Nigdy nie miała wielu znajomych. I to była pierwsza rzecz, która różniła je od samego początku. Bo choć była osobą przyjacielską, zabawną i nigdy nie stającą na uboczu, wieczorami odczytywała "Pijemy ze znajomymi. Odpiszę rano, skarbie". Nigdy jej to właściwie nie martwiło, bo dlaczego miałoby.
Kolejną rzeczą było to, że nie była tak zjawiskowa. Co prawda wystawała dumnie ponad tłum, głównie dzięki swojemmu urokowi, spódniczkach i ślicznej buzi, jednak jej nikt nie nazwałby "piękną". Nie miała idealnych, wyświczonych nóg ani pośladków. Tylko hojnie obdarowane przez naturę biodra i talię. Nie miała błyszczącego kolczyka w nosie, tylko wiszący w jednym uchu klucz wiolinowy. Mogłaby wymieniać w nieskończoność inne rzeczy, których nie miała, jednak z biegiem lat nauczyła się o nich zapominać. O zbyt wielu. Czego miała zacząć żałować dopiero później.
Jej krótkie, pulchne palce idealnie pasowały do tych długich i szczupłych. Wtedy tak myślała. Tak samo jak to, że "Będziemy wieszać nasze obrazy na ścianach" okaże się prawdą, ale te wciąż pozostawały puste. Tak samo jak łóżko każdego ranka i krzesło naprzeciwko, każdego wieczoru.
Dogasający w kominku ogień drżał w takt muzyki skrzypcowej, której nie miała grać tylko dla siebie, a leniwie przesuwające się strony starego tomiku poezji nie miały zwiastować burzy, huraganu i międzygalaktycznej ciszy, która nastała później.
A kusząca, ciemna bielizna nie miała kojarzyć się z bólem i wiązaniem, a waniliowym lubrykantem, którego ostatecznie i tak wstydziła się kupić. "Nie kupisz, to nie będzie" usłyszała wtedy wraz z radosnym śmiechem. Więc pozostała lepka ślina i przepaska na oczy. Za bardzo kochała, za bardzo przerażała ją wizja straty. Więc czekała stale i niezmiennie w dużym oknie na samochód, który nie zawsze przyjeżdżał.
"Wyglądasz cholernie seksownie kiedy prowadzisz" powiedziała kiedyś.
"Uwielbiam, kiedy tak mówisz".
"No jasne, każdy lubi komplementy". Ale zamiast komplementu otrzymała wtedy słodki uśmiech i błyszczące w słońcu usta. Nie usłyszała już nic więcej do wieczora, który spędziła w ciszy.
Uwielbiała oglądać ją w pełnym słońcu nawet pomimo tych wszystkich "Ja się nie opalam" i "Odpalone ramiączka są strasznie szpetne". Jeden raz poszły na prywatną plażę nago, co skończyło się piaskiem we właściwie każdym zakątku ciała. Nasłuchała się wtedy długiej serii narzekań, które nie ustały nawet kiedy zniknęła za drzwiami łazienki, żeby zmyć piasek z włosów. Ale i tak niczego nie żałowała, bo obraz bladego ciała, błyszczącego od wody, słońca i potu, zapamiętała do końca życia.
Nie pamietała wszystkich chwil, które spędziły razem, co często uświadamiała sobie, kiedy słyszała pytania typu: "Pamiętasz te buty, które miałaś na sobie na naszej pierwszej randce? Załóż je, bo bardzo mi się podobają." albo "Pamiętasz jak niedawno rozmawiałyśmy o tych cieniach do powiek, co nie? To jestem teraz w sklepie i nie wiem, czy kupować te różowe, czy lawendowe z brokatem". Rozczulało ja to tak bardzo, że za każdym razem, kiedy odpowiadała z udawanym zmieszaniem, że właściwie nie bardzo, słyszała zawsze to samo "Jezu, babo...". To były jedne z nielicznych momentów, kiedy tak zwyczajnie ze sobą rozmawiały. Bo ich umiejętność wspólnej konwersacji zanikła chyba jeszcze w liceum, kiedy jedna bała się szczerości, a druga za tą szczerość się obrażała.
Ale było idealnie. Były buziaki, słodkie słówka i rozmowy o przyszłości. Wspólne plany na podróże i marzenia, które nigdy nie doszły do skutku. Nie było szczęśliwszych osób od nich, ani piękniejszej pary. Ale warto podkreślić istotę czasu przeszłego.
Dopiero później okazjonalny papieros zamienił się w cichy nałóg, a wyjścia ze znajomymi na cokilkudniowe picie i całodobowego kaca. Ołówkowe spódnice na krótkie sukienki, a błyszczące cienie do powiek na grube, czarne kreski.
![](https://img.wattpad.com/cover/196252436-288-k906268.jpg)
YOU ARE READING
Kawa pachnąca rozłąką
Short Story- Dlaczego płaczesz? - Bo jesień - mówi spoglądając na mocne, sierpniowe słońce.