Kiedy wraz z resztą weszliśmy do pokoju Carmen, do którego wpadła zaraz po wyjściu swojego ojca, była w trakcie pakowania swoich rzeczy do walizki i mamroczenia serii hiszpańskich przekleństw. Nie zrozumiałam oczywiście ani słowa, ale nie trzeba było być jasnowidzem, żeby wiedzieć do kogo były skierowane.
- Co ty robisz?! - zapytałam.
Prychnęła.
- Nie widać? Robię to co on chce. Nie mam wyjścia - powiedziała w momencie, gdy do pokoju wszedł Brownie. Pies (który swoją drogą dużo urósł odkąd go znaleźliśmy) , ku nieuwadze dziewczyny, wskoczył na łóżko, zabrał w zęby jakąś koszulkę z walizki i pognał na drugi koniec pokoju.
- A to nie ty cały czas mówisz, że zawsze jest jakieś drugie wyjście? - skrzyżowałam ręce na piersi i przyglądnęłam się Brownie, który akurat wynosił kolejną część garderoby z walizki szatynki.
Przewróciła oczami.
- Niby kiedy tak mówiłam? A poza tym to i tak mit. Tak jak całe moje ży... BROWNIE, ZOSTAW TO DO CHOLERY! - podeszła do psa i wyrwała mu swoją rzecz.
- Widzisz? - powiedziała Amy. - Nawet Brownie nie chce, żebyś nas zostawiła.
Pogłaskała go po główce, a Carmen przewróciła oczami, ponownie.
- Słuchajcie, było naprawdę super i wogóle, ale nic nie poradzę. Nie mogę - powiedziała, starając zachować pewność siebie.
- Carmen - Mike podszedł do szatynki, patrząc jej prosto w oczy. - Nie zgodzę się na to.
- Może jeszcze ją pocałuj - mruknął Will.
Zmroziłam go wzrokiem.
- Może jeszcze powiedz to głośniej - przedrzeźniłam go, patrząc karcąco.
Slysząc naszą wymianę zdań, Mike odchrząknął.
- No, w każdym razie - powiedział, drapiąc się po karku. - Mam nadzieję, że wszyscy się ze mną zgadzają.
- Absolutnie - powiedziałam.
- Oczywiście! - przytaknęła Amy.
- Całkowicie - poparł nas Will.
Nawet Brownie szczeknął na znak zgody.
Will się roześmiał.
- No to mamy pięć głosów za. Jeden przeciw - powiedział. - Przegrałaś.
Carmen westchnęła cicho i usiadła na łóżku, patrząc przez okno.
- Doceniam wasze starania, ale to nie ma znaczenia - chciałam jej przerwać ale kontynuowała. - Przecież i tak za niecały miesiąc każde z nas rozjedzie się w inną stronę. Co za różnica kiedy ja wyjadę? A poza tym - spojrzała ponuro na Mike'a. - Jest jeden ważny powód, dla którego muszę wyjechać.
- Carmen... Jeśli chcesz o tym pogadać to... - powiedziałam.
- Nie - przerwała mi. - Wiem, że zawsze chcesz zmieniać świat na lepszy, ale zrozum, że nie wszyscy są tacy wspaniali i nie wszystko da się naprawić!
Otwarłam szeroko usta ze zdziwienia. Poczułam nagły przypływ złości i zrobiłam coś, czego nigdy nie zrobiłaby spokojna Sophie. Wydarłam się na nią:
- A ty zrozum, że próbuje ci pomóc! Nie jestem twoim wrogiem i mam dość takiego zachowania! - zaczęłam żywo gestykulować rękami. - Proszę bardzo! Wyjedź sobie do tego cholernego Harvardu, może wtedy zobaczysz coś więcej poza czubkiem własnego nosa!

CZYTASZ
The Best Holiday
Teen FictionPiątka przyjaciół wyjeżdża na wakacje, które wkrótce mają się okazać najważniejszymi w ich nastoletnim życiu. Historia ukazująca jak wspaniałymi wartościami może być przyjaźń, miłość i dobra zabawa.