0.04

189 26 6
                                    

Dni mijały różnie raz dobrze raz źle. Chyba zmiana dawki dala się we znaki. Ciągle bóle głowy czy nudności. Chorowanie na białaczkę było jak wydany wyrok. Z którego sam nie wyplączesz się. Rodzice mieli pretensje , że gorzej się uczę. Co poradzę?  Mają dziecko chore i zwracają mu gitarę o jedynkę z matematyki. Wiadomo, że nie pójdę na studia. Czuję że to mój koniec. Większość mojego wolnego czasu spędzałam z Luke'iem. Chłopak miał tyle zainteresowań. Przed chorobą grał w koszykówkę, ale przerwał ze względu choroby. Zdrowie na pierwszym miejscu. Po amputacji lewej kości piszczelowej wszystko się zmieniło w jego życiu. Część znajomych się odwróciła część została, nawet dziewczyna zostawiła go w tak trudnym dla niego momencie. Przerwał mi moje myślenie dźwięk telefonu.  Odblokowałam urządzenie. Nowa wiadomość.

Od Luke:

Robisz dziś coś?  :)

Do Luke:

Książki w sumie mogą poczekać. Przyjdziesz pod mój dom za piętnaście szósta?

Od Luke:

Tak :)

U osób chorych śmiertelnie czas płynął inaczej. Wolniej. Nie było pośpiechu.  Nie wyznaczali granic. Cieszyli się każdą minutą.  Dziękowali , że tutaj są choć na moment. Tworzyli wspomnienia z bliską osobą. Walczyli do samego końca.  Wygrywali albo przegrywali. To już od nich nie zależało.  To nie ich wina , że zachorowali na chorobę o takim uniesieniu. Tak miało być tak jest. Nie mogą tego przełamać zmienić. Jest coś co ich powstrzymuje od poddania się. Tym czymś jest miłość.

Not About Angels || lrhWhere stories live. Discover now