Cześć i czołem, zmartwychwstałam po raz kolejny i chyba już ostatni xd
Na początek garść informacji - to będzie krótkie opko, myślę, że nie wybiegnie poza 10 rozdziałów. Będzie to opko, które dzieje się na trzech płaszczyznach - teraźniejszość, retrospekcje i listy, no i będą się przeplatać narracje trzecio- i pierwszoosobowa, także no, nie zdziwcie się.
No i also przepraszam, jeśli wyszłam już w wprawy :/
No to jazda!
***
Kochana Zoe!
Piszę do Ciebie, tak jak obiecałam. A widzisz, nie zapomniałam! Bo jak miałabym zapomnieć o własnej siostrze?
Strasznie mi smutno, że nie możesz tu ze mną być. Trafiłam do domku do jakichś wrednych dziewczyn. Jedna ma na imię Charlotte, jest dwa lata starsza i ciągle tylko się maluje. I nigdy po sobie nie sprząta. A druga to jej najlepsza przyjaciółka, Roxane. Choć mi się wydaje, że to bardziej jej niewolnica, niż przyjaciółka... Tak czy siak też jest wredna.
Ale jest przecież lato, więc większość czasu spędzam jednak na zewnątrz, nie z nimi w domku. Często chodzę nad jezioro... i w sumie ten obóz nie jest aż taki zły. Dużo gramy w siatkówkę i pływamy, często mamy też różnie wieczorki filmowe. Poznałam paru fajnych ludzi i jest tu jednak nieco ciekawiej niż w Seattle. Mam jednak nadzieję, że za rok będziesz już ze mną. Wiem, że będziesz już wtedy za stara, ale może uda mi się Ciebie namówić, żebyś zapisała się jako opiekunka?
W sumie naprawdę nie byłoby tu aż tak źle, gdyby nie jedna osoba. No właśnie. Jest tu jeden taki chłopak- Ryan. Boże, jak ja go nie znoszę. Ciągle mi dokucza! Nie mogę nawet spokojnie usiąść na plaży u poczytać, bo albo obleje mnie wodą, albo zerwie ze mnie stanik. Ciągle ciągnie mnie za włosy i straszy, że przyjdzie w nocy do mojego domku, żeby je ściąć, a Charlotte i Roxy jeszcze się z tego śmieją! Mam nadzieję, że jeśli przyjdzie to im też zetnie te ich kudły!
Już skarżyłam się na niego naszej opiekunce, ale ona tylko się śmieję i mówi, że kto się czubi, ten się lubi. Ale ja go wcale nie lubię! Jest okropny! Co mam z nim zrobić? Na pewno miałaś już takie sytuacje. Mówię mu, żeby dał mi spokój, ale on nie chce się odczepić. Jesteś moją ostatnią nadzieją. A w ogóle to...
— AAAAA! Boże co to?! — Wrzasnęła przerażona dziewczynka, wypuszczając z rąk odręcznie pisany list.
Coś obrzydliwie oślizłego i zimnego buszowało właśnie pod jej koszulką. Dziewczynka w akompaniamencie śmiechów wokół niej zaczęła wykonywać dość dziwne, spazmatyczne ruchy, próbując pozbyć się intruza spod o wiele za luźnej koszulki, wykradniętej starszej siostrze tuż przed wyjazdem na obóz. Po parunastu sekundach ośmieszającej walki udało jej się wytrzepać spod materiału małe stworzonko, które okazało się być pocieszną żabką.
— Czyś ty oszalalał, Ryan?! — wrzasnęła, cała poczerwieniała ze złości.
— Nie wiedziałem, że z Ciebie taka dobra tancereczka, Khloe! — powiedział, po czym znów wybuchł głośnym śmiechem, a zaraz za nim dwóch jego niezbyt bystro wyglądających kompanów.
— Jesteś obrzydliwy — odparła ze zrezygnowaniem Khloe.
Spojrzała w jego twarz, w której krył się ten okropny grymas wyższości. Znów jej dokuczył, doskonale wiedziała, że o to mu chodziło. Na początku myślała, że to po prostu ten typ chłopca, który będzie płatał wszystkim raz śmieszne, innym razem obrzydliwe żarty. Szybko jednak okazało się, że Ryan czerpał jakąś niesłychaną przyjemność z uprzykrzania się właśnie JEJ.
A ona nie umiała tego zatrzymać. Inne koleżanki z obozu mówiły jej, żeby to ignorowała, ale nie była w stanie. Nikt wcześniej jej tak nie irytował. Wystarczył jeden tydzień na obozie, żeby co rusz życzyła mu spadnięcia z drzewa, na które tak bardzo lubił się wspinać i złamania karku.
— Ale o co Ci chodzi, nie lubisz żabek? Może akurat ta zamieniłaby się w królewicza, jakbyś ją pocałowała? — zażartował po raz kolejny, pociągając za jeden z długich, ciemnych warkoczy, które opadały na ramiona Khloe. — Z resztą, dla takiej kujonki, jak ty, to może być jedyna szansa na jakikolwiek pocałunek!
Tym razem dziewczyna nie wytrzymała. Od siedmiu dni co rusz słyszała komentarze o swoich okularach, piegach, zaczesanych w warkocze włosach czy też aparacie na zęby, którego tak szczerze nienawidziła.
Po jej policzku spłynęła ciepła łza.
— Wiesz co? Mam cię dosyć! Jesteś okropny! Co ja Ci zrobiłam?! To moja wina, że mam krzywe zęby albo że jestem brzydka?! Tak, dobrze wiem, że jestem! Nie muszę tego słyszeć na każdym kroku, wiesz?! To boli! — wykrzyczała, a śmiechy dookoła ucichły.
Momentalnie zrobiło jej się wstyd za ten pokaz słabości. Obróciła się na pięcie i uciekła z płaczem w głąb lasku. Musiała odnaleźć swoją zatoczkę. Tylko tam mogła być sama.
Kątem oka zauważyła, jak wyraz twarzy Ryana zmienia się. Przez chwile była gotowa pomyśleć, że to smutek zagościł na jego przystojnym licu. Nie, niemożliwe. On jest podły. Skarciła się w myślach.
Biegnąc tak przed siebie, usłyszała jeszcze za sobą jego głos, wykrzykujący w oddali:
— Khloe, to tylko żarty! Wcale nie jesteś...
Ale nie usłyszała, jaka nie jest. Była już za daleko.
CZYTASZ
AGAIN | Ryan Reynolds
FanfictionKhloe ma już swoje lata. Choć nie założyła rodziny, czuje się spełniona. Ma świetnie prosperującą firmę i jest cenioną w Los Angeles organizatorką ślubów. Jednakże przez jedną wpadkę związaną ze ślubem pewnej pary celebrytów, firma Khloe staje na s...