1.

41 5 4
                                    

Czy istnieje  coś gorszego  od początku nowego roku szkolnego?
Owszem... Pierwszy września w nowej, całkowicie obcej szkole, oddalonej od przyjaciół  o tysiące kilometrów.
Jakim cudem zgodziłam się  na przeprowadzkę z Chicago do jakiejś dziury w Wielkiej Brytanii!?
Wszystko przez rodziców...
Ojciec dostał nową, lepiej płatną posadę w filli jego firmy i zdecydowali, że przeniesiemy się razem. Mama nie mogła pogodzić się z tym, że mój  brat został w Stanach, ale on studiuje, więc  miał prawo wyboru. Ja niestety takiego prawa nie miałam i jedyne co pozostało mi zrobić to grzecznie spakować  walizki i patrzeć  jak wali się mój  świat.
Nie pamiętam pierwszego tygodnia po tym jak dowiedziałam się o wyjeździe, może to i lepiej. Wszystkie emocje, które odczuwałam niszczyły mnie. Każda kolejna była gorsza. Mieszanina strachu, rozpaczy, gniewu i frustracji po kawałku rozdzierały moje serce.
Później to wszystko trochę opadło, a ja próbowałam się z tym wszystkim pogodzić, pocieszyć samą siebie. Niestety oszukiwanie samego siebie nie jest dobrą formą radzenia sobie z problemami. Oczywiście możesz wszystko zamieść pod dywan ale w końcu śmieci zaczną się piętrzyć i staną się górą, a przykrycie ich kawałkiem szmaty nic nie da...

-Rose, mam nadzieję, że jesteś już gotowa. Za dwie godziny musimy być na lotnisku- głos mojej matki wyrwał mnie z zamyślenia. Specjalnie woła z dołu, bo nie chce spojrzeć mi w twarz.

-Jestem- mój łamiący głos jest jednym z dowodów na to, że właśnie kończy się moje życie- chciałabym jeszcze pożegnać się z Dannem zanim zginę w czeluściach Wielkiej Brytanii.

Dann to mój najlepszy przyjaciel, znamy się od ponad dziesięciu lat.  Jest prawie dwa lata starszy, ma zielone oczy i brązowe włosy. Jest także moją pierwszą miłością i jedyną...
Nie znam życia bez niego, od zawsze byliśmy nierozłączni. Wszystkiego w życiu uczyliśmy się razem. W międzyczasie odkryłam, że nie chcę traktować go tylko jak kumpla. Swoje uczucia ukrywałam w obawie, że on może ich nie odwzajemnić, nie chciałam go stracić- zawsze był dla mnie najważniejszą osobą, moim jedynym sensem życia.
Na szczęście- albo i nie- miesiąc przed wylotem Dann wyznał, że także coś do mnie czuje. To był najlepszy czas w moim życiu ale też najgorszy.
Z jednej strony poczucie, że w końcu moje marzenie się spełniło, z drugiej jednak ogromna gorycz, gdyż moje szczęście ma ustawiony licznik, a czas stanie w momencie kiedy wsiądę do samolotu.

Po raz ostatni rozglądam się po moim pokoju, a raczej tym co z niego zostało. Ściany niegdyś oblepione zdjęciami, obrazkami i plakatami, teraz świecą pustką. Z podłogi zniknął dywanik, łóżko i szafa zostały przysłonięte starymi prześcieradłami. Żal na to wszystko patrzeć.
Po raz ostatni rzucam spojrzeniem na mój azyl i zamykam za sobą drzmi.
Reszta domu wygląda tak samo, wszędzie stoją meble, które teraz przebrane są za duchy, na korytarzu piętrzą się pudła zapakowane całym naszym dobytkiem.

-Wychodzę, będę za pół godziny- oznajmiam rodzinie, po czym zamykam za sobą drzwi wejściowe.

Widok ogrodu praktycznie mnie zabija, huśtawka pod drzewem, przepiękne, różnokolorowe kwiaty w rabatach i trawnik, na którym często leżałam patrząc w niebo. Moje ulubione miejsce...
Poczułam łzy piekące pod powiekami, na szczęście ręka wodząca po moich plecach je powstrzymała. Obiecałam sobie, że nie będę się rozklejać.

-Hej Mała- usłyszałam znajomy głos, dzięki któremu zaznałam odrobinę spokoju.

