Kiedyś desperacko szukałam miłości. Na Ziemi w nocnych klubach... na imprezach... uzależniłam się od głupich aplikacji randkowych. A potem pojawiła się Eldarya, na głowę runęły mi problemy, a potem pojawiłeś się ty z ogromną parasolką i zrozumiałam, że wreszcie znalazłam to, czego mi brakowało.
Spotkaliśmy się wtedy w spiżarni, posądziłeś mnie o kradzież chleba. Już wtedy wiedziałam, że Cię odrażam... to zabawne, ale tak bardzo starałam się zwrócić na siebie Twoją uwagę, że stałeś się moją obsesją. Chciałam sprawić, żeby moje naiwne i całkowicie nieuzasadnione zauroczenie Twoją osobą zamieniło się w nienawiść... bo łatwiej było cię nienawidzić, niż za każdym razem, gdy cię widziałam, czuć dziwne przyspieszenie pulsu.
I zaczęłam Cię unikać, a gdy ktoś poruszał temat niebieskowłosego elfa, stroiłam naprawdę wymyślne miny wyrażające głęboką odrazę. Kiedy Cię mijałam i widziałam pogardliwy wyraz Twojej twarzy, cichy głosik wydobywający się z mojego serca krzyczał, że to wszystko kłamstwa. To jakiś absurd – starałam się uciec od tego uczucia i zastąpić je innym, a moje serce było coraz głupsze z każdym dniem i częściej ogłupiało umysł, przez co miałam wrażenie, że okłamuję samą siebie.
Aż w końcu po długich męczarniach z moimi uczuciami wobec ciebie zauważyłam, że coraz mniej mnie interesujesz... Coraz mniej czasu poświęcałam na myślenie o Tobie, a jeżeli już wpadłeś mi do głowy, to jedynie na chwilkę i mogłam cię z łatwością z niej wyrzucić.
A potem coś się w Tobie zmieniło. Ktoś cię podmienił, zaczarował, połknąłeś kawałek kryształu? Nie wiedziałam, ale mało mnie to obchodziło. Przestałeś patrzeć na mnie tym typowym dla ciebie spojrzeniem, pełnym wyższości i odrazy. Zacząłeś się coraz bardziej do mnie zbliżać, często uśmiechałeś się do mnie w taki sposób, że moje serce momentalnie miało ochotę wyrwać się z piersi i musiałam dokładać wszelkich starań, żeby pozostało na miejscu. Przyjęłam nowego Ciebie z otwartymi ramionami, gdzieś w środku wiedząc, że taka zmiana w Twoim nastawieniu do mnie jest niezwykle podejrzana, ale starałam się o tym nie myśleć, a moje zauroczenie, które powinno zniknąć, zaczęło przeradzać się w miłość, której od zawsze tak bardzo pożądałam.
Potem się okazało, że twoja parasolka jest utkana z sieci pięknych kłamstw i chociaż były cudowne, nie mogły być trwałe. I problemy runęły na mnie ze zdwojoną siłą w postaci małej, wkurzającej istoty, która codziennie uświadamiała mi, że chyba choruję na hanahaki.
_______
Hej skur... miśki!
Razem z xxMikaa mamy zaszczyt przedstawić wam crossover bardziej epicki niż Infinity War; postanowiłyśmy połączyć nasze niesamowite umiejętności pisarskie, żeby stworzyć tę kilkurozdziałową książkę, bo okazało się, że wielkie umysły myślą podobnie i wpadłyśmy na podobne pomysły. Tak oto powstało hanahaki.
To dzięki Mice tekst trzyma się kupy i jest ciekawy, a przeze mnie jest on wzbogacony w wątpliwie świetne żarciki, porównania homeryckie, które w większości nie mają sensu oraz niezliczoną ilość nawiasów.
KOCHAM CIĘ MIKA, SERIO. JESTEM TAKA SZCZĘŚLIWA PRZEZ TEN COLLAB.
YOU ARE READING
hanahaki; eldarya ff
FanfictionKSIĄŻKA PISANA PRZEZ @xxMikaa I @adwokat- ❝ Jakie to okropnie infernalne, że da się przyzwyczaić do czegoś, co nas wyniszcza. Jeszcze gorsze jest to, że czasem nazywa się to miłością ❞ Ezarel i Gardienne popełnili błędy, ale dano im drugą szansę...