Dni mijały różnie raz dobrze raz źle. Chyba zmiana dawki dala się we znaki. Ciągle bóle głowy czy nudności. Chorowanie na białaczkę było jak wydany wyrok. Z którego sam nie wyplączesz się. Rodzice mieli pretensje , że gorzej się uczę. Co poradzę? Mają dziecko chore i zwracają mu gitarę o jedynkę z matematyki. Wiadomo, że nie pójdę na studia. Czuję że to mój koniec. Większość mojego wolnego czasu spędzałam z Luke'iem. Chłopak miał tyle zainteresowań. Przed chorobą grał w koszykówkę, ale przerwał ze względu choroby. Zdrowie na pierwszym miejscu. Po amputacji lewej kości piszczelowej wszystko się zmieniło w jego życiu. Część znajomych się odwróciła część została, nawet dziewczyna zostawiła go w tak trudnym dla niego momencie. Przerwał mi moje myślenie dźwięk telefonu. Odblokowałam urządzenie. Nowa wiadomość.
Od Luke:
Robisz dziś coś? :)
Do Luke:
Książki w sumie mogą poczekać. Przyjdziesz pod mój dom za piętnaście szósta?
Od Luke:
Tak :)
U osób chorych śmiertelnie czas płynął inaczej. Wolniej. Nie było pośpiechu. Nie wyznaczali granic. Cieszyli się każdą minutą. Dziękowali , że tutaj są choć na moment. Tworzyli wspomnienia z bliską osobą. Walczyli do samego końca. Wygrywali albo przegrywali. To już od nich nie zależało. To nie ich wina , że zachorowali na chorobę o takim uniesieniu. Tak miało być tak jest. Nie mogą tego przełamać zmienić. Jest coś co ich powstrzymuje od poddania się. Tym czymś jest miłość.
YOU ARE READING
Not About Angels || lrh
Spiritual"We know full well there's just time. So is it wrong to toss this line? If your heart was full of love, Could you give it up? 'Cause what about, what about Angels? They will come, they will go, make us special. Don't give me up. Don't give... Me up...