurysa. Feliks po raz pierwszy od dawna wówczas się rozpłakał. Do niego – o dziwo – dołączyła Natalia. Katjusza usiłowała jakoś uspokoić swoją siostrę, lecz dawało to tylko odwrotny skutek. Również Ivan był głęboko wstrząśnięty. Otulił zmarłego swym szalikiem. Prusak Akbar westchnął smutno. Wkrótce rozkazał Gilbertowi i Julchen, żeby wzięli Łotysza Ravisa i Estończyka Eduarda. Polak zaś osobiście zaniósł zmarłego przyjaciela do obozu sił Słowian oraz ludów bałtyckich. A potem... potem pogrzebano ich tak, jak powinno się grzebać poległych wojowników.
Teraz, gdy Feliks o tym wspominał, czuł żal do siebie, że dotychczas zdarzało mu się lekceważyć czy wykorzystywać przyjaciela. Dopiero odejście Litwina uświadomiło mu, jak bardzo ów był dla niego ważny. Teraz jednak było już za późno. Śmierć otuliła go i jego dwóch towarzyszy swymi skrzydłami, zanosząc przed oblicze Boga.
- Kiedy to wszystko się tak spieprzyło? – zapytał sam siebie głosem pełnym rozpaczy. Obraz ognistych twarzy rozwiał się, pozostawiając go sam na sam z ogniem.
Wtem do jego uszu doszedł szelest w nieodległych krzakach. Spiął się, nasłuchując. Karpacka przyroda miała to do siebie, że na każdym kroku czaiło się potencjalne niebezpieczeństwo. Zwłaszcza tu, na Wołoszy, gdzie wśród górskich puszcz i lasów, na bagnistych rozlewiskach Dunaju, wewnątrz jaskiń i w szerokim stepie niepodzielnie rządziły prastare bestie. Szybkim ruchem sięgnął po miecz. Odblask ognia prześlizgnął się po kutej w Krakowie klindze. Szelesty stawały się coraz cięższe i głośniejsze. Feliks szybko kalkulował sytuację, z kim może mieć do czynienia. Strzyga, nosferatu czy może wilkołak? Albo, co gorsza, harcownik? Na wspomnienie ostatniego przeżegnał się w myślach. Jeszcze tylko chwila. Pięć... Cztery... Trzy... Dwa...
Nagle z krzaków wyłoniła się postać. Ubrana była w brązowy płaszcz z kapturem i strój pielgrzyma. Postura wskazywała, iż to kobieta. Jednak miecz przy pasie, sztylet i nade wszystko dziwna zasłona z przodu głowy nasuwały podejrzenie, iż nie jest to zwykły włóczęga.
- Kim jesteś? – zapytał ostro Polak.
- To tak się teraz wita znajomych? – usłyszał w odpowiedzi pełen wyrzutu głos Elizabety Héderváry. Węgierka zdjęła z głowy kapucę, ukazując ścięte na wysokości brody włosy. Maski jednak z oczu nie zdjęła.
- Zmieniłaś się – stwierdził Polak. Pamiętał ją raczej jako długowłosą kobietę, która nie nosiła na twarzy niczego. Ponadto obecna Elizabeta miała poszarzałą cerę, w przeciwieństwie do poprzedniego wcielenia. No i po cholerę jej ta cała stalowa maska wyglądająca jak przyłbica, zasłaniająca oczy?
- Musiałam, Felek. Gonią mnie – przyznała.
- Kto? – zdziwił się Feliks. Schował miecz do pochwy.
- Francuzi – odparła grobowo. I przylgnęła do niego.
- Tęskniłam, przyjacielu – szepnęła.
- Ja też – odparł po cichu, tuląc ją do siebie. Trwali tak jakiś czas, dopóki blondyn nie zaproponował jej usiąść razem z nim przy ogniu. Przystała na to, nawet przyjęła wodę i pasek suszonego mięsa, który jej zaoferował.
- Po co jesteś w Karpatach? – zapytała.
- Muszę pilnie rozmówić się z Vladimirem. My, Słowianie, generalnie potrzebujemy pomocy w wojnie z Lutziferem. Totalnie oszalał – odparł. I od razu zauważył, jak bezwiednie zacisnęła pięści. Nie musiał pytać, domyślił się, o co chodzi.
Gdy stało się jasne, że Niemcy nie zamierzają osiedzieć w miejscu, pierwsi przystąpili do walki z nimi Francuzi. Pod wodzą Francisa Bonnefoy rycerze walczyli dzielnie z wojskami Beilschmidta, który już wtedy wypędził Akbara na wschód. W decydującej bitwie na przedpolach Paryża, Lutz pokonał dowódcę sił francuskich i zajął stolicę. Podporządkowawszy sobie pierwszy kraj, przeprawił się przez Pireneje do Hiszpanii. Mając na uwadze porażkę sąsiada, Antonio starał się nie dopuścić do walnej bitwy, nękając ustawicznie wroga. Jednak wówczas sprawy przybrały niespodziewany obrót i niemieccy ritterzy oraz francuscy chevaliers wzięli cabalheros Antonia w kleszcze. Zabiwszy Hiszpana i podporządkowawszy Madryt, Lutzifer pociągnął na Italię. Północ zajął bezproblemowo, południu z małymi stratami. Potem zaatakował Słowian, którzy zatrzymali go na linii Odry. Gdy zaś się tam obwarował, musiał pewnie zaatakować Austriaków i Węgrów.
- To była rzeźnia – usłyszał głos Elizabety. – Oni odnaleźli zamczysko. Wdarli się do środka. Moi ludzie i żołnierze Rodericha bronili nas jak mogli. Jednak oni... Francuzi... zajmowali kolejne piętra. I wówczas... I wówczas...
- No już, już – Polak przypadł do niej, wiedząc, że zaraz zacznie płakać. Było jednak za późno. Węgierka zdarła maskę z twarzy i rozpłakała się. Nawet nie próbował jej uciszać. Domyślił się, że Roderich Edelstein, jej dawny ukochany, zginął podczas ataku. Wkrótce skończyła. Ostatnia łezka spłynęła jej po policzku. Feliks mógł zobaczyć jej zielone oczy. Były one jednak dziwnie nieznajome. Jakby było w nich coś innego. I wiązało się z czernią białkówki.
Elizabeta musiała pojąć, o co chodzi, gdyż szybko odepchnęła przyjaciela i założyła na twarz maskę, przypominającą przyłbicę złożoną z trzech segmentów.
- Nic nie widziałeś - powiedziała ostro. - Zapomnij o tym.
- Ela, generalnie to wybacz, ale nie zrobię tego. Wiem, że cię nie zmuszę, ale totalnie mnie obchodzi, co ci się stało - odparł. - Mi Lutz pokancerował pysk i zabił przyjaciela, mówże co też on tobie zrobił. Twojego chłopa zabił? Czy co, do cholery?
Węgierka westchnęła. Zapomniała, że pomimo upływu lat, Feliks jako jej przyjaciel, wciąż potrafił wyczuć, że coś jest nie tak. Znał ją za dobrze, żeby uwierzyć jej, iż nic się nie działo. Że ta zmiana nie wzięła się znikąd. I nie zapomni o tym nigdy, nawet pomimo wyraźnego rozkazu.
- Nie. Ja to zrobiłam. A potem rzuciłam się na Francuzów - powiedziała grobowo. Feliks osłupiał.

Hetalia Axis Powers - Zapomniane opowieściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz