3

406 21 22
                                    

_______________________________________
Tak chciałam napomknąć że tak naprawdę plan mam  na historię Hanka i Conora oraz Cary i Luthera więc będzie śmiesznie.
ROZDZIAŁ DEDYKOWANY OSÓBCE, KTÓRA OSTATNIO POPRAWIAŁA MOJE BŁĘDY ❤️ (wiem jest ich naprawdę dużo xd) ty moja bestyjko @Patty_Girl
_______________________________________
Jesteś pewien?|Conor X Hank|
~>Conor pov. <~
Nie chciałem wysiadać z samochodu. Bałem się. Tak jak nigdy dotąd. Co jeśli Mike chce zrobić ze mnie marionetkę bez uczuć i swojego zdania? Nie chcę wrócić do czasów, gdy byłem tylko kupą nic nie znaczącego złomu. Siedziałem w samochodzie cały spięty, nie wiedząc czy wysiąść czy uciec drugimi drzwiami. Gdy już sięgałem do klamki, aby strategicznie się ulotnić, Hank otworzył drzwi i złapał mnie za rękę.
–– Chodź tu blaszaku, załatwimy to szybko. – pociągnął mnie, przez co wręcz wypadłem z samochodu. Odzyskałem równowagę i otrzepałem się z niewidzialnego kurzu. Mężczyzna już miał iść w stronę Mike, ale zatrzymało go moje ciche chrząknięcie. Zrezygnowany odwrócił się.
– Co znowu?
– Ja nie chcę tam iść... – Hank westchnął cierpiętniczo i zaczął mnie pchać do niewielkiej przychodni.
– Nie wydziwiaj Connor, pójdziemy tam, doda ci co ma dodać i tyle z tego będzie. – popatrzyłem na niego kątem oka, chcąc znaleźć w nim choć trochę skruchy. Mężczyzna przelotnie spojrzał na mnie i uśmiechnął się pokrzepiająco. Pochylił się nad moim uchem i szepnął :
– Nie martw się w razie potrzeby zainterweniuje. – ruszył szybszym krokiem do Mike, zaczynając rozmowę o moich aktualizacjach. Westchnąłem cicho i powoli ruszyłem do budynku.
~>Hank pov.<~
Weszliśmy do budynku. Connor trzymał się z tyłu, gotowy w każdej chwili uciec. Parsknąłem śmiechem na to zachowanie podobne do pięciolatka, który zaraz ma wizytę u dentysty.
– Co cię tak śmieszy w tym co mówię? – głos Mike wyrwał mnie z rozmyślań.
– Em... Nie nie, zamyśliłem się... O czym mówiliśmy? – mężczyzna spojrzał na mnie, tracąc cierpliwość. Wziął głęboki oddech i zaczął:
– Jak już mówiliśmy... Jakie dokładnie specjalne funkcje chcesz mu dodać? – spojrzałem na Connora, który powoli zmniejszał dystans pomiędzy nami. Pojawiła się myśl czy on potrzebuje tych aktualizacji... Nie lepiej będzie jak zostanie taki jaki jest? Przecież mogę mu pomóc i... Nie, nie mogę być z nim cały czas. – No więc?
– Omówimy to w gabinecie, jak Connor nie będzie świadomy. – Mike zdziwił się moją odpowiedzią, ale kiwnął głową i już się nie odzywał. Doszliśmy do sali operacyjnej? Chyba tak to mogę nazwać. Mike zaczął przeszukiwać chaotycznie kieszenie. Przeklął cicho i odszedł bez słowa. Oparłem się o ścianę, gwiżdżąc nic nie znaczącą melodię. Chłopak zajął miejsce obok mnie i zaczął rzucać tą swoją monetą.
– Connor? – zaprzestał czynności i spojrzał na mnie. – Chcesz być "człowiekiem?" – niezbyt zrozumiał, ale niepewnie przytaknął.
– Tak, chcę. – w tym momencie wrócił Mike i wpuścił nas do środka. Odchrząknął i z gestem powitalnym oraz uśmiechem na ustach wszedł jako ostatni.
– Witam w moim królestwie! – oślepiła mnie biel pomieszczenia. Widać, że Mike jest minimalistą. W sali był tylko komputer, łóżko szpitalne, trzy krzesła stojące przy białym biurku, kilka szafek i lodówka. Lekarz podszedł do biurka i zaczął włączać komputer.
– Hank podejdź tutaj, usiądź, a ty Connor połóż się na łóżku, zaraz do ciebie podejdę. – chłopak posłusznie podszedł i wygodnie się ułożył. Jego dłonie lekko się trzęsły. Już miałem wstać i go uspokoić, ale Mike mnie zatrzymał.
– A więc, jaka decyzja? – spojrzałem na niego niezbyt wiedząc, o co pyta. – Co ma być poddane aktualizacji?
– A. No wszystko, co powinno być zaktualizowane. Plus dodatek, o którym mówiłem ci na początku. – mężczyzna pokiwał głową i zaczął wpisywać coś w komputerze. Podszedł do Connora. Przypiął mu jakieś kable i urządzenie, które chyba miało odczytywać przesyłane dane. Gdy już skończył przygotowywać go do uśpienia, spojrzał na niego, potem na mnie i spytał:
- Chcesz, żeby był tutaj? - kiwnął na mnie głową. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
– Tak, niech zostanie. – Mike tylko coś mruknął i zaczął procedure usypiania. Spojrzał na mnie znacząco. Zaśmiał się cicho. Podszedł do mnie, dał mi kuksańca w bok i zapytał:
– To ile dajemy mu centymetrów? Chyba, że to ty wolisz. – popatrzyłem na niego jak na debila.
– O co ci chodzi? – mężczyzna zaśmiał się w niebo głosy.
– O jego sprzęt oczywiście. – stanąłem jak wryty.
– Ja pierdole, nie wiem! Daj mu taki, aby miał! Nie wiem, jakiś taki normalny! – lekarz nadal śmiał się pod nosem. Wpisał współrzędne.
– Dodałem jeszcze coś od siebie. – spojrzałem na niego podejrzliwie. Podniósł ręce i powiedział:
– To mu nic nie zrobi, to tylko taki przyjemny bonus. Aktualizacja skończy się za kilka dni. Chcesz tu zostać? – odpowiedziałem cicho 'tak', a Mike zaczął szykować dla mnie nocleg.
Boje się... |Markus x Simon|
~> Markus pov.<~
Po ostatnim wydarzeniu całe Detroit zostało otoczone ścisłą ochroną. Przeszukiwania oraz sprawdzanie legitymacji przed wejściem do miasta, były wykonywane dokładniej. Pojawiły się również cotygodniowe kontrole domowe. Wielu mieszkańców nie zgadza się ze zwiększonym rygorem, ale nie mogę nic innego zrobić. Poszukiwaniem zabójcy zajęła się policja. Niestety sprawy nie dostał Connor i Hank, co mocno utrudnia mi pracowanie. Z chłopakami nie mam kontaktu od tygodni. Nie odbierają telefonów od Simon'a, ani ode mnie. Podobno obaj są na urlopie, ale to nie zmienia faktu, że powinni odbierać. Przez to całe zamieszanie czułem się naprawdę beznadziejnie, prawie nie spałem, mało jadłem, a co najgorsze nie miałem czasu na chwilę odpoczynku. W tym momencie jechałem na spotkanie z policją, aby dowiedzieć się o jakimkolwiek progresie. Oczywiście nie mogłem pojechać sam. Dlaczego? Simon zabronił mi prowadzić auto ze względu na mój stan, więc za kółkiem jechał mój kochany chłopak. Niestety prowadził trzy razy wolniej ode mnie, przez co jedziemy 40 na godzinę, teraz na pewno się spóźnię. Położyłem dłoń na jego udzie i powoli głaskałem. Simon szybko zrzucił moją rękę.
– Marcus! Chcesz, żebym spowodował wypadek? – wywróciłem oczami.
– Jeśli zaraz nie przyspieszysz spóźnimy się i bezsensownie zmarnujemy czas. – mężczyzna zaczął furkać coś pod nosem, co doprowadzało mnie do szału. W końcu nie wytrzymałem.
– Jeśli masz zamiar mi coś powiedzieć to mów, a nie pod nosem bredzisz. – zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Spojrzał w moją stronę i zaczął coś mówić, ale nic nie słyszałem. – Głośniej? – westchnął i spojrzał mi prosto w oczy.
– Markus… Ja mam dość. Mam dość tego, że wiecznie nie ma Cię w domu, mam dość, że wiecznie jesteś zalatany, że ze mną nie rozmawiasz. MAM DOŚĆ TEJ CAŁEJ SYTUACJI! – w jego oczach zaczęły pojawiać się łzy. – Odkąd North odeszła… Nie rozmawialiśmy o niczym innym niż finanse, miasto, bezpieczeństwo. Ja się boję, od tygodnia nie jesz, nie śpisz myślisz, że tego nie widze? Wiem, że jesteśmy androidami… Ale musisz przestać. – zatrzymał szloch. Chciał już zetrzeć łzy z policzków, ale złapałem za jego twarz i scałowałem je – Co ty..?
– Przepraszam Simon, po prostu chcę mieć to już za sobą, chcę żebyście byli bezpieczni. – wtulił się w moją dłoń.
– Gdy się od nas odcinasz wcale nam nie pomagasz, Marcus. -– pochylił się do mnie i musnął moje usta swoimi. – Pojedziemy na ten posterunek, a potem sobie odpoczniesz, ja się zajmę resztą – Już chciałem zgłosić przeciw, ale wpił się w moje usta, skutecznie mi to uniemożliwiając. Wrócił do prowadzenia autem. Parsknąłem śmiechem.
– Jesteś niemożliwy, wiesz? – zaśmiał się cicho na moje słowa.
Na posterunku nie dowiedzieliśmy się niczego pożytecznego. Wiemy jedynie, że ciało kobiety było czymś zmiażdżone. Nie mają żadnych świadków, żadnych podejrzanych, nikogo. Zrezygnowani wróciliśmy do samochodu. Przez całą drogę, chłopak trzymał mnie za rękę i uśmiechał się, starając się poprawić mi humor. Wsiedliśmy do samochodu. Przez pierwsze kilka minut nie zamieniliśmy żadnego słowa. Aż w końcu się odezwał:
– Myślisz, że jak chłopaki wrócą, to dostaną tę sprawę? – spojrzałem na niego zdezorientowany.
– Wątpię. Podobno są z Connorem na aktualizacji. – Simon kiwnął głową, odpalił auto i ruszyliśmy do domu.
Myślisz? |Kara x Luther|
~> Luther pv.<~
Ostatni tydzień spędziłem z Karą i Alice w domu. Zrobiliśmy sobie rodzinne wolne, aby móc pogodzić się ze stratą. Ja i Alice jakoś sobie poradziliśmy, ale Kara nadal nie umie otrząsnąć się z szoku. Dzisiaj miałem odwieźć Alice do jej opiekunki, żebym mógł spędzić czas z moją żoną.
– Alice! Chodź szybko na dół jedziemy do pani Violet!
Po chwili ciszy mogłem usłyszeć tupot małych stupek, który powoli stawał się głośniejszy. Dziewczynka stanęła na schodach wraz z Panem Kicajem, ostatnim prezentem od North.
– Tato… A mogę wziąć domek Pana Kicaja? – wlepiała we mnie oczka pełne nadziei, niecierpliwie kręcąc nóżką. Cicho westchnąłem i lekko pokiwałem głową. Mała jak na zawołanie odzyskała całą energię i pognała do pokoju po swoje zabawki. W trakcie czekania na Alice sprawdziłem czy zabrałem wszystko. Gdy zobaczyłem mojego skarba w drzwiach z całym jej tałatajstwem, nie mogłem powstrzymać cichego chichotu. Mała szybko wrzuciła zabawki do samochodu oraz ostrożnie odłożyła pluszaka na swój fotelik.
– Gotowa do podróży?
W odpowiedzi usłyszałem radosny śmiech dziewczynki.
~> Cara pov. <~
Pomimo starań Luthera cały czas miałam w głowie jej ciało. Wyobrażałam sobie jej krzyk, jej ból i łzy. Nie mogłam sobie wybaczyć jej śmierci. Nie mogłam sobie wybaczyć swojej bezradności. Gdybym mogła cofnąć czas… Eh pewnie i to nic by nie zmieniło. Ostatnie dni mojego życia polegają na odwiedzaniu starego mieszkania North, załatwiania spraw związanych z pogrzebem oraz próby powrotu do normalności. Chciałam wstać z łóżka, ale moje ciało było ciężkie. Każdy jego skrawek pulsował z bólu. Z cichym stęknięciem podniosłam się i leniwie ruszyłam w stronę szafy. Wybrałam luźną koszulę i jakieś jeansy. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki ubrać się i ogarnąć. Skurcze mięśni nadal nie ustąpiły, a nawet się nasiliły. Po porannej toalecie cicho zeszłam do kuchni przygotować śniadanie, które okazało się suchymi grzankami ze szklanką mleka. Pokarm powoli spływał, lekko ocierając się o ścianki mojego przełyku. To uczucie nadal jest dla mnie nowe i niezbyt przyjemne. Znów cicho westchnęłam, wstawiając naczynia do zmywarki. Wzięłam klucze, założyłam buty, pośpiesznie wychodząc z domu.
___________________________
Hej
Dawno mnie nie było xD
Moja kochana korekta myślała że umarłam := :
No ale cóż sama jestem temu winna
Niezbyt jestem dumna z wątku Marcusa i Simona TvT Nie mam pomysłu jak pociągnąć ich wątek aby pasował do innych
Ale cóż
Mam nadzieję że podoba wam się rozdział taki jaki jest

Gdzie zmierza Cara?

Co przygotował dla niej Luther?

Jak Conor I Hunk poradzą sobie z "nowym" ciałem chłopaka?

O r a z

Jak potoczy się wątek Simona i Marcusa? (oj chce wiedzieć :'D)

Dowiemy się w następnym rozdziale uwu
Pozdrowionka z krainy umarłych.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 25, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Poza kontrolą | Connor x Hank | Markus x Simon | Kara x Luther |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz