Astrid
Następnego dnia rano obudziłam się w twierdzy. Na początku nie rozumiałam dlaczego tu zasnęłam, ale gdy zauważyłam mnóstwo śpiących na podłodze wikingów przez moją głowę przeleciały obrazy z poprzedniej nocy. Potrząsłam głową odganiając niepotrzebne smutki. Powolutku wstałam na równe nogi. Chwilę pomyślałam nad tym co teraz powinnam zrobić. W końcu uznałam że powinnam rozeznać się w sytuacji i w miarę możliwości pomóc w odbudowie chat. Naj ciszej jak mogłam podeszłam do ciężkich drzwi z stalowymi dodatkami. Ostrożnie przez nie przeszłam. W moją twarz uderzył podmuch zimnego powietrza. Zadrżałam z zimna. No po prostu nie mogła nam się trafić lepsza pogoda! Ale trudno. Wioska sama się nie przywróci do pierwotnego stanu. Lekko zrezygnowana poszłam poszukać Pyskacza. Na całe szczęście zastałam go w delikatnie nadpalonej kuźni.
- O. Witaj Astrid. Chciałaś czegoś? - Spytał kowal. Wiele się nie zastanawiając odpowiedziałam.
- Ja chciałam tylko spytać czy mogę jakoś pomóc w odbudowie wioski. - Na twarzy Gbura przez chwilę malowało się zaskoczenie. Potem zamyślił się, zapewne szukając dla mnie dobrego zadania. Po chwili namysłu powiedział.
- Weź narąb drewna. Jak obudzi się reszta waszej paczki to ich zbierz i zagoń do roboty. - Pokiwałam na zgodę. Na odchodne niebieskooki podał mi niedużą siekierkę. Skierowałam się do pobliskiego lasu po drewno. Idąc przez las w poszukiwaniu odpowiednich roślin zadarłam o coś ostrego. Rana na nodze mnie zapiekła. To mnie otrzeźwilo. Zdałam sobie sprawę że od samego rana nie widziałam Czkawki. No tak. On odleciał na tym czarnym jak bezgwiezdne niebo smoku Odyn wie gdzie. Zaraz! O Thorze miej nas w opiece. Czkawka poskromił Nocną Furię! I to on jest odpowiedzialny za ten ogromny pożar. Moje rozmyślania przerwało jakieś durne drzewo na które wpadłam. Przyjrzałam się mu i zaczęłam je ścinać, ponieważ było idealnie grube. I tak minął mi cały dzień.
Czkawka
Leciałem ze Szczerbatkiem niemal pół dnia a żadnej wyspy nie znaleźliśmy. A powinno ich być z pięć. Ale trudno. Z nudów zacząłem się zastanawiać co się ze mną dzieje. Wczoraj wyrosły mi pazury. Do tego czasu doszły łuski w kilku miejscach, ciemniejsza barwa skóry i małe wypustki na czubku głowy.
- Co się ze mną dzieje, co? - Spytałem Mordkę nie oczekując niczego innego poza jakimś mruknięciem.
- Może zamieniasz się w smoka? - Gdy tylko to usłyszałem serce mi zabiło mocniej. Patrzyłem przerażony dookoła.
Kto. Kto to powiedział? - Spytałem nawet nie wiem co. Chyba chmury.
- Ja. - Popatrzyłem w stronę źródła dźwięku, którym był łeb Szczerbatka.
- Ja cię rozumiem? - Wyszeptałem niepewnie. Mimo to czuły słuch Furii wychwycił moje pytanie.
- Jak widać. Ale to przecież super, nie? Teraz możemy sobie normalnie porozmawiać. - Musiałem przyznać mu rację. Fajnie będzie móc pogadać z najlepszym przyjacielem którego do niedawna się nie do końca rozumiało. Nagle poczułem rwący ból w okolicach krzyża. Po chwili coś boleśnie rozerwało w tym miejscu moją skórę. Obejrzałem się do tyłu i zauważyłem całkiem długi, czarny ogon. Po jakimś czasie poczułem jak nowa część mojego ciała pęcznieje pod wpływem rosnących mięśni. Na próbę podniosłem delikatnie ogon. Niestety nie teraz był czas na fascynacje ogonem o czym przypomniał mi Szczerbek. Trzepnął mnie lekko swoim uchem mrucząc przy tym, żebym spojrzał przed siebie. Moim oczom ukazała się nieduża wysepka z małym laskiem, klifami i licznymi polankami. Wybrzeże pokryte było złotym i jak się okazało, mięciutkim piaskiem.
- To co. Zostajemy? - Spytałem Mordkę. Zamiast dać mi normalną odpowiedź Nocną Furia zaczęła tarzać się w piachu z wywalonym na wierzchu językiem.
- Uznaję to za tak. - Powiedziałem ledwo powstrzymując się od śmiechu. Wielka i potężna Nocna Furią, pomiot burzy i samej śmierci bawi się i wygląda jak mały kociak. Wkrótce nie wytrzymałem i zaśmiałem się szczerze. Na zabawie zeszło do wieczora. Dopiero wtedy się opamiętaliśmy i zaczęliśmy rozkładać obóz. Szczerbatek poszedł nałowić ryb a ja pozbierać chrustu na ognisko. Na miejsce wróciliśmy w tym samym czasie. Położyłem patyki na kupce. Poprosiłem Mordkę by strzelił w nią plazmą i po chwili mieliśmy nieduże ognisko. Ułamałem gałąź z pobliskiego drzewa i nabiłem na nią rybę.
- No to smacznego. - Powiedziałem do mojego kochanego smoka. Nawet nie podziękował zajęty pochłanianiem kilku ryb na raz. Pokręciłem głową rozbawiony i zabrałem się za opiekanie kolacji. Po skończonym posiłku zgasiłem ogień. Położyłem się obok Szczerbatek mordki i zasnąłem. Ostatnim co widziałem było zakrywające mnie czarne skrzydło.
Sorry że nie wstawiłem rozdziału wczoraj ale dopiero dzisiaj rano napadła mnie wena. Mam nadzieję że mi wybaczycie. Jutro zacznę też pisanie nexta ale nie wiem kiedy się pojawi. Więc piszcie jak wam się podobało.
Do nexta!
CZYTASZ
Wśród smoków- Być jednym z nich
FanficCzkawka od samego dziecka spotykał się z wieloma problemami. Jakiś czas po poznaniu Szczerbatka postanowił uciec z Berk. W ten sposób rozpoczął swoją podróż do miejsca, o którym głoszą legendy, by poznać istotę bycia smokiem... 24.02.2021 -3 w #n...