- Ej Nowa - usłyszałam.
Z dołu piętrowego łóżka wyłoniła się dziewczyna, a właściwie kobieta, o długich blond włosach zaplecionych w warkocz.Milczałam przyglądając się jak wstaje z łóżka.
Stanęła przede mną, Spodziewałam się kpiny, może swojego rodzaju agresji. Jednak jedyne co dostrzegłam w jej oczach to smutek.
Mocno zakorzeniony smutek.- Cześć - postanowiłam się odezwać. Stanie jak ten wazon nie było rozwiązaniem.
Zmierzyła mnie uważnym wzrokiem, jakby chciała ocenić czy warto mi odpowiedzieć.- Co cię sprowadza do Eastwood Park dziecinko? - zapytała wpatrując się w moje oczy, wzrokiem przeszywającym niczym wykrywacz kłamstw.
Skłamać? Powiedzieć prawdę?
A co mi tam.- Defraudacja - odpowiedziałam.
- No, no nie wyglądasz na taką, ale co ja tam wiem. - Powiedziała, a jej spojrzenie stało się jakby bardziej nieufne.
Ja nadal stałam w tym samym miejscu. Nie wiedząc czego spodziewać się po mojej, hmm, jakby to ująć współlokatorce?
- Górna prycza - odezwała się nagle.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- A no tak dziecinka nie wie co to prycza - prychnęła.
Powoli ogarniała mnie złość. Nie wiem czy na kobietę, czy może na sytuację, w której się znalazłam.
- Nie jestem żadną dziecinką - warknęłam.
W następnej chwili byłam już przyszpilona do krat, a przedramię kobiety powoli odcinało mi dopływ tlenu.- Posłuchaj uważnie - dziecinko - powiedziała dobitnie podkreślając to słowo, które jakoś nie przypadło mi do gustu. - W tym jakże cudownym miejscu panują pewne zasady. Żeby odzywać się w ten sposób trzeba zdobyć szacunek, lub go sobie wywalczyć. Ale ty - omiotła mnie szybkim spojrzeniem i przybliżała swoją twarz. Dzięki czemu mogłam zauważyć wytatuowaną maleńką literke m na jej lewej kości policzkowej. - masz na to małe szanse.
Skończyła mówić jednocześnie zwalniając uścisk.
Gdybym nie trzymała się krat z pewnością bym upadła.
Blondynka miała rację. Jestem słaba i jak widać raczej niezbyt waleczna.
W ten sposób nie zdobędę szacunku, który ewidentnie jest tu potrzebny do przetrwania.Kobieta z powrotem usiadła na poprzednim miejscu, a mi nie pozostało nic innego jak pójść w jej ślady.
Wdrapałam się po drabince na górną prycze, swoją drogą ciekawa nazwa.- Mam na imię Margaret, ale mówią mi Mag. - Powiedziała. To były ostatnie wypowiedziane przez nią słowa w moim kierunku, tego dnia.
*
- Markus! - cholera, mój brat niby taki poukładany, a ciągle gdzieś znika.
Szukam go od godziny. Nie odbiera telefonu. No co za facet. Gdybym go nie znał to bym pomyślał, że posuwa jakąś niunie, ale to Markus. Kolacja, kwiaty, spacery i inne bzdety.Kolejne połączenie. Pierwszy sygnał, drugi ..
- Słucham - odbiera. No wreszcie!
-W końcu! Gdzie się szlajasz stary? Szukam cię od godziny! - mówię z pretensjami w głosie.
- W odróżnieniu do ciebie. Ja pracuje - odpowiada.
- Heh, ja też pracuję! Mam firmę, zapomniałeś!? - oburzam się. No bo do cholery. Mam tą firmę tak? Co z tego, że chodzę tam kiedy chcę. W końcu ja tam rządzę.
- Tak, tak, czego chcesz? - pyta wyraźnie znudzony.
- Ustalono już termin mojej rozprawy rozwodowej? - pytam olewając jego humorki.
- Za miesiąc od dziś - odpowiada.
Co?
- I kiedy chciałeś mi o tym powiedzieć?! - ponownie się oburzam.
- Dzisiaj, bo dopiero się dowiedziałem! - tym razem on się denerwuje.
Ups ...
- Dobra nie wkurzaj się już. Może wyskoczymy wieczorem na drinka? - pytam. Po części, żeby go udobruchać i też dlatego, że trochę rozrywki mu się przyda.
- Jestem zajęty - odpowiada.
- Tak. Jasne. Kogo ty chcesz oszukać? Pewnie zamierzasz siedzieć nad papierzyskami cały wieczór. Zgadłem? - mówię.
- Deacon ja poważnie traktuje swoją pracę.
- No przecież wiem. Bratu odmówisz? Chyba nie myślisz, że będę cię prosił?
- Deacon...
- No to zalatwione. Zgarne cię o ósmej - mówię i się rozłączam.
Braciszku czeka cię niezapomniana impreza.
*
Widok miny mojego brata po otwarciu mi drzwi - bezcenny.
Czy on naprawdę myślał, że nie przyjadę?- Gotowy? - pytam.
- Serio nie odpuścisz? - odpowiada pytaniem na pytanie.
- Nie. - Mówię, a mój podstępny uśmiech tylko go w tym utwierdz.
Wzdycha ciężko, po czym ściąga z wieszaka kurtkę i chwyta klucze leżące na szafce przy drzwiach.
- Idziemy - mówi zrezygnowany.
Już nic więcej nie mówię, tylko prowadzę go do taksówki, którą po niego przyjechałem.
Klub " Red Star" tętni życiem.
Już od wejścia, oprócz dudniącej muzyki, dociera do nas mieszanina zapachów, perfum, potu, alkoholu i dymu papierosowego.
Markus krzywi się jakby miał zaraz zwymiotować.
Mięczak.- Chodź do baru - krzyczę.
Mój brat niemrawo kiwa głową i idzie za mną. Wtapiamy się- Dwa razy whisky - mówię do barmana. Przy barze jest zdecydowanie ciszej.
Rozglądam się po parkiecie. Skąpo ubrane dziewczyny wiją się w tańcu i nie ukrywam bardzo mi się to podoba, w końcu jestem mężczyzną.
Wychylam alkohol jednym haustem i przez chwilę przyglądam się bratu.
Patrzy w swoją szklanke jakby miało coś z niej wyjść. Otaczajace go kobiety nie robią na nim żadnego wrażenia.
Może jest gejem?
W końcu zbiera się w sobie i wypija swojego drinka. Szybko zamawiam następnego, może uda mi się go upić?*
Dobrze wiem o co chodzi Deaconowi.
Chce mnie upić. Ledwo wypiłem moją whisky, a następna już czeka na swoją kolej.
Czy on myśli, że po pijaku będę latał za dziewczynami?
Ja nie chce dziewczyny na raz. Chce stworzyć związek. Kiedy on to wreszcie zrozumie?
CZYTASZ
April (Premiera 23.02.2022) "Słodycz zemsty"
RomanceMam na imię April i mam dwadzieścia osiem lat. Zabrzmiało to trochę jakbym przedstawiła się grupie wsparcia Anonimowych alkoholików, jednak jest gorzej. Znacznie gorzej. Dzisiaj wychodzę z więzienia po odbyciu tam piecioletniego wyroku. Mówią, że n...