Nie odpowiedziałam. Odwrociłam się i wtopiłam swoje usta w jego. Być może ostatni pocałunek, postarałam się zapamiętać wszystko jak najdokładniej. 
Dann delikatnie zaskoczył się moim bezpośrednim czynem ale szybko oddał pocałunek, po czym zatopił swoje dłonie na mojej talii i delikatnie przesunął do siebie. Po chwili delikatnie oderwał nasze usta.

- Wow, Rose przecież nie umieramy.

- W tym wypadku śmierć byłaby dla mnie lepszym rozwiązaniem- niestety to nie był żart.

Posmutniał słyszac te słowa. Dann zawsze był typem optymisty. To właśnie dlatego tak mnie do niego ciągnie, ponieważ jesteśmy swoimi przeciwieństwami.

- Nie masz się czym martwić, ja wszystko przemyślałem- zaczął niepewnie- będziemy ze sobą rozmawiać codziennie. Raz ja będę wstawał w nocy, później ty. Możemy dzwonić na kamerkę, będziemy pisać wiadomości, a przy najbliższej okazji któreś z nas wsiądzie w samolot. Będzie ciężko ale damy radę.

-Ehhh... Dobrze wiesz, że to się nie uda. Prędzej czy później zmęczy nas to całe gówno. Każdy dzień będzie przepełniony gniewem i frustracją, będziemy to wyładowywać na sobie nawzajem. Po czasie ty stwierdzisz, że to nie ma sensu, a ja tego nie uratuje, bo dzielić nas będzie cały pierdolony ocean.

-Zawsze wymyślasz najgorsze scenariusze- odpowiedział cicho- Nigdy nie widzisz nic pozytywnego.

-Powiedz mi co niby miałoby być pozytywnego w tej całej sytuacji.

Po chwili namysłu popatrzył na mnie i powiedział:

-Może ci to pomoże. No wiesz, poznasz ludzi, których ja nie znam. Będziesz zdana na siebie i w końcu będziesz mogła mieć tylko swój świat. Do tej pory wszystko robiliśmy razem, mamy niewielu znajomych i wszyscy są wspólni.

Oczywiście uderzył w czuły punkt. Podobno jestem aspołeczna, ale ja tak nie uważam. Nie boję się ludzi, po prostu ich nie potrzebuję. Lubię otaczać się garstką osób, które znam dobrze i wiem jak mogę się przy nich zachowywać i na ile pozwolić. Nie  chcę mieć tysiąca przyjaciół, z których żadnen nie będzie wart więcej niż złamany grosz. W życiu kieruję się zasadą: NIE ILOŚĆ, A JAKOŚĆ.

-Dobrze wiesz co sądzę na ten temat. Jednak chciałam z tobą porozmawiać o czymś innym- to jest oficjalnie najgosza rzecz jaką mogę zrobić- Słuchaj, kochamy się razem ale obydwoje wiemy, że to się nie ma prawa udać. Będziemy się tylko męczyć, dlatego uznałam, że najlepiej będzie kiedy się rozstaniemy.

Jego oczy nabiegły mgłą ale twarz miał nadwyraz spokojną. Ja także próbowałam się trzymać ale nie potrafiłam i cały makijaż rozmazał się po mojej twarzy.
Dann patrzył przed siebie bez słowa, jakby próbował wymyśleć kolejną optymistyczną radę.
Po dłuższym zastanowieniu odpowiedział:

-Jeżeli tego chcesz- dobrze, nie będę cię trzymał na siłę przy sobie. Obiecaj mi jedynie, że będziesz się odzywać i nie stracimy kontaktu- spojrzał na mnie- Ja zawsze będę czekał, kocham cię bardziej niż cokolwiek innego na świecie i jeżeli zmienisz zdanie, daj mi znać, ja tutaj będę.

Po tych słowach pocałował mnie w policzek, i odszedł w stronę swojego domu.
Ból, który w tamtym momencie przeszywał moje serce był nie do zniesienia. Wiem jednak, że to było jedyne słuszne rozwiazanie.
Mogłabym porównać nasz związek do dziekiego ptaka, który został uwięziony.
Nie ważne jak piękna i ogromna byłaby klatka, mogłaby być ozłocona, ozdobiona diamentami, rubianmi i innymi kosztownościami. Klatka pozostanie klatką, zniewoli ptaka, który nigdy nie będzie mógł rozłożyć skrzydeł i unieść się wysoko.

"Ja tutaj będę"- te słowa po prostu mnie zabijają.
Dlaczego życie tak wyglada? Dlaczego zawsze kiedy zaczyna się układać, ktoś zrzuca bombę nuklearną i niszczy wszystko.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 14, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

 RANDOM LIFE STORY :) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz