*Charlie*
Leniwie stawiałem krok za krokiem wsłuchując się w ulubiony utwór. Zanim się zorientowałem zrobiło się późno i musiałem skończyć przyjemny odpoczynek nad pobliską rzeką. Moje czarne, przydługie włosy wciąż były lekko wilgotne. Jeżeli chodzi o wygląd to jestem szczupły, blady i mam szare oczy które odziedziczyłem po ojcu. Mówią że tak jak jego mogłyby zabijać od jednego spojrzenia. Nagle jedna ze słuchawek wypadła mi z ucha i dzięki temu usłyszałem za sobą kroki. Momentalnie się spiąłem. Ojczulek zawsze mnie przestrzegał że na ulicy jest niebezpiecznie.
Kroki przyspieszyły a ja odwróciłem się w samą porę żeby zobaczyć dwóch rzucających się na mnie mężczyzn w czarnych garniturach. Wyćwiczonym ruchem kopnąłem pierwszego z nich z półobrotu w tym samym czasie wykorzystując zamach aby przyłożyć drugiemu w twarz. Natychmiast wykorzystałem moment i zacząłem biec w stronę plątaniny ciemnych uliczek. Musiałem ich zgubić. Wiedziałem że łatwo nie odpuszczą, nie był to atak w celu rabunkowym a ktoś ich nasłał. Zapiąłem zieloną bluzę moro i nasunąłem na głowę kaptur. Wcześniej miałem ją przewieszoną na biodrach więc może się nie skapną. Schowałem się za kontenerem na śmieci i wyciągnąłem z kieszeni telefon.
- Odbierz... Tato! Jestem niedaleko parku, nasłali kogoś na mnie, musisz mi pomóc...- w tym momencie telefon został mi wyrwany i zostałem odrzucony kopnięciem w klatkę piersiową padając na pobliską ścianę. Przed oczami stanęły mi mroczki gdy jeden z mężczyzn złapał mnie za włosy i popchnął w stronę ziemi na której wylądowałem uderzając się w nos który zaczął krwawić. Lekko podniosłem się na drżących rękach ale zostałem przygnieciony do ziemi ciężkim butem.
- Witam panie Rouse. Zadarł pan nieodpowiednimi ludźmi. Jeśli chce pan odzyskać syna spłaci pan cały dług w ciągu tygodnia. W innym razie nigdy już go pan nie zobaczy, prawda Charlie?- moja dłoń została zgnieciona butem do podłoża a z mojego gardła wydobył się niekontrolowany wrzask bólu.Jeden z mężczyzn rozłączył się po czym rozdeptał mój telefon obcasem.
- Bierz go Dan, szef nie lubi gdy się spóźniamy.
Mimo słabego stanu starałem się walczyć a w moich oczach płonął ogień nienawiści. Starałem się wyrwać i nawet udało mi się mocno kopnąć "Dana" w krocze zanim mnie ogłuszyli.***
Obudziłem się w małej przestrzeni. Nie mogłem poruszać rękami ani nogami. Moje usta były zaklejone taśmą. Z nosa wciąż płynęła krew utrudniając mi oddychanie. Usłyszałem dźwięk przejeżdżających samochodów więc domyśliłem się że jestem w bagażniku. Głowa pulsowała mi tępym bólem ale zagryzłem zęby i zacząłem szarpać się w więzach. Ręce były związane taśmą za plecami i nie byłem w stanie jej rozerwać przez jej ilość. Widzę że czasy związywania ludzi za nadgarstki im się znudziły i teraz mamy całe przedramiona!
Sapnąłem wściekły gdy usłyszałem jak samochód wjeżdża na żwirowy podjazd. Czyżby nasza wycieczka dobiegła końca? Drzwi mojego małego więzienia się otworzyły i oślepiło mnie popołudniowe słońce. Fajnie czyli jechaliśmy przynajmniej parę godzin. Gdy tylko zostałem wyciągnięty z bagażnika zacząłem się szarpać. Po chwili jednak wpadłem na lepszy pomysł i udawałem że się uspokoiłem by następnie zmieść obu facetów jednym kopnięciem posyłając ich na ziemię. Idioci nie unieruchomili mi nóg to teraz mają, spojrzałem na nich wściekłym wzrokiem. Rozejrzałem się, tak jak myślałem znajdowaliśmy się na żwirowym podjeździe. W moją stronę już biegło co najmniej czterech nowych przeciwników a w moim obecnym położeniu nie miałem z nimi szans więc kopnąłem Dana jeszcze raz w krocze i w tym momencie zostałem unieruchomiony. Przyszpilili mnie do ziemi wbijając moją twarz w żwir i raniąc policzki. Natychmiast skuli mi nogi i zaczęli wlec w stronę wnętrza olbrzymiej posiadłości. Nie zamierzałem im niczego ułatwiać i postanowiłem zrezygnować z chodzenia. Choć parę razy chcieli mnie zmusić do posłuszeństwa siłą, na przykład jeszcze bardziej maltretując moją twarz, ale ja tylko patrzyłem na nich pogardliwym wzrokiem szarych oczu. Nie bałem się, w razie czego umiem się obronić a nie ważne co będą chcieli ze mną zrobić panika mi nie pomoże. Musiałem przekalkulować moją sytuację na zimno.

CZYTASZ
Charlie, przestań się szarpać.
RomansaSiedemnastoletni Charlie Rouse przez porachunki swojego ojca z mafią zostaje porwany. Trafia pod "opiekę" jednego z najbardziej zatwardziałych członków organizacji- Jamesa Ridona. Mężczyzna nie zamierza pobłażać swojej nowej zabawce ale ta wcale nie...